Recenzja książki Mock. Ludzkie zoo
Dziś przed Wami recenzja książki Mock. Ludzkie zoo, której autorem jest Marek Krajewski. Jak sądzę, nie trzeba go przedstawiać miłośnikom polskich kryminałów. Jeśli jednak dopiero zaczynacie swoją przygodę z tym gatunkiem, warto wspomnieć, że pisarz ma na koncie aż 16 bestsellerowych powieści. Choćby dlatego z wielkim entuzjazmem zabrałam się do czytania recenzowanej dziś książki. Bo jak do tej pory nie było mi w ogóle po drodze, by sięgnąć po twórczość Krajewskiego. Jakie są moje wrażenia? Z przyjemnością się nimi z Wami podzielę.
Recenzja książki Mock. Ludzkie zoo i nieludzkie praktyki
Zacznę od tytułu, bo już po krótkim czasie z nosem w książce okazało się, że moje przeczucia były nieco mylne. Spodziewałam się okrutnej historii, w której człowiek pokaże swoje najgorsze z możliwych oblicz, wręcz zezwierzęcenie. Właściwie dużo się nie pomyliłam, jednak nigdy bym nie przypuszczała, że tytuł książki powinnam interpretować bardziej dosłownie. W tym miejscu nie zdradzę nic więcej, bo przecież nie chcę odbierać Wam przyjemności z osobistego odkrywania tej mrocznej opowieści.
Przede wszystkim podobał mi się klimat historii i obraz Wrocławia z 1914 roku. Wędrując za bohaterem, odkrywałam najróżniejsze zakamarki, wąskie uliczki czy popularne lokale. Często łapałam się na tym, że moja wyobraźnia niezwykle łatwo reaguje na opisy Krajewskiego. Bez większego trudu potrafiłam wyobrazić sobie daną scenę lub miejsce. Wcale mnie nie dziwi, że powieści tego pisarza są tak poczytne. Bowiem sposób narracji przypadnie do gustu każdemu, kto nie lubi przedzierać się przez ściany niepotrzebnego tekstu czy trudnych słów oraz zagmatwanych stwierdzeń i tez. W dwóch słowach: prosto i konkretnie.
Jeśli chodzi o samą postać Mocka, to zacznę od pozytywnych elementów. Rzadko zdarza się, aby autor tak rzetelnie trzymał się rysopisu i charakteru bohatera. Spotykałam się z książkami, gdzie w trakcie trwania historii cechy charakterystyczne danych postaci rozmywały się wraz z rozwojem fabuły. Elementy, za które polubiło się jakiś charakter, nagle w niewyjaśniony sposób znikały lub ulegały znaczącemu osłabieniu. U Krajewskiego tego nie ma. Mock od początku do końca nie rozstaje się ze swoimi obsesjami dotyczącymi czystych butów, markowych ubrań czy innych odchyleń, które tworzą go tym, kim jest.
Nie może zabraknąć jakiegoś „ale”
Oczywiście, nie może być zbyt słodko. Wspomniałam, że postać Mocka była spójna przez całą powieść. Oczywiście o tyle, o ile spójny może być człowiek, który odkrywa tak przerażające rzeczy, jak on. To, co zdecydowanie raziło moje oczy i drażniło umysł, to kwestie wypowiadane przez Mocka. Było kilka takich momentów, kiedy czułam zażenowanie i robiłam chwilowy przystanek, by zastanowić się, czy aby na pewno dane słowa padły w odpowiednim kontekście. Po prostu, kiedy Mock otwierał usta, w moich oczach tracił na atrakcyjności. Naprawdę, nie wiem, czy to tylko moje prywatne odczucia. Być może wynika to z faktu, że nie miałam przyjemności zaznajomić się z innymi historiami, w których występuje ten bohater. Być może czasem był to wynik tego, że autor chciał uniknąć wulgaryzmów czy jakiegoś dosadnego słowa. Myślę jednak, że w pewnych chwilach najlepszą odpowiedzią byłoby milczenie Mocka.
Recenzja książki Mock. Ludzkie zoo – jeszcze trochę na zakończenie
Czy recenzja książki Mock. Ludzkie zoo ułatwi Wam podjęcie decyzji, czy sięgnąć po tę powieść? Mam nadzieję, że tak. Powinni przeczytać ją wszyscy, którzy uważają się za miłośników kryminalnych powieści. Oryginalny temat i doskonała fabuła, stworzona na jego podstawie to ogromny plus tej książki. Nie jest to schematyczna opowieść o poszukiwaniu mordercy niewinnych i przypadkowych istot. Chociaż akcja powieści dzieje się w latach, które mamy już za sobą, to Krajewski skłania odbiorcę do refleksji nad ludzką kondycją również w obecnych czasach.
Ocena Pauliny
-
8/10
-
7/10
-
8/10
-
7/10
-
8/10
Fragment recenzji
Przede wszystkim podobał mi się klimat historii i obraz Wrocławia z 1914 roku. Wędrując za bohaterem, odkrywałam najróżniejsze zakamarki, wąskie uliczki czy popularne lokale. Często łapałam się na tym, że moja wyobraźnia niezwykle łatwo reaguje na opisy Krajewskiego. Bez większego trudu potrafiłam wyobrazić sobie daną scenę lub miejsce. Wcale mnie nie dziwi, że powieści tego pisarza są tak poczytne. Bowiem sposób narracji przypadnie do gustu każdemu, kto nie lubi przedzierać się przez ściany niepotrzebnego tekstu czy trudnych słów oraz zagmatwanych stwierdzeń i tez. W dwóch słowach: prosto i konkretnie.