Recenzja: Policja – Jo Nesbo
Policja – Jo Nesbo
Czy istnieją ludzie doskonali? Tacy totalnie bez skazy na charakterze i w życiorysie. Odpowiedź raczej nie jest trudna i brzmi: nie. Tacy ludzie nie istnieją. Bo nie oszukujmy się, w końcu każdy człowiek ma coś na sumieniu. Za to autorzy książek co i rusz kreują postacie idealnie piękne, o nienagannej osobowości, heroiczne i uzdolnione, przystojnych mężczyzn, zjawiskowe kobiety, do tańca i do różańca chciałoby się rzec. Ale nie Jo Nesbo. Jo Nesbo wie, że ludzie doskonali są tak samo realni jak zębowa wróżka czy wielkanocny zajączek.
Harry Hole, bohater serii powieści kryminalnych autorstwa Nesbo, na pewno nie jest pozbawiony wad. Wręcz przeciwnie. Jeżeli ktoś taki jak Hole w rzeczywistym świecie stanąłby na waszej drodze istnieje duże prawdopodobieństwo, że ominęlibyście go szerokim łukiem. Twarz naznaczona burzliwą przeszłością, Jim Beam jako najbliższy przyjaciel. Ciągle walczący. Z kryminalistami, z przełożonymi i z własnymi demonami na przemian. Wrogów ma tylu co przyjaciół, a może tych pierwszych nieco więcej. Samotny i bezkompromisowy. Nie przeszkadza mu to jednak w byciu najlepszym śledczym kryminalnym w Oslo, którego niekonwencjonalne metody zazwyczaj przynoszą sukces, a niepokorny sposób bycia i naznaczona bliznami, przystojna twarz wojownika przyciąga kobiety.
Mimo to, a może właśnie dzięki temu – swojej niedoskonałej, a tym samym bliższej rzeczywistości kreacji, jego postać zdobyła rzesze sympatyków na całym świecie. Jednak po dziewięciu tomach przygód Harry’ego, Nesbo pokusił się o ruch przez fanów wręcz niewybaczalny – w finale powieści „Upiory” uśmiercił swojego głównego bohatera. Smutek wielbicieli norweskiego policjanta nie trwał jednak długo, bo już po roku świat czytelniczy obiegła wieść, że Nesbo pracuje nad kolejną książką z serii o Harrym. Internet tonął w domysłach aż do momentu, gdy wydano jego najnowsze dzieło pt. „Policja” i dopiero wtedy naprawdę zawrzało.
Czytelnicy zalali pisarza falą krytyki i nieukrywanej złości twierdząc, że autor zadrwił z fanów postaci Harry’ego Hole przywracając go w najnowszej powieści wręcz cudem do życia. Tak, Hole żyje i ma się względnie dobrze, o ile w ogóle można tak powiedzieć o człowieku, który został postrzelony w głowę, a ponadto leczy się z alkoholizmu. „To już nie jest ten sam Hole!” oburzyła się duża część fanów tej przewrotnej postaci, którą Nesbo ku ich zniesmaczeniu postanowił nieco naprostować.
Mimo że to co do tej pory przeczytaliście, jest niczym innym jak zdradzeniem jednego z najciekawszych zwrotów akcji książki, to nie sposób o tym nie wspomnieć. Zresztą nie było to tajemnicą od momentu ogłoszenia planów wydania kolejnej części serii o Harrym, co już samo w sobie zapowiadało cudowne zmartwychwstanie bohatera. Autor jednak nie robi tego na początku powieści. Trzyma czytelnika w napięciu, wręcz bawi się z nim w berka, coraz sugerując mu co innego, wzbudzając non stop wątpliwości, że może Hole w tej historii się jednak nie pojawi.
Zostawmy jednak kwestię bohatera-zombie i wróćmy do samej powieści. „Policja”, jak na kryminał przystało, to historia o serii morderstw, dzielnych gliniarzach i tajemniczym zabójcy. Schemat jak najbardziej znany, przewałkowany przez pisarzy miliony razy. Nesbo wzór urozmaicił o tle, że mordowani są policjanci, dzielni gliniarze są skorumpowani, a tajemniczy morderca być może jest bliżej niż by się wydawało. Zadaje on sobie sporo trudu, aby funkcjonariuszy zabijać w sposób dość wymyślny, w miejscach dawnych zbrodni, których owi śledczy nie dali rady w przeszłości rozwiązać. Czym musieli sobie zawinić policjanci, aby zginąć w taki sposób? Czy to odwet? Jeżeli tak, to za co? Czyżby policja miała coś na sumieniu?
W historii skandynawskiego pisarza możemy się dowiedzieć, że owszem i to nie mało. Środowisko policjantów, senatorów i radnych stanowi kółko wzajemnej adoracji i jest bardzo podatne na układy, korupcję, zmowy, ale także i wpadki, ciążące błędy, które trzeba umiejętnie tuszować. Nie każdy policjant to oddany krajowi i obywatelowi funkcjonariusz. Ludzi doskonałych nie ma, ale w każdym stadzie znajdzie się wyjątkowo czarna owca. Kto nią jest w najnowszej powieści Nesbo? Zdradzę jedynie, że tych owiec jest więcej niż jedna.
Jednak to nie fabułą kupił mnie autor, bo przyznać muszę, że w znacznej większości kryminały nie wzbudzają we mnie zbyt wielkich emocji, a i przez pierwszą połowę książki brnie się dość ciężko. To sposobem w jaki bawi się z czytelnikiem Nesbo mnie zafascynował. Budowanie klimatu i ciągła emocjonalna huśtawka to jego specjalności. On zmusza czytelnika, aby poszedł danym tropem, podsuwa mu całkiem fałszywą ścieżkę do rozwiązania zagadki, a potem drwi z niego pokazując jak bardzo się mylił. Niemal czuje się jego złośliwy chichot za plecami: „Ha ha! Znów cię wykiwałem!”. I czyni to raz po raz od pierwszej do ostatniej strony książki. Widocznie Jo Nesbo lubi takie zabawy co udowodnił przywracając Harry’ego Hole do świata żywych. Oby to był zabieg celowy i zamierzony już od dawna, a nie jedynie chęć wzbudzenia sensacji i zarobienia na kontynuacji serii.