Był najmniejszy w klasie, jąkał się ze stresu przed wystąpieniami publicznymi, a na szkolnej potańcówce mankiety koszuli miał spięte na śrubki i nakrętki. Jakie historie kryje czterdziesty szósty prezydent Stanów Zjednoczonych? Dowiesz się z autobiograficznej książki Joego Bidena – Spełniając obietnice.
Spełniając obietnice: Joe Biden o polityce i o swoim życiu
Barack Obama powiedział o nim: Prawdziwy lew amerykańskiej historii.
Coś w tym jest, bo Biden od niemal pół wieku żyje polityką, jest w niej obecny na różnych szczeblach. Był senatorem, wiceprezydentem, a teraz, choć dobija już do osiemdziesiątki, wreszcie został prezydentem. Piszę wreszcie, bo do wyścigu o ten urząd stawał dwa razy, o czym pisze w swojej nowej książce – Spełniając obietnice.
Biden lwią cześć autobiografii poświęca polityce. Opowiada m.in. o konfliktach: na Bałkanach, czy w Iraku, w które mocno się angażował. Wspomina też o 11 września i o swoich stosunkach z mediami.
Znajduje w niej też miejsce na osobiste historie – radosne, bolesne, jak tajemnice różańca. Bidena wychowano w duchu katolickim – stąd takie porównanie. Przeprowadza nas przez swoje dzieciństwo, dorastanie i młodość. Szkołę, początki kariery politycznej i tragedie, jakimi los go poczęstował.
Książka zdaje się też nieść przesłanie, że w życiu można pokonać każdą przeciwność.
Od śrubek do spinek od Tiffany’ego
Gdy w rodzinnym domu było krucho z forsą, a mały Joe chciał iść na szkolną zabawę, musiał włożyć za dużą koszulę ojca, a mama spięła mankiety na śrubki i nakrętki. Cała rodzina zawsze wzajemnie się wspierała. W najcięższych chwilach mogli na siebie liczyć. Po latach siostra Bidena, na pamiątkę tamtej potańcówki, podarowała mu srebrne spinki od Tiffany’ego w kształcie śrubek z nakrętkami, żeby nie zapomniał o tym, co w życiu jest ważne.
Czy jego czas wreszcie przyszedł, czy może już minął? Jak wspomniałem, Biden ma prawie osiemdziesiąt lat, a dopiero rozpoczął swoją prezydenturę, czy zatem spełni obietnice? Czas pokaże, a my śledząc jego poczynania, możemy stać się świadkami historii, którą pisze czterdziesty szósty prezydent Stanów Zjednoczonych.
Spełniając obietnice Joego Bidena– recenzja książki
Niemal od początku nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że czytam książkę przygodową. Pióro autora jest lekkie. Akcja toczy się wartko. W narracji czuć amerykańskość – mieszankę pewności siebie i dumy, optymizmu i szerokiego uśmiechu niezależnie od okoliczności. Joe Biden wyniósł to z domu.
„Wstawaj!” To było jego powiedzenie, którego echo słyszałem przez całe życie. Świat dał ci po głowie, rozłożył na łopatki? Mój tato powiedziałby: Wstawaj! Leżysz w łóżku i użalasz się nad sobą? Wstawaj! Przewrócili cię na boisku, upadłeś na tyłek? Wstawaj! Zły stopień? Wstawaj! Rodzice dziewczyny nie pozwalają jej chodzić z chłopakiem katolikiem? Wstawaj!
Nie narzekać? – to takie niepolskie, czy my potrafimy nie narzekać? Zdaje się, że w Polsce narzekanie przeniknęło do krwiobiegu i wręcz w dobrym tonie jest trochę pomarudzić.
Gdy ktoś w tym kraju jest zbyt optymistyczny, musi być coś nie tak… może jest na lekach? Mam wrażenie, że w Polsce wpojono nam narzekanie i nauczono pielęgnować cierpienie i dlatego, podczas czytania książki Bidena, wydaje mi się, że to, w jaki sposób pisze, jest w pewnym sensie nieautentyczne, co nie oznacza, że takie jest.
Po prostu czuję się, jakbym oglądał amerykański film akcji, w którym główny bohater dziarsko idzie do przodu, pozostawiając za plecami płonący drugi plan. Życie ogromnie doświadczyło Bidena, mimo to on zdaje się być twardy i niewzruszony, niczym Arnold Schwarzenegger w Terminatorze.
Szczerość czy kreacja?
Pomimo że Biden, opowiadając o najtrudniejszych osobistych doświadczeniach, odkrywa się na kartach tej książki, to wydaje mi się, że oddzielił się od czytelnika swego rodzaju pancerzem, jakąś niewidzialną barierą. Może będąc przez całe życie politykiem, robi to podświadomie. Pokazuje tylko to, co chce i w taki sposób, w jaki chce, żebyśmy to widzieli.
Po tej lekturze nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Biden trochę kreuje się na bohatera, pełnego cnót królewicza na białym rumaku. Jak dla mnie jego obraz jest zbyt wyidealizowany. Niemal zawsze w pozytywnym świetle. Zawsze w obronie uciśnionych. Zawsze gotowy pomóc.
Niemniej jednak książkę czyta się ciekawie, a głównego bohatera nie sposób nie polubić.
Po tę pozycję zapewne sięgną czytelnicy zainteresowani polityką, szczególnie amerykańską. Jednak moc tej książki tkwi w tym, że może ona przykuć uwagę ludzi nieinteresujących się polityką. Jest ciekawie napisana i mimo że ma ponad 500 stron, to zanim się obejrzysz, czytelniku, będziesz po lekturze.
Książka Joego Bidena Spełniając obietnice, wyszła nakładem wydawnictwa Znak i dostępna jest tutaj.
Autor recenzji: Łukasz Kozłowski
Sprawdź też:
Ocena Łukasza
-
8/10
-
7/10
-
7/10
-
7/10
Fragment recenzji
Niemal od początku nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że czytam książkę przygodową. Pióro autora jest lekkie. Akcja toczy się wartko. W narracji czuć amerykańskość – mieszankę pewności siebie i dumy, optymizmu i szerokiego uśmiechu niezależnie od okoliczności. Joe Biden wyniósł to z domu.