Dwóch sympatycznych wojów. Jeden mały, zwinny i sprytny, drugi duży, silny i jakby nieco mniej używający głowy do rozwiązywania problemów. Mała wioska pełna barwnych postaci i zwierzęcy pupil bohaterów, pełen zadziwiających talentów. Kiedy słyszymy taki opis, to natychmiast pojawia się jedno, bardzo silne, komiksowe skojarzenie, czyli francuski Asterix.
Cudze chwalicie, swego nie znacie – czyli polskie serie komiksowe
Ale, ale, przecież mamy również zdecydowanie bardziej słowiańską wersję komiksu, która także pasuje do takiej charakterystyki. Taką, która trzyma równie wysoki poziom, zarówno jeśli chodzi o rysunek, jak i fabułę kolejnych części. Mam na myśli Kajka i Kokosza, których ojcem jest Janusz Christa. Właśnie ukazała się nowa odsłona ich przygód. Album zawierający krótkie historie przygotowane przez różnych autorów, zatytułowany Obłęd Hegemona. Choć w jego powstaniu tylko w niewielkim stopniu uczestniczył autor pierwotnych historii, to zdecydowanie warto sprawdzić co na temat wykreowanego przez niego świata mają do powiedzenia nowi, współcześni twórcy. Owszem, może graficznie nie wszystkie zawarte w komiksie nowele zachwycają, ale fabularnie jest świetnie.
Plagiat czy inspiracja?
Wróćmy jednak jeszcze do oryginalnych albumów z naszymi bohaterami. Czasem można spotkać się z opinią, że Christa dopuścił się bardzo oczywistej inspiracji, wręcz plagiatu, jeśli chodzi o bohaterów. Nie do końca się z tym zgadzam. Choć podobieństwa są bardzo oczywiste, to jednak para bohaterów, których stworzył Polak, była wcześniej. Tak, nasi byli wcześniej, owszem, jeszcze nie w takiej wersji, jaką znamy, ale jako Kajtek i Koko, którzy pojawili się już w roku 1958, czyli na trzy lata przed pierwszym albumem z Asteriksem! Fani Gala z pewnością wytkną mi z przyjemnością błąd, w końcu pierwsze plansze z nim w roli głównej pojawiły się wcześniej w magazynie Pilote, ale to i tak było rok po dwóch polskich marynarzach, którzy w 1972 stali się Kajkiem i Kokoszem, jakich znamy obecnie.
Drukowani w gazetach, w paskach komiksowych, na ostatniej stronie Świata Młodych, dzielni wojowie z Mirmiłowa szybko zdobyli rzesze wiernych czytelników. Zainteresowanie ich przygodami było tak duże, że zdobycie niektórych albumów graniczyło z cudem. Kilka z nich zostało wydanych na przedziwnym, żółtym papierze. Przyznam, że nie wiem, co stało za tym pomysłem, chęć dania odbiorcy jakiegoś koloru w czarno – białym komiksie, braki w dostępności zwykłego papieru, czy też potrzeba zwiększenia w ten sposób nakładu?
Jak czytać przygody wojów
Pierwsza w kolejności wydawania jest Szkoła latania, ostatni oryginalny album to Urodziny Milusia, a pomiędzy nimi znajdziecie kilkanaście świetnych, naprawdę wartych uwagi komiksów. Mnie najbardziej podobały się historie w tomach Wielki turniej oraz W krainie Borostworów. Były lekkie, zabawne, napisane i narysowane z polotem i pomysłem. Polecam zdecydowanie!
Kiedy skończycie już czytać zarówno Asteriksa, jak i naszych wojów, to może warto dać też szansę Kleksowi? Także i on, choć powstał już dość dawno temu, pokazuje, że polskie starsze komiksy zasługują na zainteresowanie ze strony czytelników.