Odwet Claire Douglas – przeczytaj fragment thrillera!
Odwet Claire Douglas to jedna z głośniejszych premier tegorocznej jesieni. Książka znika z półek księgarń w zastraszającym tempie, a czytelnicy, wraz z bohaterką powieści, dają się bez reszty wciągnąć w niebezpieczną fabularną grę.
Zemsta jest bliżej, niż myślisz
Główną bohaterką Odwetu jest Libby Hall. Kobieta, mimo że ewidentnie potrzebuje odpoczynku, nawet nie myśli o możliwości wzięcia urlopu. Do czasu, aż na swojej drodze spotyka ciekawą propozycję — zamianę domów. Czy można odmówić przeprowadzce do pięknej posiadłości i to za darmo?
Posiadłość Heywoodsów kusi, ale ma też swoje tajemnice. Libby tuż po przeprowadzce zaczyna czuć narastający niepokój, który urasta do rozmiarów paranoi. To dlatego, że kobieta jest pewna, że ktoś ją obserwuje. Na domiar złego, wokół niej zaczynają mieć miejsce niepokojące rzeczy. Kiedy Libby odkrywa sekret gospodarzy, jest już za późno. Będzie musiała podjąć niepokojąca grę.
Więcej o książce Claire Douglas przeczytacie w recenzji Odwetu.
Odwet Claire Douglas — przeczytaj fragment
Tymczasem mam dla Was smakowity czytelniczy kąsek od Wydawnictwa W.A.B. Będziemy Was kusić fragmentem nowej książki Claire Douglas 🙂
ODWET Claire Douglas
Tłum. Marian Leon Kalinowski
Wydawnictwo W.A.B.
Premiera 14 października 2020 r.
Do Kryjówki docieramy o zmierzchu. Z drogi dojazdowej widzę, że w ogrodzie na tyłach domu rozbłysła lampa z czujnikiem ruchu i rozjaśniła trawnik. Na drzewa i krzewy padają cienie, jakby ktoś powlókł je czarną farbą.
Dlaczego te światła są włączone?
Kiedy Jamie kieruje auto na podjazd, przed domem też natychmiast zapalają się lampy.
– Dobrze się czujesz? – pyta Jamie, widząc, że ociągam się z wyjściem.
– W ogrodzie za domem są włączone światła. Widziałam je, gdy dojeżdżaliśmy.
Jamie marszczy brwi. Zastanawiam się, czy nie zgani mnie za strachliwość. Ale nie słyszę krytyki.
– To pewnie sprawka kota albo coś w tym rodzaju – mówi Jamie. Po chwili otwiera samochód i wypuszcza Ziggy’ego, który pędzi w stronę domu, rozrzucając na boki pokrywający drogę żwir.
Idę w tym samym kierunku i próbuję zapanować nad dziwnym przeczuciem. Opatulam się płaszczem, żeby nie szarpał go wiatr, i rozglądam się dookoła – mój wzrok pada na krzewy i drzewa otaczające posiadłość oraz na wysokie ściany. Czy ktoś dostał się do ogrodu? Zbliżam się do jedynego wyjścia wiodącego z domu i wodzę palcami po chropowatym drewnie, jakbym znała się na kryminologii. Nie ma zamka. Jeśli ktoś chciałby wejść, mógłby tego łatwo dokonać. Albo przemknąć od strony plaży… Nagle dopadają mnie mdłości, ale nie umiałabym określić, co je spowodowało – choroba lokomocyjna czy niepokój.
– Czego szukasz? – pyta Jamie, wyrastając tuż obok mnie.
Wzruszam ramionami.
– Sama nie wiem. Chyba dowodu…
Jamie wybucha sarkastycznym śmiechem.
– Dowodu? Jesteś panną Marple? Nie doszło tu do żadnego straszliwego morderstwa, Libs.
W jego głosie pobrzmiewa taka beztroska, że zaczynam przekonywać samą siebie, że nie mamy się czym martwić. Jamie ujmuje moją dłoń, po czym ją ściska, aby dodać mi otuchy.
– Przejdźmy razem za dom i sama zobaczysz, o co chodzi. Moja mama zainstalowała dla bezpieczeństwa światła w ogrodzie. Włączają się raz po raz; na ogół przyczyną są spacerujące koty z sąsiedztwa.
Jamie wypowiada te słowa ze spokojną pobłażliwością, jakbym była osobą w starszym wieku albo dzieckiem, które ciągle zawraca głowę. Prowadzi mnie za dom, pogrążony w całkowitej ciemności; światła rozbłyskują, dopiero gdy zbliżamy się do rozsuwanych drzwi. Jamie wyjmuje z kieszeni klucz, po czym je otwiera i wchodzi do kuchni. Ja pozostaję tam, gdzie jestem. Widzę z tego miejsca morze, szare i wzburzone po wchłonięciu resztek jasności. Półmrok pozbawia barwy wszystko dookoła. Ogarniam wzrokiem ogród, rattanowe meble i patio. Nic nie wydaje mi się tu zbędne. I nie po raz pierwszy wolałabym, żeby najbliższy dom był jednak mniej odległy.
Dostrzegam Jamiego przy kranie, zajętego parzeniem herbaty dla nas obojga; widać parę w chłodnym powietrzu. W nowoczesnej kuchni Heywoodów czuje się jak u siebie i widzę po nim, że jest naprawdę zrelaksowany. Ziggy upomina się o swój podwieczorek, szturchając łapą nogę Jamiego.
Oddycham głęboko z ulgą. Wszystko jest tak, jak należy. To kot włączył światła, nie jakiś intruz. I tyle. Libby, nie musisz już o tym myśleć.
Chcecie wiedzieć, jak skończy się ta historia? Odwet możecie kupić w tym miejscu.