Pamiętniki wampirów – książki vs serial
Ekranizacje książek zawsze są gorącym tematem. Czytelnik ma jasno określone wyobrażenie świata przedstawionego na papierze i często widok na ekranie jest rozczarowujący. Z Pamiętnikami wampirów rzecz ma się inaczej.
Autorką serii książek jest L. J. Smith. Na kanwie jej powieści stacja telewizyjna CW stworzyła serial bijący rekordy popularności. Doczekał się już nawet spin-offu (serial The Originals). Dla niezorientowanych jest to opowieść o dwóch braciach, którzy przypadkiem są też wampirami. Walczą o względy nastoletniej Eleny. Taki wampirzy romans z tajemnicą z przeszłości w tle.
Między książką a serialem jest mnóstwo różnic. Zacznijmy od głównej bohaterki, Eleny Gilbert. W książce jest piękną blondynką, czytając miałam przed oczami Dianę Agron (aktorka z serialu Glee). Tymczasem zagrała ją nie mniej atrakcyjna Nina Dobrev, brunetka o brązowych oczach (z pochodzenia jest Bułgarką). W książce ma czteroletnią siostrzyczkę Margaret, natomiast w serialu zmienia się ona w nastoletniego brata Jeremiego. Widocznie serial potrzebował więcej przystojnych aktorów, żeby przyciągnąć widzów. W serialu najlepsze przyjaciółki Eleny to Bonnie i Caroline. Scenarzyści pominęli trzecią z nich: Meredith. Natomiast Bonnie z rudej czarownicy wywodzącej się od irlandzkich druidów zamieniła się w czarnoskórą potomkinię czarownic z Salem. Nawet miasteczko inaczej nazywa się w książce (Fell’s Church), a inaczej w serialu (Mystic Falls).
Rywalizacja Braci Stefano i Damona o względy Eleny była do przewidzenia zarówno w książce, jak i w serialu. Po drodze trup ściele się gęsto, a tajemnice się mnożą. Niestety tu moje porównanie książki z serialem się kończy. Dlaczego? Ano dlatego, że dałam radę przeczytać tylko półtorej tomu. W moim przypadku najpierw zaczęłam oglądać serial, dopiero w okolicach drugiego sezonu postanowiłam przeczytać książkę. I mimo szczerych chęci nie wytrwałam nawet do końca drugiego tomu. Pomijam już nawet wszystkie te różnice. Główna bohaterka książki jest w moim odczuciu niesamowicie… infantylna. Typowa szkolna piękność otoczona wianuszkiem koleżanek, dopuszczająca do swego grona jedynie popularne osoby. A jej wielkie uczucie do Stefano wyglądało mniej więcej tak: „O, nowy chłopak w szkole. Hmm…przystojny. Tak, kocham go, będzie mój”. Postacie w książce są płytkie, dialogi nieciekawe. Moim zdaniem scenarzyści CW odwalili kawał dobrej roboty. Może dalej książka się rozkręciła, nie wiem. Nie miałam cierpliwości żeby się o tym przekonać.