Moon Knight to postać mniej znana niż Iron Man, Kapitan Ameryka, czy też powszechnie lubiany Spider-Man. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. Bez dwóch zdań jest wart uwagi. Jest nietuzinkową postacią, całkowicie inną niż wyżej wymienieni. Wszystko opiera się na jego schizofrenii, złożoności charakterów i zachowań, które prezentuje. W tym tkwi jednak cały jego urok. Jego przygody ciężko przewidzieć, a to co ujrzymy na kolejnej stronie wcale nie jest tak oczywiste. Dużą rolę odgrywa tu oczywiście scenariusz Briana Wooda, ale sam pomysł na bohatera z problemami psychicznymi jest interesujący. Ogromna popularność Marvela w Polsce przyczyniła się do tego, że dostajemy coraz więcej tytułów z serii Marvel NOW! Jedną z nowości z tego roku są komiksy z przygodami wspominanego Moon Knighta i uważam, że obecnie jest to jeden z ciekawszych tytułów z tej serii.
Recenzja komiksu Moon Knight. Tom 2. Z martwych powstaną
Cała fabuła komiksu kręci się wokół osoby Marca Spectora, najemnika, który stracił życie w Egipcie. Został jednak przywrócony do życia przez pradawne bóstwo – Khonshu. Ów byt postanowił nie tylko dać głównemu bohaterowi drugą szansę. Zagościł w jego umyśle i pozwolił mu przywdziać jego postać stając się Moon Knightem, by walczyć ze zbrodniarzami o odkupienie. Jak łatwo się domyślić towarzystwo takiej istoty doprowadziło Marca do szaleństwa, a jego umysł stworzył inne persony, które miały mu pomóc w wypełnieniu zadania obrony Nowego Jorku przed złoczyńcami.
Wydawać by się mogło – banał. Do tego zlokalizowany w Nowym Jorku, a więc miejscu, gdzie ma miejsce akcja połowy tytułów z Marvel NOW!. I wiecie co? Macie rację. Do momentu, w którym pojawia się Moon Knight. Jest w nim coś tajemniczego i nie chodzi tu o twarz skrywaną za białą maską. Z każdym kolejnym rozdziałem, wraz z rozwojem fabuły tego tomu Marc Spencer i jego bardzo nietypowe relacje z Khonshu nie sprawiają, że wzbudza on w nas specjalną sympatię. Nie, on sprawia, że zaczynamy się interesować, co będzie dalej. Co zrobi, albo kto to zrobi. On czy jedno z jego alter-ego. Czy one mu w ogóle przeszkadzają?
Osobiście bardzo wysoko oceniam film Split ze znakomitą rolą Jamesa McAvoya i czytając komiks o przygodach Moon Knighta miałem go, gdzieś z tyłu głowy. To właśnie budzi napięcie i sprawia, że aktualna sytuacja nie będzie miała znaczenia, a bardziej kto się w niej znajdzie. Zadziwiająca jak kreacja głównej postaci, która może wiele zdziałać i mimo tego, że nie ma tu ciągłej akcji, supermocy czy wielkich przeciwników, pozwala zatrzymać przy zeszycie do ostatniej strony.
Kreska – czyli o stronie graficznej
Za rysunkami do komiksu Moon Night stoi Greg Smallwood znany również z Vampironici. Kreska jest minimalistyczna i bardzo oszczędna. Mowa tutaj zarówno o postaciach, jak i panelach prezentujących otoczenie. Mi nie do końca przypadło to do gustu, osobiście wolę bardziej szczegółowe panele. Kolorystyka natomiast pasuje do koncepcji powieści i wyraźnie odznaczająca się biel w momencie pojawiania się Moon Knighta podkreśla jego odrębność od innych. Uważam jednak, że mogłoby być lepiej.
Recenzja komiksu Moon Knight – czy warto?
Uważam, że postać Moon Knighta jest warta jego poznania. Zauważyliście zapewne, że nie specjalnie skupiałem się na fabule komiksu. Nie oznacza to, że była słaba, może bardziej mało wyszukana i świeża. Natomiast osoba głównego bohatera nadała jej innego sensu. Myślę, że pośród tych wszystkich prostolinijnych super herosów warto dać szansę komuś takiemu. Może nie każdemu przypadnie do gustu, może brak wartkiej akcji, co niektórych znuży, ale większość zechce dowiedzieć się więcej na temat Moon Knighta.
Ocena Marcina
-
9/10
-
9/10
-
7/10
-
5/10
-
8/10
Fragment recenzji
Osobiście bardzo wysoko oceniam film Split ze znakomitą rolą Jamesa McAvoya i czytając komiks o przygodach Moon Knighta miałem go gdzieś z tyłu głowy. To właśnie budzi napięcie i sprawia, że nie aktualna sytuacja będzie miała znaczenie, a kto się w niej znajdzie. Zadziwiające jak kreacja głównej postaci może wiele zdziałać i mimo tego, że nie ma tu ciągłej akcji, supermocy czy wielkich przeciwników zatrzymać przy zeszycie do ostatniej strony.