Wywiadem z Markiem Szymańskim po premierze książki Nick Primeon
Fantastyka to esencja niczym nieograniczonej twórczości… Zapraszamy na wywiad z Markiem Szymańskim, autorem Nicka Primeona, opowieści science fiction o kosmicznym najemniku. Rozmowę z debiutującym pisarzem przeprowadził Robert Rejmaniak, miłośnik gatunku, założyciel Portalu SajFaj i od niedawna jeden z redaktorów CoPrzeczytać.pl.
Wywiadem z Markiem Szymańskim, autorem książki Nick Primeon
Robert Rejmaniak: W lipcu za pośrednictwem wydawnictwa Novae Res do sprzedaży trafiła Twoja książka Nick Primeon. Zanim przejdę do pytań związanych z nią bezpośrednio, chciałbym chwilę porozmawiać o jej autorze. Czy możesz nam powiedzieć, kim jest Marek Szymański?
Marek Szymański: Na początku bardzo chciałbym podziękować za objęcie Nicka Primeona patronatem (przez SajFaj.pl – przyp. red.), co wiele dla mnie znaczy. Wracając jednak do pytania, to zawsze trudno mi opowiadać o samym sobie, jednak zrobię, co mogę. Jestem 25-letnim debiutantem, który od młodych lat marzył o wydaniu własnej książki. Lubię wymyślać, kreować i chyba dlatego tak bardzo bliska jest mi fantastyka, która pozwala tworzyć od podstaw zupełnie nowe światy.
Powiedziałbym, że fantastyka to esencja niczym nieograniczonej twórczości. Poza tym kocham kino, ukończyłem nawet studia na kierunku Film i Sztuki Audiowizualne, co jest nie bez wpływu na to, jak piszę. Moja książka to właściwie film widziany oczyma wyobraźni, który starałem się jak najlepiej przelać na papier. Myślę, że to stąd wspomniane w recenzji flow, które sprawia, że staram się opisywać wydarzenia, tak jakbym widział je przez obiektyw kamery. Wracając jednak do mnie, bo o książce pewnie zdążymy jeszcze porozmawiać, to poza zacięciem do literatury i filmów, jestem również wielkim fanem sportu, szeroko rozumianej popkultury oraz gier komputerowych. Poza tym interesuję się historią i polityką, co też powinno dać się wyczuć w mojej książce. No i na koniec najważniejsze, od niedawna jestem ojcem wspaniałego chłopca — Antosia.
Gratulacje dla Taty 🙂 Czy Nick Primeon jest Twoim pierwszym tworem? Czy przed nim pisałeś już dłuższe teksty, np. opowiadania?
Bardzo dziękuję 🙂 Jeżeli chodzi o moje wcześniejsze podejścia do pisania, to właściwie już od szkoły podstawowej czułem dreszczyk emocji, kiedy na lekcjach polskiego zadawano do napisania opowiadanie. Niestety zdarzało się to dość rzadko, ale pamiętam, że w gimnazjum dostałem szóstkę za opowiadanie, które miało dotyczyć liczby 7. Oczywiście nie było mowy o pójściu na łatwiznę i powstała z tego ciekawa historia w klimatach SF. Myślę, że znalazłbym ją jeszcze w „archiwach” ze szkolnych lat.
Robiłem też dwa podejścia do napisania książki. Pierwsze bardzo naiwne w szkole podstawowej, kiedy chciałem stworzyć coś z pogranicza Tolkiena i Opowieści z Narnii. Wena jednak szybko uciekła, a i konkretnego planu nie było. Jak to się mówi, pisałem „na żywioł” i skończyło się na kilku stronach. Później, na przełomie gimnazjum i liceum, zacząłem pisać powieść osadzoną niezbyt odległej przyszłości. To była dystopijna historia w świecie podzielonym między strefy wpływów światowych mocarstw. Zresztą czasem zdaje mi się, że moje ówczesne przewidywania mogą się sprawdzić w stopniu większym, niż sądziłem. Niestety książki nie skończyłem i to nie z braku czasu czy chęci. Jak na ironię, fana SF pokonała technologia. Dysk w moim laptopie „padł” przez co straciłem ponad połowę napisanego tekstu. Na dłuższy czas straciłem motywację, aż uznałem, że lepiej będzie ruszyć z nowym projektem i w ten sposób powstał Nick Primeon. Mam również ukończoną bajkę dla dzieci, którą napisałem w trakcie prac nad Nickiem. Może i ją kiedyś uda się wydać, a nawet jeśli nie, to będę ją czytał synkowi.
Rozumiem, że zawsze gdzieś z tyłu głowy miałeś pomysł na pełnoprawną książkę. Czy zanim powstał Nick Primeon, docierałeś swój warsztat pisarki publikując np. teksty w czasopismach?
