Najnowsza książka Stephena Kinga to trochę thriller, który wcale aż tak bardzo nie mrozi krwi w żyłach, i trochę powieść sensacyjna, w której wcale nie ma ostrej fabularnej jazdy bez trzymanki i trochę historia obyczajowa. Poza ciekawie skrojoną fabułą, świetnie wyrysowanym bohaterem i historią, od której ciężko się oderwać, czytelnik dostaje coś więcej. Bo Billy Summers to przede wszystkim pochylenie się nad kwestią nie tyle dobra i zła (co u Kinga częste), ile sumienia i moralnego relatywizmu.
Billy Summers — recenzja nowej książki Stephena Kinga
Zacznijmy od zarysu historii, opisanej przez Kinga w jego nowej książce.
Główny bohater — czterdziestokilkuletni Billy Summers to płatny zabójca, który chce przejść na emeryturę. Jednak nawet w przestępczych kuluarach jest tajemnicą poliszynela, że Billy nie bierze wszystkich zleceń. Interesują go tylko te, w których cel jest, oględnie mówiąc, złym człowiekiem.
Billy ma już niemal otwartą furtkę do emerytury. Nowa tożsamość jest porządnie udokumentowana, a na kontach w rajach podatkowych są odłożone pieniądze na złotą jesień życia. Kiedy już zamierza skończyć z zabijaniem, dostaje zlecenie. Ofiara to zły człowiek. Zbójca, jak on sam, tylko taki, który za odpowiednią kasę zabije każdego, nawet nastolatka. Zapłata za to zlecenie jest większa, niż Billy dostał kiedykolwiek wcześniej.
Jeden szkopuł — nie wiadomo, kiedy pojawi się okazja do zabójstwa, więc Billy musiałby wcielić się w postać początkującego pisarza, zamieszkać na przedmieściach i nawiązać przyjazne relacje z ludźmi. Wszystko po to, żeby stworzyć przykrywkę. Sprawiać wrażenie godnego zaufania i nie wzbudzać niczyich podejrzeń.
Bohater od początku czuje, że coś nie gra. Z tyłu głowy ma filmy o ostatnich nieudanych skokach, ale mimo to przyjmuje zlecenie.
Billy Summers — dobry, zły i niebrzydki
King zazwyczaj świetnie kreuje swoich bohaterów. W postaci Billy’ego Summersa można znaleźć kilka styczności z bohaterami innych powieści autora. Billy, co prawda dopiero zaczyna, ale jest pisarzem. Tak jak choćby Mike Noonan z Worka kości, Jack Torrance z Lśnienia, czy Paul Sheldon z Misery. Moim zdaniem bohaterowie-pisarze Kingowi świetnie się udają. Może dlatego, że autor dobrze ich czuje.
Billy jest nieoczywisty, pełen sprzeczności. Z jednej strony wiemy, czym się zajmuje: zabija z wyrachowaniem. Z drugiej — wszystko wskazuje na to, że w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem. Przecież pomaga zostawionej na śmierć Alice, choć wie, że ta zabawa w dobrego samarytanina może mu zaszkodzić.
Czytelnik czuje do Billy’ego sympatię, kibicuje mu i jednocześnie stara się ocenić moralnie. A jednoznaczne stwierdzenie, czy Billy stoi po jasnej, czy jednak po ciemnej stronie mocy, nie jest możliwe.
Kwestia sumienia
Główny bohater, kiedy dorasta, odkrywa, że wszystkich ludzi nie można podzielić na dobrych i złych. Niektórzy są szarzy: nie są skorzy do bohaterskich czynów, ani też do tego, żeby celowo krzywdzić innych.
Summers, pisząc autobiograficzną powieść, w jakiś sposób próbuje określić siebie jako dobrego lub złego. Z jednej strony jest zdolny do bohaterstwa, czuje potrzebę pomagania innym. Z drugiej — nie wzdryga się przed odebraniem komuś życia. Co prawda na cel bierze tylko złych ludzi, ale czy można to potraktować jako usprawiedliwienie?
