Połączeni. Uwolnij mnie – recenzja książki
Połączeni. Uwolnij mnie recenzja. E.L. James popełnia naprawdę poważny błąd. Rozpoczęła nową erę w dziedzinie literatury erotycznej i wciąż kręci się wokół tej samej historii. Owszem, fajnie jest poznać punkt widzenia Christiana Greya, ale dla niektórych ludzi ta sama opowieść jest już… męcząca. Pewnie zastanawiacie się, o co mi właściwie chodzi. Ano o to, że są takie autorki jak Laurelin Paige, które bez przerwy dostarczają czytelnikom nowych, erotycznych wrażeń. Dzięki nim wciąż odkrywamy coś nowego i tylko nie mówcie mi, że erotyki, to literatura dla mamusiek i sfrustrowanych seksualnie kobiet. Gdyby tak było, wtedy oznaczałoby to, że chyba cały świat sfiksował i mnóstwo kobiet nie myśli, o niczym innym tylko o seksie. Więc, kiedy znajdują czas, żeby kupić książkę?
Połączeni. Uwolnij mnie recenzja – tym razem historia Gwen
Wracając do naszej kochanej Laurelin, właśnie mamy okazję poznać pierwszą część kolejnego bestsellerowego cyklu Połączeni. Tym razem mamy do czynienia ze Spin Offem. Co to właściwie oznacza? Mianowicie to, że czytamy historię drugoplanowych bohaterów z pierwszej serii książek danego autora, w tym przypadku serii Uwikłani. Jednak Laurelin postarała się, aby ta historia mogła być czytana bez znajomości fabuły serii o Hudsonie i Alaynie. Tak więc seria Połączeni skupia się wokół Gwen Anders, która wspólnie z Alayną prowadzi klub nocny Sky Launch. Poznajemy ją w trzeciej części Uwikłanych.
Przeszłość, od której trudno uciec
Gwen ma za sobą naprawdę paskudną przeszłość, od której, podobnie jak Alayna, próbuje uciec. Niewątpliwie jest to cecha, która łączy obie bohaterki, jednak na tym podobieństwo wydaje się kończyć. Gwen jest złamana, a jej przeszłość wydaje się w sposób niezwykle aktywny wpływać na jej teraźniejszość i przyszłość. Dziewczyna chce sprawować całkowitą kontrolę nad swoim życiem, jest cicha, ułożona i poważna. W jej życiu wszystko jest zaplanowane i poukładane, jak krawaty w szufladzie Christiana Greya. I tutaj nagle na scenę wkracza boski JC. Jakby tego było mało, zamiast zaproponować jej randkę z kwiatami i przynajmniej obiad, ustala wraz z zainteresowaną, że połączy ich tylko seks, nic więcej.
JC “rozwala” system
JC, o mój Boże, co to za facet. Seksowny, pewny siebie, uważa, że wszystko mu się należy i wszystko może mieć tu i teraz. Odmowa go nie interesuje. JC jest dokładnie tym wszystkim, czym Gwen nie jest. Oczywiście możecie pomyśleć, że jak zwykle przeciwieństwa się przyciągają. W tym przypadku przyciąganie jest czymś znacznie bardziej intensywnym, to prawdziwa miłosna magia.
Cudowna Laurelin
Rozwój uczuć, który poprzedza przyciąganie fizyczne nie jest oczywiście niczym odkrywczym w literaturze erotycznej. Jednak Laurelin Paige pisze o tym, w taki sposób, że chcemy/musimy poznać losy jej bohaterów. Mimo, że końcówka będzie dla Was prawdziwym szokiem, i to takim, na który nawet autorka Uwikłanych nas nie przygotowała, będziecie chciały sięgnąć po kolejną część. Książki Laurelin Paige rozgrzewają lepiej niż lampka wina czy najcieplejszy, jesienny koc. Przygotujcie się na spotkanie z Gwen i JC, szczególnie z JC. 🙂