Mock. Pojedynek Marek Krajewski – recenzja książki
Mock. Pojedynek to prequel serii o wrocławskim policjancie kryminalnym. Z najnowszej książki Marka Krajewskiego dowiadujemy się, jak Eberhard ze studenta filologii klasycznej przeistacza się w glinę, a heksametry Wergiliusza zamienia na pistolet.
Jest rok 1905. Eberhard Mock ma niewiele ponad dwadzieścia lat i studiuje filologię klasyczną na Uniwersytecie Wrocławskim. Kiedy akurat nie uczestniczy w wykładach o starożytnej literaturze i filozofii Platona, klepie biedę, szuka darmowych posiłków oraz zadaje się z tanimi prostytutkami. Jego marzeniem jest zostać nauczycielem w jednym z gimnazjów i wieść dostatnie życie. Oczywiście, marzenia marzeniami, a twarda rzeczywistość wrocławskiego rynsztoku dociera aż pod dach szanowanego uniwersytetu.
Tajemnicze samobójstwa?
Światem wykładowców i studentów wstrząsają dwa z pozoru dziwne samobójstwa słynnych profesorów. Jeden z nich faktycznie targa się na swoje życie z powodu nieuleczalnej choroby, drugi zaś bierze udział w pojedynku. To jednak tajemnica poliszynela i nikt nie ma zamiaru szukać winnego morderstwa. Pojedynek w owych czasach był przecież sprawą honoru, w którą policja miała w zwyczaju się nie mieszać.
Mock zostaje wciągnięty w całą sprawę i zmuszony do zdemaskowania intrygi kryjącej się za tym zabójstwem. Nawet nie przypuszcza, że oto wkracza na drogę przemocy, z której nie ma już odwrotu. Czy sprawdzą się słowa Cyganki znad Węgorapy, która przepowiedziała mu:
W kraju dalekim, kraju północy, w lesie przepastnym… Człowiekiem być przestaniesz. W dziką bestię się zamienisz, a piekło cię wezwie do siebie.
Mock. Pojedynek – śmierć ponad honorem
Osią, wokół której kręci się fabuła książki jest kwestia pojedynków. Marek Krajewski rozprawił się bowiem z romantycznym mitem, który uczynił z walki na pistolety jedynym sposobem na zachowanie honoru w sytuacji zniewagi. Pokazuje, jak bezsensowny i szkodliwy był to zwyczaj i jak łatwo było przekroczyć granicę. Linię, za którą przemoc stawała się normalnością. Wielu bohaterów z powieści Krajewskiego gardzi pojedynkami, jednak mimo to biorą w nich udział. Czasy, w których żyją nie pozostawiają im wyboru.
Pojedynki w najnowszej książce Krajewskiego to nie wszystko. Mamy tu też ciekawych i niejednoznacznych bohaterów. Od prostytutek po profesorów wielkich uniwersytetów, którzy w gruncie rzeczy niewiele się od siebie nie różnią. Sam stojący pomiędzy dwoma światami Mock jak w soczewce skupia w sobie niejednoznaczność Wrocławia z początków XX wieku.
A jeśli już o Wrocławiu mowa, to odmalowany przez Krajewskiego obraz miasta naprawdę robi wrażenie. Autor bez trudu z murów uniwersytetu czy luksusowych kamieniczek przeskakuje do świata podłych wyszynków i ciemnych zaułków. Obie rzeczywistości są bardzo przekonujące, zarówno gdy bierzemy udział w erudycyjnym wykładzie, jak i świątecznej wigilii w domu pełnym prostaków. To wielki atut tej książki i niewątpliwa zasługa szalenie inteligentnego i błyskotliwego autora.
Komu, komu?
Komu polecam książkę Mock. Pojedynek? Przede wszystkim fanom kryminałów historycznych, którzy oczekują od gatunku czegoś więcej niż tylko zaskakującej zagadki. A dla entuzjastów Krajewskiego to po prostu lektura obowiązkowa. 🙂
Książkę Mock. Pojedynek Marka Krajewskiego kupisz tutaj >>
Ocena Malwiny
-
8/10
-
10/10
-
7/10
-
7/10
Fragment recenzji
Światem wykładowców i studentów wstrząsają dwa z pozoru dziwne samobójstwa słynnych profesorów. Jeden z nich faktycznie targa się na swoje życie z powodu nieuleczalnej choroby, drugi zaś bierze udział w pojedynku. To jednak tajemnica poliszynela i nikt nie ma zamiaru szukać winnego morderstwa. Pojedynek w owych czasach był przecież sprawą honoru, w którą policja miała w zwyczaju się nie mieszać.