Wyborny trup – recenzja książki Agustiny Bazterriki
Ta książka rozbiera człowieka do naga, a nawet jeszcze bardziej – na części, aż do cielesnych wnętrzności i emocjonalno-duchowego wnętrza. Co mamy w środku? Czy(m) różnimy się od zwierząt? Gdzie leżą nieprzekraczalne granice człowieczeństwa? Kto o nich decyduje? Czy to w ogóle są kwestie podlegające czyjejkolwiek decyzji? Do zadawania takich pytań sprowokował mnie Wyborny trup. Recenzję książki Agustiny Bazterriki znajdziecie poniżej.
Wyborny trup — recenzja
Uwaga! Omawiana książka oraz niniejsza recenzja podejmują szokujące i kontrowersyjne kwestie (między innymi kanibalizm), odnoszą się do brutalnych i makabrycznych treści. Jeśli nie odpowiadają wam takie tematy, lepiej przerwijcie czytanie w tym miejscu. Ponadto uważam, że książka jest nieodpowiednia dla osób niepełnoletnich (jest to jednak moja osobista opinia, nie spotkałam się z odgórnie nałożonymi na czytelników ograniczeniami wiekowymi). Jeżeli powyższe kwestie nie stanowią dla was przeszkody, zapraszam do lektury recenzji.
Krwawa dystopia
Półtusza. Ogłuszacz. Linia uboju. Myjka biczowa. Te słowa pojawiają się w jego głowie z druzgoczącą mocą. Wykańczają go. Ale nie tylko słowa. Do tego krew, ciężkawa woń, automatyzacja, działanie bez refleksji. Wdzierają się do jego umysłu nocą, biorą go z zaskoczenia. Budzi się zlany potem, ponieważ wie, że czeka go kolejny dzień zarzynania ludzi.
Bez pardonu. Tak zaczyna się powieść i taka też jest do samego końca. Książka wprowadza nas w akcję jak cios obuchem: autorka od razu zderza nas z rzeczywistością świata po Przemianie.
Na czym polegała Przemiana? Wśród zwierząt wykryto śmiercionośny wirus, który mógłby przenieść się na ludzi, a dodatkowo sprawił, że samo mięso zwierząt stało się trujące. Na skutek decyzji światowych rządów oraz ogólnego strachu, zwierzęta wszystkich gatunków zostały więc wymordowane, w celu ocalenia ludzkości.
W książkowym świecie ludzie nie potrafią (a może nie chcą?) jednak obejść się bez jedzenia mięsa, dlatego doszło do zalegalizowania kanibalizmu. Ludzie zostali podzieleni na tych, którzy zjadają mięso, oraz tych, którzy są zjadani, a przedtem hodowani i zarzynani. O tej drugiej grupie zabrania się jednak mówić jako o ludziach – stali się „sztukami”, „okazami”, „samcami” i „samicami”.
W tej rzeczywistości żyje główny bohater książki, Marcos, pracownik rzeźni. Poza trudami swojej pracy mierzy się także z osobistymi tragediami: umarł jego kilkumiesięczny, wyczekiwany syn, żona wyprowadziła się z domu, a schorowany ojciec nie poznaje go i zbliża się do kresu życia w domu opieki.
Któregoś dnia mieszkający samotnie Marcos dostaje niechciany prezent: „samicę”, specjalny „okaz”. Wszelkie kontakty ze „sztukami”, są zakazane pod karą śmierci. Obecność „samicy” staje się jednak początkiem zmian w życiu mężczyzny.
Niebezpieczeństwo przyzwyczajenia
Absurdalność świata przedstawionego w książce aż kłuje w oczy: przecież można żyć bez mięsa! Władze, autorytety, wielkie przedsiębiorstwa i korporacje przekonują jednak i podają dowody na to, że białko roślinne nie wystarcza ludziom do prawidłowego funkcjonowania. Przedstawiają Przemianę, jako krok konieczny dla ochrony ludzkości. Wymieniają płynące z niej korzyści: zmniejszenie przeludnienia, wyeliminowanie biedy, ochronę środowiska naturalnego.
Absurd i groza całej sytuacji rozmywają się niemal niepostrzeżenie: nikt nie zastanawia się na przykład, dlaczego nie rozpoczęto badań nad produkcją syntetycznego mięsa. Wszyscy doskonale za to wiedzą, co dzieje się w rzeźniach i na kim prowadzone są eksperymenty w laboratoriach. Granice człowieczeństwa okazały się podważalne, umowne i płynne. Ludzie zaakceptowali Przemianę.