Nie, muszę przyznać, że Nick Primeon to pierwszy tekst, który odważyłem się opublikować. Skoczyłem od razu na głęboką wodę. Myślę, że po części wynika to z mojego nieco niecierpliwego charakteru.
W którym momencie tworzenia Nicka stwierdziłeś, że chcesz, aby stał się pełnoprawną książką? Czy ta myśl pojawiała się już od samego początku?
Zdecydowanie od samego początku chciałem, żeby to była książka. Rozpisując w punktach plan fabuły, jak i tworząc świat, od razu wiedziałem, że nie skończy się na opowiadaniu.
Skończyłeś historię. Postawiłeś ostatnią kropkę i… jaka była wtedy Twoja pierwsza myśl?
Przede wszystkim byłem bardzo szczęśliwy, że udało się skończyć tekst. Zaczynając miałem wiele obaw, czy doprowadzę to do końca. Następnie przesłałem tekst bliskim osobom, chcąc poznać ich opinię.
I jaki dali feedback?
Bardzo pozytywny. Nawet od tych, którzy nie byli wielkimi fanami SF. Mimo to starałem się podchodzić do tych ocen sceptycznie. Wiadomo, że osoby bliskie, nawet jeśli starają się o obiektywizm, to mimo wszystko ładunek emocjonalny wpływa na ich osąd. Nie zmienia to jednak faktu, że ich wsparcie zarówno przy pisaniu, jak i w trakcie procesu wydawniczego, było nieocenione.
Czy ciężko było znaleźć wydawcę książki? Możesz przedstawić drogę, jaką musiałeś przejść?
Nie było mi łatwo, ponieważ nie miałem o tym zielonego pojęcia. Nikt z rodziny ani znajomych nie miał doświadczenia w szukaniu wydawcy książki. Nastraszony różnymi wpisami w Internecie, spodziewałem się, że jedyną drogą okaże się self-publishing. Niestety nie trafiłem wtedy ma kanał YouTube Krzysztofa Piersy, który polecam wszystkim potencjalnym debiutantom. Pewnie mogłem o wiele lepiej przygotować propozycję wydawniczą, a i tekst przeredagować w większym stopniu. Na szczęście jednak przyszła odpowiedź z wydawnictwa Novae Res.
Przejdźmy powoli już do samej książki i tego, co się w niej znajduje. Zacznijmy od ogółu. Dlaczego science fiction?
Właściwie to nie było innej możliwości. Jeszcze w przedszkolu zakochałem się w tym gatunku. Zaczęło się oczywiście od Star Wars. Zdaje się, że widziałem w telewizji fragment Mrocznego widma. Chociaż po latach nie cenię tego epizodu zbyt mocno, to zadziałał na moją wyobraźnię.
Tata postanowił pokazać mi „prawdziwe” Gwiezdne wojny i pożyczył od kolegi starą trylogię. Przy okazji był moim lektorem, bo byłem na tyle młody, że nie czytałem wystarczająco szybko, żeby oglądać filmy z napisami. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Szkoda, że teraz Disney popełnił tak słabe filmy, pomijając świetnego Rogue One i przyzwoite Przebudzenie mocy.
Wracając jednak do gatunku, to chociaż nie zamykam się na inne, to fantastyka jest mi najbliższa. To zamiłowanie z czasem podsycała zarówno literatura, jak Diuna czy książki Janusza Zajdla, jak i filmy takie jak Łowca androidów czy, moim zdaniem bardzo niedoceniane Kroniki Riddicka.
Rozumiem, że miało to też wpływ na wybrany przez Ciebie kierunek studiów. W ten płynny sposób przechodzimy do rzeczy, na którą zwróciłem uwagę na samym początku wywiadu. Czyli pisania historii oczami widza i dokładnie z tego wynika flow, o którym wspomniałem w recenzji. Czytając Nicka, dosłownie miałem wrażenie, że oglądam film. Prawdopodobnie z tego względu fabuła pędziła „na łeb na szyję” nie dając czytelnikowi wytchnienia. Jednakże film to nie książka. Nie uważasz, że taki sposób pisania spłyca trochę cały odbiór? Jednak książki mają tę przewagę nad filmem, że wyobraźnia czytelnika, jak i autora, jest tutaj nieograniczona. Czytając Nicka miałem często wrażenie, że wszystko jest zbyt proste, mało skomplikowane i oczywiste.
Zdecydowanie tak, szeroko rozumiana fantastyka, bo nie tylko SF, ale także fantasy, miała spory wpływ na moją bogatą wyobraźnię, co przełożyło się na zamiłowanie do tworzenia — zarówno filmów, jak i tekstów. Cieszę się, że poruszasz ten temat, bo uważam, że to bardzo ciekawe zagadnienie. Jeżeli miałeś wrażenie, że oglądasz film, to znaczy, że udało mi osiągnąć zamierzony efekt, co bardzo cieszy, bo nie pierwszy raz spotykam się z taką opinią.
