Dom nieba i oddechu – recenzja książki
Po premierze serii Księżycowe miasto Sarah J. Maas czekaliśmy dwa lata na kolejną odsłonę historii Bryce i Hunta. Zostawmy na razie dyskusję, jaka rozgorzała wśród fanów pisarki w mediach społecznościowych. W sprawie decyzji rozbicia polskiego wydania Domu Nieba i Oddechu na dwie części. Podobnie było dwa lata temu. Skupmy się na tym, czy warto było czekać dwa lata.
O czym jest nowa część serii Księżycowe Miasto?
Akcja nowej książki ma miejsce niedługo po wydarzeniach z Domu Ziemi i Krwi. Lunathion ledwo udało się uratować. Jego mieszkańcy podnoszą się po dramatycznych przeżyciach. Teraz Bryce musi się zmierzyć z nowymi wyzwaniami, takimi jak: sława bohaterki i Gwiezdnej Księżniczki. Jednocześnie ona i Hunt, jako świeżo upieczona para, odkrywają blaski i cienie nowego związku. Nie będzie łatwo, bo biologiczny ojciec Bryce ma wobec niej inne plany matrymonialne.
Bryce, Hunt i ferajna wplątują się w kolejną aferę. Tym razem z Ruchem Oporu sprzeciwiającym się władzy Asteri. Przed nimi szansa na odkrycie tajemnicy, od której zależą losy Midgardu. W jakiś sposób w całą sprawę zamieszana jest Danika, nieżyjąca od dwóch lat przyjaciółka głównej bohaterki.
Dom Nieba i Oddechu – recenzja nowej książki Sarah J. Maas
Całkiem miło było ponownie wrócić do Midgardu w wersji Maas. I to mimo wszystkich wad, jakie ma ta część. Wraz z nową książką serii ten świat rozrasta się o nowe miejsca. Bywa ciekawie i zaskakująco, zwłaszcza gdy wraz z bohaterami lądujemy w podwodnym statku-mieście.
W tym szaleństwie jest metoda. Maas miksuje współczesność z wyobraźnią. Przeplata nowe technologie z magią i fantastycznymi istotami. W fantastycznym świecie wykreowanym przez autorkę obok siebie znajdziecie smartfony, beer ponga, bramy pobierające energię brzasku i mistyków spędzających całe życie w profetycznym półśnie. W jednej scenie bohaterowie uczestniczą w zakrapianej imprezie przypominającej te z kampusów amerykańskich uczelni. A w innej – są gośćmi wystawnego balu z tymi wszystkimi sukniami, diademami, smokingami i całą dworską etykietą.
Jakie tajemnice mają Asteri?
Ciekawie było odkrywać kolejne tajemnice Migdardu. W tym tę największą, skrywaną przez potężnych Asteri, przedwiecznych władców planety.
Wraz z bohaterami dowiemy się, z jaką historią wiąże się tak wielka różnorodność istot zamieszkujących Midgard. Maas oczywiście nie odkrywa wszystkich kart. Jej historia pączkuje nowymi wątkami, bo za każdą zdemaskowaną tajemnicą kryją się kolejne.
Bohaterowie znani, a może nieco inni?
Ponownie spotkać się z bohaterami też było miło. Choć mało zaskakują. Bryce jest przewidywalna w tym, że jest… nieprzewidywalna. Serio. Wiadomo, że coś wykręci w sytuacji, gdy powodzenie misji zależy od tego, żeby ją przeprowadzić błyskawicznie. Wiadomo, że z urokiem zbuntowanej nastolatki (choć nastolatką nie jest) odpyskuje komuś u władzy. Jednocześnie wiemy, że we wszystkim, co robi, będzie się kierować sercem, nie wyrachowaniem.
Hunt zmienia się trochę. Nie ma już niewolniczego piętna, więc to oczywiste, że ma więcej swobody. Bywa też bardziej otwarty.
