Zanim przeczytałam książkę, którą za chwilę przedstawię uświadomiłam sobie, jak bardzo mało wiem o Nepalu. Ot, kolorowe sari, uliczne stragany, blisko Indii, to zapewne jest tam podobnie. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam o tym państwie absolutnie NIC. A już na pewno nie miałam bladego pojęcia o tym, w jaki sposób traktowane są tam kobiety. Autorka książki, Edyta Stępczak, jest dziennikarką i działaczką humanitarną. Mieszkała w Nepalu pięć lat. Już na początkowych stronach zdradza, że nie może zrozumieć dlaczego w kraju, w którym oddaje się hołd tylu boginiom. „Urodzić się kobietą to przekleństwo, to oznaka złej karmy”: tak bowiem głosi nepalskie przysłowie. Burka w Nepalu nazywa się sari to reportaż o życiu Nepalek. Już te wielkie smutne oczy, patrzące na nas z okładki zapowiadają ciężkie historie…
O czym jest ta książka?
Z tylnej części okładki możemy dowiedzieć się, skąd taki tytuł. Uderza tu podobieństwo do muzułmanek i ich odzienia. Pod zwiewnymi, często barwnymi sari kryją się czarne jak smoła problemy kobiet. Najogólniej – syn jest darem od losu, córka nie, bo trzeba dać jej posag. A po zamążpójściu odchodzi do domu męża, więc rodzice tracą siłę roboczą. Co innego syn! Dzięki niemu taką pomoc się zyskuje, gdy się żeni i synowa wprowadza się do jego domu. Gdzie najczęściej jest traktowana gorzej niż zwierzę.
Z pewnością słyszeliście niejednokrotnie o przypadkach polania benzyną i podpaleniu młodych kobiet, pozorowanych na wypadek lub samobójstwo. Dodam do tego jeszcze setki tysięcy aborcji przeprowadzonych na płodach płci żeńskiej. Czy wciąż praktykowane izolowanie miesiączkujących dziewczynek w namiotach oddalonych od domu. To naprawdę tylko kropla w morzu okropieństw spotykających dziewczyny w Nepalu. Całe szczęście, że tradycja odeszła już, choć niechętnie i nie tak całkiem dawno, od rytuału sati, czyli spaleniu wdowy żywcem ze zmarłym mężem.
W tym momencie nikogo nie zdziwi jeśli wspomnę jeszcze, że jeśli żona nie da mężowi syna, ten może wziąć sobie drugą, a pierwszą wygnać z domu. A wierzcie mi, próbują i próbują, nawet po kilkanaście razy. A tak liczne porody wywołują ogromne spustoszenie w organizmach, często ledwo nastoletnich dziewczyn.
Światełko w tunelu
Całe szczęście, istnieje kilka organizacji pozarządowych wspierających nepalskie kobiety. Te, które doświadczyły przemocy, te które mają za sobą liczne próby samobójstw, jak i te, które są ofiarami handlu ludźmi. I o ile moja recenzja może wydać się błaha, tak już autentyczne historie spisane przez Autorkę sprawią, że włos się jeży. Te stowarzyszenia biorą na swoje barki również edukację dzieci, bo z tym jest naprawdę, naprawdę krucho. I jest coraz lepiej, a co więcej: mężczyźni-wolontariusze są tam obecni i mile widziani. Wzruszyła mnie historia pana, który spędził lata na budowie maszyny do produkcji podpasek, bo i do tego Nepalki dostępu nie mają.
Recenzja książki Burka w Nepalu nazywa się sari
Długo nie mogłam przebrnąć przez tę pozycję, nie z powodu formy, bo jej nie mam nic do zarzucenia, lecz treści. Co kilka stron przerywałam lekturę wypowiadając słowa powszechnie uznawane za wulgarne. Jestem w szoku do tej pory. Niemniej jednak książkę polecam. Polecam dlatego, żebyśmy my, walczący o równouprawnienie na tej szerokości geograficznej, na której mieszkamy, dostrzegli może niekoniecznie to, że inni mają gorzej. Ale byśmy docenili to, co już osiągnęliśmy, a co w Nepalu przez najbliższe kilkadziesiąt lat (ale oby nie!) pozostanie tylko w sferze marzeń milczących kobiet.
Moja ocena
-
8.7/10
-
9.4/10
-
8.7/10
Fragment recenzji
Zanim przeczytałam książkę, którą za chwilę przedstawię uświadomiłam sobie, jak bardzo mało wiem o Nepalu. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam o tym państwie absolutnie NIC. Nie do pojęcia jest, dlaczego w kraju, w którym oddaje się hołd tylu boginiom, urodzić się kobietą to przekleństwo, to oznaka złej karmy. Długo nie mogłam przebrnąć przez tę pozycję, ale nie z powodu formy, bo jej nie mam nic do zarzucenia, ale z powodu treści. Książka przedstawia sytuację kobiet w Nepalu, gdzie najczęściej są traktowane gorzej niż zwierzę.