Czy zabójstwo z premedytacją można usprawiedliwić? Co Summersowi daje prawo do podejmowania decyzji dotyczących życia i śmierci? Gdzie leży granica między indywidualnym poczuciem sprawiedliwości, a zabijaniem za pieniądze? Rozważanie na temat relatywizmu moralnego jest kluczowe dla nowej powieści Stephena Kinga. Właśnie w tym tkwi największa siła tej książki. Nie sposób ją przeczytać i szybko odciąć się od tego, o czym była.
Książka w książce
W książce mamy dwie narracje i obie są o Summersie. W głównej zawiera się inna — pisana przez głównego bohatera autobiograficzna powieść. To właśnie z niej czytelnik dowiaduje się więcej o przeszłości, traumach i motywacjach Billy’ego.
Summers zaczyna swoją książkę od naznaczonego traumą dzieciństwa. Później pisze o dorastaniu w rodzinie zastępczej. Dalej o wojnie w Iraku i kolejnych traumatycznych doświadczeniach związanych z bezsensownością śmierci.
To wszystko daje czytelnikowi możliwość wielostronnego spojrzenia na główną postać. W konsekwencji na Summersa patrzymy nie tylko przez pryzmat wydarzeń, jego postępowania i tego, co mówią o nim inni. Przyglądamy mu się za pośrednictwem pisanej przez niego książki. To ciekawa perspektywa.
Smaczki dla czytelników Kinga
Jeżeli jesteście fanami Kinga, to świetnie wiecie o tym, że swoje historie osadza w podobnych miejscach, tych samym miastach, a bohaterowie podróżują ścieżkami wydeptanymi przez postaci z innych powieści autora.
Mimo tego, że Billy Summers wymyka się jasnym kryteriom określającym poszczególne gatunki literatury popularnej, to z pewnością możemy stwierdzić, że nie jest horrorem. Ale czy King mógłby się powstrzymać przed wtłoczeniem swojej metafizyki w całkiem realistyczną opowieść? Zwłasza kiedy rzuca swoich bohaterów w pobliże miejsca, gdzie stał hotel Panorama.
Podoba mi się, że historie z różnych książek autora czasami ze sobą korespondują. To taka wartość naddana, która często nie wnosi nic konkretnego do fabuły, ale sprawia, że czytelnik się uśmiecha. Przecież udało mu się te związki wyłapać.
Billy Summers — najlepsza książka Kinga od dłuższego czasu
Historia, jaką serwuje nam Stephen King w swojej nowej powieści, wciąga. Od książki ciężko się oderwać, choć jednocześnie akcja wcale nie goni na łeb na szyję. Powiedziałabym, że jest dość stateczna. Bliższa swoją dynamiką powieści obyczajowej niż kryminałowi. Co wcale nie znaczy, że nudna. Cały czas coś się dzieje, ale czytelnik nie czuje na karku tego fabularnego pośpiechu.
Ostatnie książki Kinga nie były najlepsze. Później była dość wtórna fabularnie. Instytut, choć całkiem niezły, to i tak daleko mu było do najlepszych książek autora z dziecięcymi bohaterami. Billy Summers to coś nowego, ciężkie tematycznie i jednocześnie odświeżające doświadczenie czytelnicze. Jeżeli miałabym tę książkę ustawić obok innych, to byłaby to świetna i niestarzejąca się Zielona mila.
Polecam ją nie tylko fanom Kinga, ale przede wszystkim czytelnikom szukającym czegoś więcej niż pełnej akcji historii. Książkę możecie znaleźć tutaj.
Sprawdź też:
Ocena Anety
-
10/10
-
10/10
-
9/10
Fragment recenzji
King zazwyczaj świetnie kreuje swoich bohaterów. W postaci Billy’ego Summersa można znaleźć kilka styczności z bohaterami innych powieści autora. Billy, co prawda dopiero zaczyna, ale jest pisarzem. Tak jak choćby Mike Noonan z Worka kości, Jack Torrance z Lśnienia, czy Paul Sheldon z Misery. Moim zdaniem bohaterowie-pisarze Kingowi świetnie się udają. Może dlatego, że autor dobrze ich czuje.