Ciekawie ewoluuje postać Ruhna, przyrodniego brata głównej bohaterki. Maas w na kartach swojej nowej książki daje mu więcej przestrzeni. Dzięki temu czytelnik może przyjrzeć się mu bliżej. Wbrew pozorom Ruhn może zaskoczyć.
Dom Nieba i Oddechu – recenzja dwutomowej powieści
Nie powiem, żeby akcja galopowała. Fabuła toczy się niespiesznie. A przecież w sumie książka ma ponad 1000 stron. Akcja przyspiesza w kluczowych momentach, w tym w scenie kulminacyjnej. A i tak nie jest to tempo zawrotne.
Czy to książka rozwlekła? Niestety tak. Czy są w niej wątki nudne i niepotrzebne? Niestety tak, choć tu może się okazać, że autorka rozwinie je w kolejnych częściach, więc to taki półzarzut do zdementowania za jakiś czas. Czy całość mogłaby zyskać na kompensacji. Tak. Może dzięki temu ta historia nabrałaby tempa?
Dwie książki w jednej….
i wcale nie chodzi o rozbicie powieści na dwie części
Na początku wspomniałam o mieszanych uczuciach. Momentami miałam wrażenie, jakbym czytała dwie zupełnie różne książki. Czyli dość słaby erotyk i całkiem niezłą opowieść fantasy.
Te dwie „książki” mają tych samych głównych bohaterów. Przez znaczną część fabuły pierwszej części dosadne i wulgarne opisy o bolących od pożądania jajach Hunta i mokrych majtkach Bryce, przeplatają się z całkiem fajną intrygą fabularną, a później wcale nie jest lepiej.
Mimo tego, że taki zabieg mieści się w konwencji, to przeszkadzała mi niespójność stylistyczna. Żebyśmy się zrozumieli. Nie przeszkadzały mi sceny pełne napięcia i pożądania. Mam świadomość, że są istotne z fabularnego punktu dla relacji między głównymi bohaterami. Przeszkadzała mi dosadność, bo nie ma jej w innych, nieintymnych sytuacjach w powieści.
Wolę, jak całość jest utrzymana w takim samym tonie: albo dosadnie, albo nie. Dlatego czytając Dom nieba i oddechu miałam wrażenie, jakbym czytała dwie inne historie – awanturniczą powieść fantasy i jednocześnie słaby, erotyczny fanfik.
Dom Nieba i Oddechu – recenzja. Bomba na zakończenie
Recenzja ma to do siebie, że pisząc ją, trzeba jednocześnie pamiętać, żeby nie zdradzić zbyt wiele. W końcu nie każdy, kto zajrzy tutaj, będzie miał już za sobą lekturę książki. Wiem, że o zakończeniu nie mogę się mocno rozpisać. Ale napiszę Wam, że Sarah J. Maas wykręciła na koniec niezłego fabularnego młynka. Pozytywnie.
Czy zakończenie będzie miało wpływ na to, że sięgnę po kolejne części serii? Nie mam pojęcia. Jeżeli miną kolejne dwa lata, to jest szansa, że zapomnę, jak ciężko czytało mi się Dom Nieba i Oddechu 😛
Po książkę powinni sięgnąć ci czytelnicy, którym spodobała się pierwsza część serii Księżycowe miasto. Czy się zawiodą? Trudno powiedzieć, bo ocena każdej książki zależy tylko od preferencji czytelnika. Coś, co nie pasowało mi, może podobać się komuś innemu. W końcu, jak to mówią, o gustach się nie dyskutuje. Jednak jakbyście chcieli podyskutować, to zapraszam do zostawienia komentarza pod recenzją.
Książki Sarah J. Mass z tej serii, w tym najnowszą część w dwóch tomach, możecie znaleźć tutaj: Księżycowe Miasto.
Sprawdź też:
Ocena Anety
-
7/10
-
3/10
-
3/10
-
7/10
Fragment recenzji
Momentami miałam wrażenie, jakbym czytała dwie różne książki w jednym. Czyli dość słaby erotyk i całkiem niezłą opowieść fantasy.