FantastykaFantasyRecenzje

Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej – uśmiech w książkowej pigule

Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej - uśmiech w książkowej pigule

Na pigułki, dzięki którym zaczynamy się uśmiechać, zazwyczaj trzeba mieć receptę. Mam dla Was alternatywę i to taką wielokrotnego użytku. Co prawda, można ja przedawkować, ale wtedy najwyżej zerwie Was w bokach… To znaczy: będziecie zrywać boki ze śmiechu, a to raczej niegroźne i całkiem nieźle robi na mięśnie brzucha, i policzków. No i do apteki nie trzeba iść, można zamówić, a wtedy kurier dostarczy do drzwi. Brzmi jak lekarstwo-cud. I w sumie tak jest, bo tym remedium jest Cud, miód, Malina, nowa książka Anety Jadowskiej. 

Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej recenzja książki

Z posypką witalności

Aneta Jadowska serwuje nam osiem przezabawnych i pełnych magii opowiadań o Koźlaczkach, a Magda Babińska okrasza je ilustracjami. Dzięki temu w celach czytelniczo-leczniczych możemy, jak do sanatorium, udać się w podróż w okolice Łodzi. Konkretniej — do Zielonego Jaru, miasteczka wyjątkowego, bo obok siebie żyją w nim magiczni i zwykli ludzie, dla których siłą rzeczy magia stała się czymś normalnym. Dzięki temu w kawiarni, w której pracuje tytułowa bohaterka — Malina — można się napić kawy oprószonej posypką witalności lub nieopatrznie skosztować takiej ze skwaśniałym wskutek uroku mlekiem. Mieszkańcy przywykli, że w sąsiedztwie magicznych, zwłaszcza Koźlaczek, niczego nie można być pewnym, ale wobec swoich wiedźm są lojalni i kiedy trzeba staja za nimi murem.

To miasteczko to ewenement na skalę uniwersum urban fantasy budowanego od lat przez autorkę, w którym dostęp do alternatywnych magicznych miast mają tylko nieliczni. Poza nimi magiczni muszą maskować się, żeby uniknąć zdemaskowania. W Zielonym Jarze bohaterki są wolne, mogą być sobą mimo obecności ludzi pozbawionych mocy.  Nic dziwnego, że właśnie to miejsce Narcyza Koźlak wybrała na siedzibę swojego wiedźmiego klanu.

Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej – z czystej przekory

Koźlaczkowe opowieści wbrew pozorom nie zaczęły się od zwariowanej nestorki rodu, Narcyzy, tylko od Maliny i opowiadania Idiota skończony. Malina i reszta Koźlaczek zrodziły się w głowie Anety Jadowskiej z przekory. Gdy pracowała nad opowiadaniem do fantastycznej antologii Fabryki Słów i dowiedziała się, że (początkowo) będzie jedyną pisarką w przeważająco męskim gronie, postanowiła zaserwować czytelnikom opowiadanie dziewczyńskie aż do bólu. Później… no cóż, Koźlaczki zaczęły żyć w jej wyobraźni własnym życiem, a ich rodowe drzewo genealogiczne zaczęło się rozrastać do niebagatelnych rozmiarów.

Każda z bohaterek jest tak indywidualną postacią, że nie dało się ich losów ująć inaczej niż właśnie w postaci opowiadań. Dzięki temu poszczególne Koźlaczki dostały opowieści, w których to one grają pierwsze skrzypce. W efekcie dostaliśmy historie-pigułki, które świetnie oddają charaktery, a może raczej charakterki, poszczególnych wiedźm, a przy tym bawią, wzruszają i są nośnikiem potężnej dawki śmiechu i optymizmu. Bo Koźlaczki mają swoje wady, ale są jednocześnie bardzo pozytywne. Chociaż nawet i w tej rodzinie nie zabrakło czarnej owcy.

Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej recenzja książki

Kuracja Cud, miód, Malina – dawka humoru i ciepła

Wyobrażacie sobie stracić panowanie i na oczach niemal całego miasta zamienić chłopaka w — a jakże — kozę? Co zrobić, gdy podczas miejskiej imprezy, na którą w dodatku zjechali dziennikarze, z nieba spada trup? Chcecie wiedzieć, dlaczego zemsta najlepiej smakuje na zimno, w dodatki doprawiona szczyptą zielonej magii? Co takiego mogła zrobić leciwa staruszka z równie leciwymi przyjaciółkami, emerytkami, że Europol wysłał za nią list gończy? Prawda, że zakręcone? Przewrotność opowiadań i niezwykłość bohaterek i bohaterów są siłą tej antologii.

To historie pełne magii, humoru, rodzinnego wsparcia, ciepła i kobiecej siły. Tak niesamowite i zabawne, że skutki ich działania w postaci zakwasów na brzuchu i policzkach będziecie odczuwać jeszcze długo po skończeniu lektury. Polecam jako lekarstwo na jesienno-zimową i każdą inną chandrę. Możecie je zażyć zarówno przed jak i po jedzeniu, na pewno dobrze się strawi. Tylko nic nie popijajcie w trakcie tej czytelniczej kuracji. No, chyba że na ścianie czy dywanie chcecie mieć później pamiątkę w postaci malowniczych rozbryzgów kawy po epickim parsknięciu śmiechem.

Książka Cud, miód, Malina Anety Jadowskiej miała premię w Halloween (nie mogło być inaczej) i ukazała się nakładem wydawnictwa SQN. Po swoją dawkę pigułek uśmiechu zajrzyjcie w to miejsce.polskie

Powiązane artykuły:

Ocena Anety
  • 10/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 10/10
  • 10/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 10/10
  • 10/10
    Czy warto przeczytać tę książkę ponownie? - 10/10
  • 10/10
    Czy bohaterowie wzbudzili sympatię? - 10/10
10/10

Fragment recenzji

Każda z bohaterek jest tak indywidualną postacią, że nie dało się ich losów ująć inaczej niż właśnie w postaci opowiadań. Dzięki temu poszczególne Koźlaczki dostały opowieści, w których to one grają pierwsze skrzypce. W efekcie dostaliśmy historie-pigułki, które świetnie oddają charaktery, a może raczej charakterki, poszczególnych wiedźm, a przy tym bawią, wzruszają i są nośnikiem potężnej dawki śmiechu i optymizmu.

Sending
User Review
0/10 (0 votes)