Recenzja: Anioł w kapeluszu – Monika Szwaja
Anioł w kapeluszu – Monika Szwaja
W listopadzie ukazała się kolejna powieść Anioł w kapeluszu, napisana przez Monikę Szwaję. Jest to piętnasta książka w dorobku pisarki. Pani Monika jest absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracowała w szczecińskiej telewizji oraz jako nauczycielka języka polskiego i historii w małej miejscowości w Karkonoszach. Obecnie zajmuje się pisaniem książek i prowadzeniem swojego własnego wydawnictwa SOL. Każda z napisanych przez nią powieści ma swoje całkiem pokaźne grono fanów (głównie fanek).
Przeczytałam kilka powieści autorstwa Moniki Szwai. Wszystkie mi się podobały, dlatego z zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną pozycję. I nie rozczarowałam się.
Z opisu na okładce dowiedziałam się, że książka opowiada o losach trójki uciekinierów: emerytowanej uczonej, nadrzecznego kloszarda i nastolatka z załamaniem nerwowym. Aby go z tego wyciągnąć dwójka dorosłych posuwa się do przestępstwa. Całość rozgrywa się, jak większość powieści tej autorki, ze Szczecinem w tle. Tyle informacji od wydawnictwa. A w środku…
Emerytowaną uczoną okazuje się Jaśmina Taranek, niezwykle popularna pani psycholog mieszkająca w Warszawie. Po nieoczekiwanym zgonie kochanego męża musi stawić czoło samotności. Na domiar złego trójka dorosłych synów również postanawia opuścić rodzinny dom. Niestety, Jaśmina nie jest w stanie przeprowadzić na sobie terapii i postanawia przeprowadzić się do domu rodzinnego w Szczecinie, przygarniając po drodze Maszę, emerytowanego psa policyjnego.
Nastolatkiem z nerwicą jest Jonasz, którego matka doprowadziła do skrajnego wyczerpania fizycznego i psychicznego nakładając na chłopca mnóstwo zajęć pozaszkolnych. Chłopak w końcu nie wytrzymał presji i postanowił uciec. Wskoczył do pociągu i trafił do Szczecina, gdzie znalazł go wspomniany wyżej kloszard.
Kloszardem jest Miron, tajemnicza postać. Od razu zaskarbił sobie przyjaźń Jaśminy, a wspólne „przestępstwo”, jakim było zatrzymanie Jonasza u siebie jeszcze ich zbliżyło.
Wśród głównych bohaterów jest też Miranda, nie wspomniana w opisie wydawnictwa. To studentka polonistyki cierpiąca na depresję po nieudanym związku i ciąży.
Mniej więcej połowa książki podzielona jest na części: strona Jaśminy, strona Jonasza i strona Mirandy. Dlatego początkowo zastanawiałam się: gdzie jest pan kloszard? Ale nic w przyrodzie nie ginie, znalazł się również kloszard. Podział na rozdziały kończy się, kiedy losy bohaterów się splatają: Jaśmina i Miron przygarniają Jonasza, pomagają mu uporać się z problemami. Miranda, niedoszła synowa Jaśminy, pomaga chłopcu w nauce polskiego.
Jak zwykle u Szwai można spotkać bohaterów z poprzednich powieści. Zawsze mam frajdę w odnajdywaniu znajomych postaci. Nie zdradzę jacy znajomi pojawili się w Aniele w kapeluszu, może też to lubicie.
Książka czyta się bardzo przyjemnie. Porusza nieco smutne tematy, ale na szczęście pani Monice nie brakuje poczucia humoru. Niejednokrotnie czytelnik zaśmieje się na głos. Głównych bohaterów gnębi ta sama przypadłość: samotność. Radzą sobie z nią na różne sposoby. Na szczęście są wokół nich osoby, które chcą im pomóc. Jednym z przesłań tej książki jest: „Nie jesteś sam”. Drugim: „Nie samą pracą człowiek żyje”. Przykładem jest tu historia Jonasza i jego rodziców oraz tajemnicza historia Mirona.
Książka Anioł w kapeluszu skradła moje serce, na pewno jeszcze po nią sięgnę, w celach terapeutycznych. Książkę podsunęłam też mamie. Określiła ją jako najcieplejszą w dorobku pani Moniki.