Inna kwestia czy jest to zabieg słuszny, a sądząc po recenzjach, ma on zarówno zwolenników i przeciwników. Zgadzam się, że film to nie książka, jednak chciałem spróbować zbliżyć je do siebie. Przede wszystkim w szkole filmowej uczysz się operować obrazem jako podstawowym „narzędziem”. Filmy istniały bez dźwięku, ale nie mogą bez podstawy, jaką jest obraz. Dlatego w filmie nie mówisz komuś, że ktoś jest zły, a starasz się to pokazać poprzez jego zachowania. Nie pokazujesz scenerii długimi minutami, a raczej krótkimi ujęciami. Próbowałem osiągnąć podobny efekt. Staram się, żeby to czyny i sposób zachowania bohaterów pokazywały, jacy są. Zamiast długich opisów świata, tylko go przybliżam, dając ogólny zarys i pozwalając wspomnianej wyobraźni wypełnić nieistotne dla fabuły detale.
Sądzę, że obecnie większość ludzi jest tak bardzo przyzwyczajona do szybkiej narracji, przez ciągłe obcowanie z blockbusterami, serialami czy teledyskami, że zbyt długie opisy sprawiają, że książki są dla nich nie do przebrnięcia. Nie twierdzę, że to dobrze, ale uważam, że jeżeli jest szansa zbliżoną narracją w książce, zachęcić ich do obcowania z literaturą, to warto spróbować. Nie twierdzę, że wszystkie książki będę pisał w ten sposób, bo lubię też historie, które płyną. Nie tylko w książkach, ale również w filmach, jak chociażby w Łowcy androidów 2049. Może z czasem wypracuję złoty środek, który zadowoli zarówno fanów wartkiej akcji, jak i tych lubiących dłuższe opisy i chwile wytchnienia między kolejnymi wydarzeniami?
Na ten moment cieszę się, że nawet czytelnicy, których książka nie zachwyciła, przyznają, że czyta się ją dobrze i szybko. Jeżeli ktoś mówi, że przeczytał książkę w 1-2 dni, to jest to dla mnie komplement nawet w przypadku przeciętnej recenzji.
Co do tego, że wszystko jest proste i oczywiste, to myślę, że jest to mocno subiektywne, ponieważ niektórzy wychwycają smaczki dotyczące, chociażby polityki. Nie chciałem jednak, żeby zdominowały one historię. Ci, którzy chcą ciekawej akcji, nie muszą zwracać na nie uwagi, a Ci, którzy chcą pobawić się w trochę głębsze analizy, też powinni znaleźć coś dla siebie. Sama fabuła, moim zdaniem, też nie jest taka oczywista i starałem się kilka razy zaskoczyć czytelników. Jednak to oczywiście również kwestia subiektywna. Niektórych zwroty akcji zupełnie zaskoczyły, a inni uznają je za przewidywalne. Mnie akurat zaskoczyła opinia, że wątek romantyczny wziął się znikąd, bo zasugerowałem go dwukrotnie już przy pierwszym spotkaniu postaci. Może zasugerowałem zbyt delikatnie, jednak tutaj również nie chciałem zbyt wcześnie zaznaczyć „to będzie miłość”. Oczywiście w pewnym momencie uczucia wybuchają nagle, jednak każdemu życzę, żeby właśnie takiego „wybuchu” doświadczył w życiu, bo warto 🙂 Przede wszystkim cieszę się jednak, że książka budzi skrajne emocje, bo uważam, że to o wiele lepszy punkt wyjścia, niż książka przyjęta obojętnie.
Zdecydowanie. Dzięki temu na pewno, jako autor, zyskujesz dużo lepszy feedback i masz możliwość skonfrontowania się ze skrajnym opiniami. Mówisz o chęci przybliżenia literatury osobom przyzwyczajony do blockbusterów. Rozumiem zamysł, ale efekt tego może być taki, że targetem Nicka Primeona będą tylko te osoby, które dopiero zaczynają przygodę z literaturą. Ci, którzy czytają książki od długiego czasu, po kilkanaście czy kilkadziesiąt sztuk w roku są na tyle świadomi literatury i tego, czego od niej oczekują, że Nick Primeon może się dla nich okazać prostą przystawką. Czy nie uważasz tak i czy się tego nie obawiasz?
Ja jako fan Marvela wcale nie oczkuję w książkach uproszczonej narracji 🙂 I też byłbym ostrożny ze stwierdzeniem, że tak ma obecnie większość ludzi. Gdyby tak było, to np. seria Gra o tron nie sprzedałaby się w takim nakładzie, w jakim się sprzedała i nie uzyskałaby takiego odbioru, jaki uzyskała. A takich książek jest dużo więcej.