Słowa wygodne, higieniczne. Zgodne z prawem
Niezwykle ważnym elementem, który ułatwia władzy utrzymanie takiego stanu rzeczy, jest język. Ma on wyraźnie odczuwalny wpływ na rzeczywistość, kształtuje myślenie i działanie społeczeństwa:
Paczka miała etykietę „mięso specjalne” i wyszczególnienie zawartości: kończyna górna, przy czym strategicznie nie używano słowa „ręka”. Z czasem Spanel dołożyła stopy, prezentując je na podściółce z sałaty z etykietą „kończyna dolna” […]. Po niedługim czasie ludzie, opierając się na nazewnictwie z rozbioru drobiu i wieprzowiny, zaczęli określać kończyny górne łapkami, dolne zaś nóżkami. To przyzwolenie społeczne, a także inne zdrobnienia, niwelujące odrazę, sprawiły, że i przemysł katalogował części w ten sposób.
Symboliczne znaczenie ma też fakt, że ludzi przeznaczonych do hodowli pozbawiano strun głosowych. „Okazy”, które były przeznaczone na rzeź już od urodzenia, pozbawione zostały świadomości sytuacji, rozumienia świata, narzędzia kształtowania rzeczywistości. Język ma ogromną moc, co autorka często podkreśla w powieści.
Zwierzęce (?) instynkty
Fabuła Wybornego trupa toczy się wokół Marco, którym miotają sprzeczne siły. Ile ma w sobie ludzkich uczuć? Do jakiego stopnia kierują nim zwierzęce odruchy i instynkty? Wewnętrzna walka bohatera trwa aż do samego końca. A może walka była tylko pozorna, a rządził nim jedynie biologiczny mechanizm? Tego nie zdradzę.
Mogę jednak napisać, że postać Marco jest wiarygodna i jego losy obchodziły mnie jako czytelnika. Chciałam wiedzieć, co zrobi dalej, dokąd zaprowadzą go jego decyzje – i te zawodowe, i te odnoszące się do „samicy”. Czy można znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla działań Marco, zrozumieć jego sytuację? Nie ma na to prostych odpowiedzi. Ten bohater zdecydowanie nie jest czarno-biały.
Wyborny trup – recenzja. Moje przemyślenia
Przed lekturą obawiałam się, że głównym kierunkiem w powieści będzie dążenie do szokowania czytelnika, że brutalność i kontrowersja będą ustawione na pierwszym miejscu po to, żeby o książce zrobiło się głośno. Po przeczytaniu mogę napisać, że powieść owszem, jest brutalna, naturalistyczna i niełatwa w odbiorze, ale moim zdaniem wszystko to służy innemu celowi niż zwykłe wzbudzanie sensacji.
Wyborny trup to według mnie przestroga przed popadaniem w wygodę braku refleksji. W trybach automatycznego działania można stopniowo, niemal niepostrzeżenie przekroczyć wiele granic, czego nie da się już odwołać. Można fałszywie usprawiedliwiać czyny, które nie mają prawa być zaakceptowane, językiem normalizować rzeczy, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Powieść dobitnie obnaża te mechanizmy.
Z jednej strony czytając Wybornego trupa, miałam świadomość, że jest to fikcja literacka, która rządzi się swoimi prawami. Że autorka posługuje się wyolbrzymieniem, przejaskrawieniem, jak w grotesce. Że jej wizja wcale nie musi być w 100% prawdopodobna. Z drugiej strony nie mogłam się opędzić od dręczącego poczucia, że zaistnienie rzeczywistości takiej, jak przedstawiona w książce, nie jest jednak w 100% niemożliwe. Co jeśli…?
Wyborny trup – recenzja. Podsumowanie
Czy uważam, że warto przeczytać tę książkę? Tak. Z pewnością spodoba się (o ile taka makabryczna wizja może się „podobać”) fanom literatury dystopijnej, ci jednak są już „zaprawieni” w takich tematach. A co z czytelnikami, którzy na co dzień nie sięgają po tego rodzaju treści? Sami musicie sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcecie (jakkolwiek banalnie to brzmi) wyjść ze swojej strefy komfortu. Ta książka nie pozwala bowiem na komfortowy odbiór.
Jeżeli zdecydujecie się na lekturę, napiszcie, proszę, w komentarzach, co myślicie o zakończeniu książki. Jestem bardzo ciekawa, jak inni czytelnicy odbierają rozwiązanie wybrane przez autorkę.
Wyborny trup autorstwa Agustiny Bazterriki pojawi się w sprzedaży już 27 stycznia. Książkę znajdziecie tutaj >
Już teraz możecie zajrzeć do środka: przeczytaj fragment >
Zobacz także:
Moja ocena
-
9/10
-
9/10
-
9/10
Fragment recenzji
Przed lekturą obawiałam się, że głównym kierunkiem w powieści będzie dążenie do szokowania czytelnika, że brutalność i kontrowersja będą ustawione na pierwszym miejscu po to, żeby o książce zrobiło się głośno. Po przeczytaniu mogę napisać, że powieść owszem, jest brutalna, naturalistyczna i niełatwa w odbiorze, ale moim zdaniem wszystko to służy innemu celowi niż zwykłe wzbudzanie sensacji.
Wyborny trup to według mnie przestroga przed popadaniem w wygodę braku refleksji.