Błyszczące sześciany - recenzja książki Dexa Carstera

Bliżej nieokreślona przyszłość, przytłaczające miasto, życie nierozerwalnie związane z kontrolowaną przed rząd technologią. Do tego tajemniczy Kreator, bezdusznie igrający z ludzkim życiem. Przed wami świat, w którym mocno namieszały Błyszczące sześciany – recenzję książki Dexa Carstera przeczytacie poniżej.

Błyszczące sześciany - recenzja książki Dexa Carstera

Aylon, czyli miasto (bez) przyszłości

Autor przenosi nas do mrocznego i pełnego tajemnic Aylonu. To supernowoczesne miasto z przyszłości jest jak gigantyczna maszyna, która wymknęła się spod ludzkiej kontroli. Gdzieś w jego „wnętrznościach” kryją się bardzo pożądane i jednocześnie niezwykle niebezpieczne przedmioty: skrzynie eksploracyjne.

Skrzynie zostały stworzone i rozstawione przez tajemniczego Kreatora. Zawierają w sobie portale, przenoszące do Kreacji, czyli równoległych rzeczywistości. W Kreacjach na odkrywców czekają rozmaite, w większości śmiertelnie, niebezpieczne zadania do wykonania. Nagrodami za przejście przez światy są fanty: nowe urządzenia, technologie lub cenne wskazówki do poszukiwania kolejnych skrzyń.

Fanty znacząco przyspieszają rozwój cywilizacji, na nieznaną dotąd skalę. Dlatego jedyną legalną organizacją zajmującą się odkrywaniem skrzyń jest ściśle podlegający rządowi Cybotreg, a wszelkie próby samodzielnych poszukiwań są surowo zakazane.

Creseekerzy: śmiałkowie czy głupcy?

Istnieje jednak grupa tzw. creseekerów, którzy nielegalnie zajmują się eksploracją, a zdobyte fanty sprzedają za ogromne pieniądze na czarnym rynku. Do tego grona należy główny bohater książki, Roger Orter. Młody mężczyzna jest ponadprzeciętnym eksploratorem: jako jedynemu spośród działających legalnie i nielegalnie odkrywców udało się wykonać zadania z kilkunastu skrzyń (nieliczni przekraczają 2-3).

Roger z eksplorowania uczynił sposób na życie: część fantów przekazał nieodpłatnie, aby zrobić coś dobrego dla ludzkości, na części znacznie się wzbogacił. Mógłby już zrezygnować z niebezpiecznego „zawodu”, jednak jego zaangażowanie niepostrzeżenie zmieniło się w uzależnienie. Roger za wszelką cenę pragnie poznać tożsamość Kreatora, dlatego nie ustaje w poszukiwaniu kolejnych skrzyń. Jak wysoką cenę przyjdzie mu zapłacić i czy uda mu się osiągnąć swój cel, tego oczywiście nie zdradzę.

Dex Draster Błyszczące sześciany

Błyszczące sześciany – recenzja książki

Złowrogi klimat Aylonu (zwłaszcza najpaskudniejszej dzielnicy zwanej Wylęgarnią) jednocześnie odpycha i fascynuje mnie jako czytelnika. Mroczne półświatki, obskurne knajpy, ruiny dawnych biurowców, nieprzyjaźni ludzie, podejrzane cyborgi, wszechobecne androidy: taka mieszanka utrzymuje dystopijny klimat.

Dreszczyk powoduje też myśl, że niektóre z elementów życia w Aylonie są bardzo zbliżone do tych znanych nam z rzeczywistości:

Myśląc o kordygrafach, zawsze wspominałem pewnego europejskiego anarchistę Sida Tarkina. […] W jenym z emitowanych na żywo programów transmisyjnych trafnie zauważył on, że w dzisiejszym świecie wystarczy dorobić kajdankom wielofunkcyjny ekran, by zachęcić ludzi do ich noszenia.

Technologia z jednej strony daje dużo wygody i ułatwia mieszkańcom Aylonu życie. Z drugiej odziera ich z prywatności i mocno uzależnia od władzy, nie pozwalając uciec od kontroli. Brzmi znajomo?

Łyżka dziegciu, czyli słabsze strony

Kilka elementów powieści w moim odczuciu niestety działa na niekorzyść całości. Przede wszystkim jest to sposób przedstawienia relacji między Rogerem a jego żoną Laurą. Niby powinno między nimi iskrzyć, bo w grę wchodzi wielkie niebezpieczeństwo, a całe napięcie rozmywa się gdzieś w sztucznych i mdłych dialogach.

Także sama postać Laury  jest kiepsko napisana i według mnie nieautentyczna. To jedna z głównych bohaterek, a jest całkowicie bierna. Wtapia się w tło, i jej los w ogóle nie obchodzi mnie jako czytelnika.

Mam też parę zastrzeżeń co do motywacji niektórych postaci oraz do kilku rozwiązań fabularnych (zbyt szybko ucięte wątki). Wydaje mi się także, że końcówka historii pisana była szybko, jakby autora ścigały jakieś złowrogie terminy. 😉

Błyszczące sześciany – recenzja książki: podsumowanie

Uważam, że sam pomysł na skrzynie eksploracyjne jest bardzo ciekawy. Opisy Kreacji z początku książki wywołały u mnie ciarki. Żałuję, że autor nie przestawił w powieści większej liczby równoległych światów, że zadania z nimi związane nie przeniknęły się mocniej z rzeczywistością, w której żyją bohaterowie.

Od początku intrygowało mnie też, kim jest ów nieznany Kreator. Człowiekiem? Bóstwem? Maszyną? Dlaczego gra z ludźmi w taką niebezpieczną grę, czemu obserwuje te krwawe igrzyska? A może wcale nie jest tylko biernym obserwatorem?

Podsumowując, mogę napisać, że Błyszczące sześciany nie do końca oślepiły mnie swym blaskiem. Bardzo dobry początek przeszedł niestety w słabszą końcówkę. Błyszczące sześciany są jednak debiutem powieściowym autora: być może to tylko rozbieg przed kolejnymi książkami?

A Wy? Ulegniecie czarowi tajemniczych, połyskujących skrzyń i ukrytych w nich światów?

Książkę Dexa Carstera znajdziecie TUTAJ>>

Zobacz także:

Moja ocena
  • 7/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 7/10
  • 6/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 6/10
  • 5/10
    Czy bohaterowie są wiarygodnie zarysowani? - 5/10
6/10

Fragment recenzji

Złowrogi klimat Aylonu (zwłaszcza najpaskudniejszej dzielnicy zwanej Wylęgarnią) jednocześnie odpycha i fascynuje mnie jako czytelnika. Mroczne półświatki, obskurne knajpy, ruiny dawnych biurowców, nieprzyjaźni ludzie, podejrzane cyborgi, wszechobecne androidy: taka mieszanka utrzymuje dystopijny klimat.

Sending
User Review
0/10 (0 votes)