Nie sądzę, żeby Nick Primeon trafiał tylko do osób, które czytają mało albo wcale. Jestem zdania, że znajduje odbiorców zarówno wśród nich, jak i u osób regularnie obcujących z literaturą. Oczywiście nie u wszystkich, ale póki co jestem zadowolony z odbioru książki. Tak jak powiedziałem, pewnie z czasem wypracuję złoty środek, który sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie. Cieszę się jednak, że osiągnąłem zamierzony efekt, nawet jeśli ma on swoich przeciwników. Znaczy to, że udaje mi się już na tym etapie pisarskiej kariery dość sprawnie panować nad tekstem, a stąd łatwiejsza droga do ewoluowania. Wiem, że nie szukam po omacku.
Odnośnie stwierdzenia „większość ludzi”, to zostanę jednak przy swoim zdaniu. Zgadzam się, że jest całe mnóstwo osób, które obcują z różnymi formami kultury, dzięki czemu potrafią płynnie przestawić się na inny typ narracji.
Myślę jednak, że gdybyśmy zrobili porównanie, ile osób ogląda filmy, a ile osób regularnie czyta, to skończy się nokautem na rzecz dziesiątej muzy. Nawet w przypadku filmów da się zauważyć, że obrazy, które nie gnają na łeb, na szyję, nie cieszą się tak dużą popularnością. Dobrym przykładem jest wspomniany już przeze mnie Łowca androidów 2049, który, chociaż jest dziełem wybitnym, okazał się finansowym rozczarowaniem. Oczywiście to świetnie, że mamy tyle fenomenów jak Gra o tron czy Harry Potter, który rozpalił we mnie miłość do książek. Oby było ich jak najwięcej i mam nadzieję, że z czasem i mi uda się, choć w małym stopniu, przyczynić do wzrostu czytelnictwa.
Zbliżając się powoli do końca, zapytam o Twoje dalsze plany. Czy będziesz kontynuował przygodę Nicka Primeona, czy może tym razem Twoja kolejna książka będzie czymś zupełnie innym?
Mogę już potwierdzić, że pracuję nad kontynuacją Nicka Primeona. Jeżeli chodzi o dalsze plany, to mam jeszcze kilka historii do opowiedzenia w tym uniwersum i pisząc drugą część, już nie mogę się doczekać następnych projektów. Mam też w głowie pomysł na historię w klimacie fantasy, który prędzej później również przeleję na papier.
I tego miało dotyczyć moje kolejne pytanie 🙂 Czy widzisz siebie głównie jako autora powieści science fiction, czy w kręgu Twoich zainteresowań są obecne również inne gatunki literackie, w których chciałbyś spróbować swoich sił?
Sądzę, że będę się skupiał na science fiction, jako gatunku mi najbliższym, z którym chciałbym być utożsamianym. Nie wykluczam jednak spróbowania sił w innych klimatach, przede wszystkim, jak wspomniałem, w fantasy. Zresztą już Nick Primeon jako space opera z pewnością o fantasy się ociera. W końcu niektórzy fani hard SF nie zgadzają się na uznanie chociażby Gwiezdnych Wojen za science fiction.
Gdzie widzi się Marek Szymański za 5 lat?
Staram się patrzeć w przyszłość realnie, ale mam też swoje ambicje i marzenia. Mam nadzieję, że za pięć lat będę miał już przynajmniej pięć wydanych książek. Jeżeli jednak czas pozwoli, będę się starał doprowadzić do sytuacji, w której będę wydawał rocznie dwie pozycje. Chciałbym również, żeby w tym czasie wytworzyło się grono osób, które po kolejne książki nie sięgają tylko z ciekawości, ale nie mogą się ich doczekać.
Myślę, że realne jest również, żeby w ciągu pięciu lat, pisanie stało się moim źródłem utrzymania. Jeżeli chodzi o marzenia nieco trudniejsze w realizacji, to chciałbym, żeby w tym czasie, chociaż jedna książka doczekała się przekładu i trafiła na zagraniczny rynek.
I nie pozostaje mi nic innego, niż życzyć spełnienia marzeń i osiągnięcia założonych celów 🙂 Dziękuję bardzo za rozmowę! Mam nadzieję, że spotkamy się ponownie przy kolejnych Twoich książkach 🙂
Bardzo dziękuję za życzenia i rozmowę 🙂 Życzę prężnego rozwoju portalu i obyśmy mieli okazję spotykać się jak najczęściej. Na koniec pragnę pozdrowić wszystkich, którzy dotrwali do końca wywiadu i oczywiście zachęcam do przeczytania Nicka Primeona 🙂
Podpowiadamy, że debiutancką książkę Marka Szymańskiego, Nick Primeon, możecie znaleźć w tym miejscu.
Autor wywiadu: Robert Rejmaniak