Recenzja nowej książki Nosowskiej Powrót z Bambuko
Herbata stygnie, zapada zmrok, a pod piórem ciągle nic. Tak mogłabym zacząć tę recenzję. Czy dlatego, że nie mam nic do powiedzenia? Albo książka jest fatalna i szkoda czasu na pisanie o niej? Nic z tych rzeczy! Nosowska porusza wiele ważnych wątków, więc jakiś czas zastanawiałam się, jak ugryźć temat. A do tego jestem fanką jej twórczości – jak tu sprawiedliwie i na chłodno ocenić swoją idolkę? Wreszcie jednak nadszedł ten moment: wychodzę z Bambuko! Przed Wami recenzja nowej książki Nosowskiej — Powrót z Bambuko.
Recenzja nowej książki Nosowskiej – gdzie leży Bambuko?
Nosowska już na pierwszych stronach kreśli mapę życiowych doświadczeń:
Ja wyobrażam sobie, że Bambuko to kraina, która rozpościera się poniżej Krainy Przytomości. Spadamy do Bambuko, a konkretnie jesteśmy strącani, przez specjalizujące się w strącaniu do Bambuko jednostki typu rodzina, znajomi lub twory systemowe, takie jak szkoła, Kościół, państwo.
Żadna z osób wysłanych do Bambuko nie czuje się tam dobrze na dłuższą metę. Istnieje jednak droga ucieczki – trzeba wspiąć się Schodami Olśnień z powrotem do Krainy Przytomności. W Powrocie z Bambuko Nosowska opisuje swoją mozolną drogę dochodzenia do siebie.
Każdy z felietonów zebranych w książce to zapis przemyśleń, spostrzeżeń i wniosków, do których, pokonując stopień za stopniem, doszła autorka. Nosowska nie stawia się w roli żadnego „kołcza” czy wszechwiedzącego guru (czytałam takie opinie w recenzjach w sieci, ale z całą pewnością się z nimi nie zgadzam). Nie formułuje jedynie słusznych prawd oświeconych i nie daje gotowych recept na życie. Ze Schodami Olśnień jest bowiem tak, że każdy musi przejść je sam. A Nosowska po prostu dzieli się swoimi doświadczeniami w pokonywaniu kolejnych stopni.
Co ludzie powiedzą?
Na scenie uwielbiana od lat, popularna wokalistka, poza sceną – niezwykle wrażliwa, niepewna i poszukująca siebie kobieta: córka, matka i żona. Nosowska w wielu fragmentach Powrotu z Bambuko prowadzi nas za kulisy swojego życia i dzieli się bardzo prywatnymi szczegółami.
Mogłoby się wydawać, że dla popularnej osoby takie odsłonięcie kart to jak bramka samobójcza: pożywka dla portali plotkarskich, zniechęcenie części słuchaczy lub znajomych z branży spowodowane dobitną szczerością. Nosowska doszła jednak do takiego punktu, w którym ona sama dyktuje warunki w swoim życiu i zachęca czytelników do podążenia jej śladem:
Ludzie zawsze powiedzą to, co chcą powiedzieć, bez względu na to, co zrobimy. Dlaczego im nie pozwolić? Dlaczego nadawać rangę ich słowom? Wszyscy przecież umrzemy. Mało tego: możemy umrzeć w jednej chwili, bez ostrzeżenia. Czy nie fajnie byłoby przeżyć czas, jaki mamy, zgodnie z własnoręcznie napisanym – bez cenzury, ale też autocenzury – scenariuszem?
Dziecko z fotografii
Temat dzieciństwa i tego, jaki ogromny wpływ ma ono na całe nasze życie, często pojawia się w książce. Nosowska rzuca ostre światło na pokoleniową sztafetę, w której dorosłym automatycznie, jakby domyślnie przypisywana jest ranga autorytetów. Bez ubarwiaczy opisuje to, jak starsi temperowali jej indywidualność, swobodę i poczucie własnej wartości. Opowieść o pierwszej komunii czy marzeniach o dołączeniu do lokalnego zespołu tanecznego mocno złapały mnie za serce.
Nosowska proponuje czytelnikom pewnego rodzaju ćwiczenie, które ma ułatwić odnalezienie w sobie tłumionego przez lata głosu wewnętrznego dziecka. Polega ono na przyjrzeniu się swojej fotografii z dzieciństwa, aby obudzić w sobie dawne emocje. To właśnie te emocje mają umożliwić przebicie się przez nadbudowane warstwy utartych schematów i odkrycie swojego właściwego ja. Sprawdziłam na sobie, polecam Wam ten eksperyment – może nie wywróci Waszego życia do góry nogami, ale pozwoli spojrzeć na siebie inaczej.
Recenzja nowej książki Nosowskiej Powrót z Bambuko
W czasie lektury miałam wrażenie, jakbym oglądała instagramowe filmiki Nosowskiej – w felietonach zdecydowanie można odczuć charakter autorki. Choć książka jest napisana świetnym językiem, ma wątki humorystyczne i w ogólnym rozrachunku dodaje otuchy, ze względu na wagę niektórych tematów nie powiedziałabym, że czyta się ją lekko. A już na pewno nie połknęłabym jej na raz – zalecam dawkowanie codzienne, w mniejszych porcjach, aby zdążyć przetrawić przeczytane teksty.
Nie ukrywam, że jestem fanką poczucia humoru, intelektu i lekkości językowej Nosowskiej. Stąd moja ocena książki może nie być do końca sprawiedliwa – starałam się, ale cóż, opinie rządzą się własnymi prawami! 😉
Wiem jednak, że nie jestem jedyną osobą, której lektura Powrotu z Bambuko dostarczyła materiału do przemyśleń czy impulsu do zmian. Dlatego z czystym sumieniem polecam Wam ją do przeczytania. Nawet jeśli nie zgadzacie się z opiniami Nosowskiej, nie macie podobnych do niej doświadczeń – ta książka pozwala złapać dystans. A gdy mamy dystans do siebie i świata, trudniej nas zapędzić w to nieszczęsne Bambuko!
Wszystkim, którzy brzmią jak znani mi dorośli i każą usiąść na karnego jeża za to, że żyję, jak chcę, mówię serdeczne: Bez jaj.
W bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie ślubuję sobie miłość, wierność i uczciwość własną. Dołączajcie.
PS Powrót z Bambuko znajdziecie TUTAJ!
Zobacz także:
Moja ocena
-
10/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji
Każdy z felietonów zebranych książce to zapis przemyśleń, spostrzeżeń i wniosków, do których, pokonując stopień za stopniem, doszła autorka. Nosowska nie stawia się w roli żadnego „kołcza” czy wszechwiedzącego guru (czytałam takie opinie w recenzjach w sieci, ale z całą pewnością się z nimi nie zgadzam). Nie formułuje jedynie słusznych prawd oświeconych i nie daje gotowych recept na życie. Ze Schodami Olśnień jest bowiem tak, że każdy musi przejść je sam. A Nosowska po prostu dzieli się swoimi doświadczeniami w pokonywaniu kolejnych stopni.