Zabójstwo Brangwina Kąkola – przedpremierowa recenzja
Co powstanie z połączenia satyry, uprzedzeń rasowych i naprawdę dalekiego rzutu beczką? Kawał dobrego fantasy okraszonego fantastyczną ilustracją, czyli w skrócie: Zabójstwo Brangwina Kąkola.
Jak nie zawierać sojuszu z goblinami
Wyobraź sobie rasę bezwzględnie okrutną. Taką, która dzień zaczyna od tortur, kości Twoich pobratymców zjada na śniadanie, zaś empatią nie kala się o żadnej porze dnia i nocy.
Teraz wyobraź sobie, że podczas wykopalisk znajdujesz klejnot wyglądający jak wielkie inkrustowane jajo, a przede wszystkim jak coś, co potencjalnie może ucieszyć wspomnianych powyżej przedstawicieli obcej rasy.
Następnie wpadnij na pomysł, żeby te jajo im dostarczyć z nadzieją na zażegnanie międzypokoleniowych niesnasek. Niemniej jednak pamiętaj, że nie żyjesz w czasach technologicznego przepychu i o samolocie czy rakiecie nikt jeszcze nawet nie słyszał. Dlatego właśnie postanawiasz wsadzić do beczki jednego ze swoich uczonych i wystrzelić go w niebo z nadzieją, że:
a) Twój posłaniec doleci dokładnie tam, gdzie trzeba,
b) mieszkaniec beczki przeżyje upadek,
c) Twoi wrogowie przyjmą go z otwartymi ramionami, a bogato zdobione jajo wyglądające na własność goblinów ucieszy ich na tyle, że od teraz zamiast wojen i pożerania Twoich elfich sprzymierzeńców, wejdą na ścieżkę pokoju i obopólnego dobrobytu. A jak dobrze pójdzie to i może nawet uszczkną rąbka swoich technologicznych tajemnic.
Sytuacja nie do pozazdroszczenia, prawda?
A właśnie w takim położeniu znajduje się Brangwin Kąkol, elfi nieszczęśnik… ekhm znaczy, elfi historyk oddany sprawie. Ale w końcu nauka i udane stosunki dyplomatyczne wymagają poświęceń, nieprawdaż?
Beczka śmiechu? Nie dla Brangwina Kąkola…
Optymistycznie przyjmijmy, że Twój uczony doleciał tam gdzie trzeba i jakimś cudem nie roztrzaskał się na kawałki. Pamiętaj jednak, że to dopiero początek jego przygód!
Poza uniknięciem zgonu poprzez roztrzaskanie na jakichś skałach lub poprzez zniknięcie w głębinach oceanu, poobijany na kwaśne jabłko uczony musi zmierzyć się jeszcze z całkiem nową rzeczywistością. Z mieszkańcami krainy, z której jeszcze nikt nie wrócił żywy. Albo kompletnie pomylony.
W zaadaptowaniu się w nowych warunkach ma mu pomóc gobliński uczony, archiwista o wdzięcznym imieniu Werfel. Jak jednak potoczy się to (dosłowne, bo przecież nasz bohater wylądował w katapultowanej beczce) zderzenie światów?
Czy mimo ogromnej naukowej wiedzy bohaterowie będą w stanie odrzucić uprzedzenia i w pełni zrozumieć przeciwne sobie światy? Czy można budować pokój na kłamstewkach, bigoterii i fake newsach?
No i czy goblinom spodoba się to jajo? W końcu to Twoja jedyna karta przetargowa. No i wiara w umiejętności dyplomatyczne Kąkola. Gorzej jeśli jednak się słono przeliczyłeś i teraz nad elfim królestwem zawiśnie widmo wojny. Ale tego nie było w scenariuszu, prawda?
Zabójstwo Brangwina Kąkola – powieść fantasy na miarę Pratchetta
Porównać coś do Pratchetta, to zawiesić poprzeczkę naprawdę wysoko. Natomiast powieść M. T. Andersona bez mrugnięcia okiem nad nią przeskakuje i miękko ląduje na materacu. Dlaczego?
Przede wszystkim poprzez unikalny styl autora. Niemożliwym jest nie zostać wciągniętym w groteskowy i enigmatyczny świat powieści już po pierwszych stronach. Fantastycznie satyryczna powieść okraszona ilustracjami przypominającymi średniowieczne litografie porywa bez reszty!
Anderson tworzy niezwykle plastyczną narrację i to nie tylko za pomocą wyśmienitego warsztatu. Jego opowiadanie przeplatane jest rycinami, które uzupełniają liczne klatki fabularne bez użycia słów.
Nie sposób jest również nie zachwycić się przepiękną formą wydania, która przywodzi na myśl średniowieczną kronikę. Na jej kartach rozgrywa się szalona historia, której nie powstydziłby się sam Terry Pratchet – niekwestionowany mistrz satyrycznego fantasy na miarę naszych czasów. Tytuł bowiem zawiera wszystko to, za co tak kochamy styl jego powieści.
Książka zabierze nas w świat pełen niepewności i uprzedzeń, zmusi do przyjęcia tak niewygodnej dla nas perspektywy Innego, a przy tym rozbawi niespodziewanymi zwrotami akcji i absurdalnością kąkolowego uniwersum.
Dla mnie lektura była niekwestionowaną przyjemnością i cieszę się, że mogę przyjść do Was z przedpremierową recenzją tego tytułu. Bo zdecydowanie jest on wart oczekiwań!
Ode mnie Zabójstwo Brangwina Kąkola zgarnia najwyższe noty. A jeśli sam chcesz przekonać się, jak niezwykła jest to pozycja, tytuł w przedpremierze możesz zamówić już tutaj.
Premiera tytułu: 21 października 2020
Ania ocenia:
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji
Niemożliwym jest nie zostać wciągniętym w groteskowy i enigmatyczny świat powieści już po pierwszych stronach. Fantastycznie satyryczna powieść okraszona ilustracjami przypominającymi średniowieczne litografie porywa bez reszty!
Anderson tworzy niezwykle plastyczną narrację i to nie tylko za pomocą wyśmienitego warsztatu. Jego opowiadanie przeplatane jest rycinami, które uzupełniają liczne klatki fabularne bez użycia słów.
Nie sposób jest również nie zachwycić się przepiękną formą wydania, która przywodzi na myśl średniowiecznej kroniki. Na jej kartach rozegra się szalona historia, której nie powstydziłby się sam Terry Pratchet – niekwestionowany mistrz satyrycznego fantasy na miarę naszych czasów. Tytuł bowiem zawiera wszystko to, za co tak kochamy styl jego powieści.