Recenzje

Recenzja: Amerykańscy bogowie – Neil Gaiman

Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman

Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman  Amerykańscy bogowie – Neil Gaiman

W dziale z recenzjami znajdziecie moje poprzednie wypociny i dowiecie się z nich, że należę do osób, które (prze)czytane książki dzielą na kategorie jakościowe. Kategoria, do której trafią „Amerykańscy bogowie” to: przeczytałam, zachwyciłam i będę do niej co jakiś czas wracać. Czyli w mojej ocenie – jakość najwyższa z możliwych.

Dotychczas przeczytana twórczość Gaimana kojarzy mi się z mistrzostwem krótkich treści. I chociaż wydanie autorskie „Amerykańskich bogów” to powieść, która ma ponad 450 stron w formacie zbliżonym do C5, utrzymuję swe zdanie.

Oprócz historii głównej, w której były więzień Cień podejmuje się pracy u niejakiego pana Wednesdaya, czytając  „Amerykańskich bogów” poznacie historie towarzyszące. Są to opowieści o ludziach, których wiara prowadziła bogów na amerykański kontynent. Często mroczne, porywające „opowiadania w powieści” są świetnym przerywnikiem, który pozwala na chwilę oderwać się od przygód Cienia. To dzięki nim zamiast czytać w harmonogramie „jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać”, udało mi się rozłożyć lekturę na kilka dni. Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że te dodatkowe historie są równie dobre i wciągające jak cała książka. Po prostu pozwoliły na wyrwanie się spod czarodziejskiej mocy, wciągającej pióra Gaimana i bardziej zdroworozsądkowe rozplanowanie dni.

W „Amerykańskich bogach” znajdziecie świetnie napisaną opowieść z gatunku fantasy. Niemalże sensacyjną, w której zdarzenia magiczne zmieniają życie Cienia w ciąg zaskakujących i nieprzewidywalnych, często również nieprzyjemnych przygód. Paranormalne zjawiska stają się codziennością, a z czasem krystalizuje się cel, ku jakiemu dąży pracodawca Cienia.

Poznajemy bogów, którzy trafili na amerykański ląd, z reguły nie odnajdując na nim krainy mlekiem i miodem płynącej. Wraz ze śmiercią wyznawców, boska moc staje się coraz mniej potężna. Technologia i postęp cywilizacyjny przywołują na ten świat inne bóstwa. Czy inne znaczy lepsze? Zanim doczytacie do końca nie wszystko okazuje się takim, jakim wydawało się z początku.

Wybaczcie enigmatyczny opis, ale mam wrażenie, że każde powołanie się na to, o czym czytałam w tej książce sprawi, że pozbawię Was przyjemności samodzielnego odkrycia tych zdarzeń. Musicie koniecznie sami sięgnąć po „Amerykańskich bogów” i zasmakować przyjemności ich lektury.

To świetnie napisana, bardzo dobrze zredagowana powieść. Głębia odwołań do baśni, legend i mitów, poszukiwania szczęścia i rozważania, jak wiele można poświęcić, by szczęście osiągnąć zadowolą także miłośników literatury wyższych lotów. Jedna uwaga: język bywa dosadny, autor równie szczegółowo opisuje piękne zdarzenia, jak i przemoc. Gaiman nie idealizuje na tyle, by opis ziemskiego życia bogów oraz ludzi pozbawić i tych nie zawsze przyjemnych elementów. Ale jak to jest opisane… Jestem zachwycona i gorąco polecam!