Noc poślubna to kryminał autorstwa Przemysława Borkowskiego, wydany przez Czwartą Stronę. Nie bez wstydu przyznam się, że nazwisko brzmiało znajomo, ale dopiero patrząc dłuższą chwilę na zdjęcie na skrzydełku książki pojęłam, że autorem jest członek Kabaretu Moralnego Niepokoju! Sięgnęłam akurat po ten tytuł na początek, ponieważ chciałam przeczytać coś jednotomowego. Czy było warto? Podzielę się z Wami swoimi wrażeniami.

Noc poślubna – parę zdań na początek.

Justynę i Kamila poznajemy w dniu ich ślubu. Dniu, który powinni pamiętać do końca życia. Raczej z pewnością tak będzie, ale czy będą to miłe wspomnienia? Cóż mogę powiedzieć… Para Młoda po ceremonii w kościele dociera na salę weselną. Okazuje się, że w budynku nie działa klimatyzacja. Rozumiecie. Lato, upał, wesele, brak klimy. Goście z kieliszkami szampana kryją się w ogrodzie w cieniu wątłych drzewek. Fachowiec wezwany, trzeba czekać. Parę chwil później Kamil poznaje teścia. Nie było to zbyt miłe powitanie, krótko mówiąc. Na dodatek ślub w kościele był jednostronny, ponieważ Kamil jest ateistą. W związku z tym wujek Justyny wyszedł z mszy, żeby nie uczestniczyć w tym cyrku. I nie dotarł do domu weselnego. Ojciec Młodego zgubił telefon. Jego świadek z kolei chadzał od czasu do czasu do łazienki, by „przypudrować nosek”. A to tylko kilkanaście pierwszych stron.

Noc poślubna – o co tyle hałasu?

Powiem tak – wszystko, co mogło pójść nie tak na weselu… poszło totalnie nie tak! A jak jeszcze przyszedł czas na krojenie tortu i nóż był brudny, to powiem Wam, że gdyby to było moje wesele, to bym walnęła wszystko i z płaczem ruszyła w Bieszczady. Albo gdziekolwiek. Byle nie do lasu, ponieważ w sąsiedztwie domu weselnego rozciąga się Las Wisielców. Miejscowi opowiadają legendy, jakoby dochodziło tam do samobójstw. A na dodatek w czasach wojny pewien człowiek wzbogacił się w bardzo, ale to bardzo niehumanitarny sposób, pod przykrywką ukrywania Żydów w piwnicy. Koniec końców skończył na gałęzi.

W pewnym momencie Kamil trafił do tego lasu. Oczywiście w lesie bywa błotniście, o czym szybko się przekonał, lądując w rowie. Tak, w ślubnym garniturze. Całe szczęście, że recepcjonista, a zarazem właściciel pensjonatu, miał stary garnitur po zaginionym przed laty bracie. Kamilowi było już wszystko jedno, przebrał się i wypił parę głębszych, bo nie mógł patrzeć na świeżo poślubioną żonę, którą jawnie podrywał jego świadek. A potem było już coraz gorzej. Tak, mogło być jeszcze gorzej.

Noc poślubna – recenzja

Słuchajcie, serio wczułam się w tę opowieść, brzuch miałam ściśnięty, nie byłam w stanie odłożyć tej książki. Po pierwsze – tragedie organizacyjne.  Po drugie – pijany wujek (element stały na każdym chyba weselu) i przerażające legendy. A dodajmy do tego jeszcze upiorne duchy przeszłości, rodzinne sekrety, tłumione od lat. Naprawdę grubo!

No i właśnie – chyba za grubo. Pod koniec byłam zmęczona nadmiarem wrażeń, mnogością wątków, które mam wrażenie nie do końca zostały domknięte… Zaczęłam gubić się, niczym w ciemnym lesie. Chociaż elementy grozy zapowiadały się ekscytująco, to osobiście mam mieszane uczucia. I bardzo drażniły mnie literówki. Ale wszystko to nie zniechęciło mnie na pewno do tego autora. Może macie już za sobą jakieś książki Przemysława Borkowskiego i coś możecie polecić?

Książkę znajdziecie tutaj.

 

Moja ocena
  • 8/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 8/10
  • 6/10
    Moje odczucia po przeczytaniu tej książki. - 6/10
  • 8/10
    Czy książka trzyma w napięciu? - 8/10
7.3/10

Fragment recenzji

Noc poślubna to przykład wesela, które na pewno każdy zapamięta do końca życia. I to niekoniecznie pozytywnie. Problemy organizacyjne to drobiazg. Dodajmy do tego jeszcze elementy grozy, sekrety rodzinne, ukrywane od lat, przerażające legendy. To wszystko sprawi, że nie będziecie w stanie odłożyć tej książki!