Wedlowie. Czekoladowe imperium – recenzja książki Łukasza Garbala
Nie ma chyba wśród Polaków nikogo, kto by choć raz nie jadł wedlowskiego Ptasiego Mleczka lub chociaż nie słyszał o nim. Wszyscy nad Wisłą znają też zapewne logo z charakterystycznym podpisem, choć pewnie niewiele osób wie, jakie imię ukryte jest pod inicjałem „E”. Wedel kusi słodyczami kolejne pokolenia Polaków – już 170 lat! Przez taki szmat czasu zebrało się wiele słodko-gorzkich historii o losach niegdyś rodzinnej firmy. W całość postanowił je zebrać Łukasz Garbal. Przed Wami recenzja jego książki pt. Wedlowie. Czekoladowe imperium.
Z ojca na syna: Karol, Emil i Jan
Choć firma Wedel niemal od założenia do dziś cieszy się dużą popularnością, nie jest już familijnym biznesem. W rękach rodziny Wedlów działała przez 3 pokolenia: pierwszą cukiernię w Warszawie założył Carl (Karol) Wedel w 1851 roku. W 1872 podarował fabrykę w prezencie ślubnym swojemu synowi Emilowi.
Z kolei Jan, syn Emila i wnuk Karola, przejął stery rodzinnej firmy w 1923 r. Niestety po II wojnie światowej majątek i dorobek życia odebrały Janowi władze komunistyczne, przejmując i upaństwawiając fabrykę.
Słodki biznes
Wedlowie odznaczali się pomysłowością, dbałością o jakość i najdrobniejsze detale swoich wyrobów, chętnie wprowadzali innowacje – zarówno technologiczne, jak i marketingowe. Nic dziwnego, że ich nazwisko stało się marką samą w sobie.
Co ciekawe, w szczycie popularności szyldy Wedla tak gęsto zdobiły warszawskie ulice, że po mieście przed wojną krążyły anegdoty na ich temat:
Król Afganistanu pomyślał, że to znaczy po polsku „witam” i ściskając rękę Piłsudskiego powtarzał: „E.Wedel Polonia”, na co Piłsudski: „Tungsram, Osram, Afganistan”.
Ł. Garbal, „Wedlowie. Czekoladowe imperium”, s.187
Gorzka rzeczywistość
W książce znajdziemy wiele dowodów na zaangażowanie Wedlów w losy lokalnej społeczności, ale także w pomoc na rzecz kraju. Chętnie udzielali się w zbiórkach na cele charytatywne, wspomagali państwo w czasie zaborów oraz dwóch wojen światowych.
Co prawda nie obeszło się bez nieporozumień, nieprzychylnych wobec Wedlów głosów, czy strajków pracowniczych. Najlepszym dowodem powszechnego szacunku, jakim cieszyła się rodzina przedsiębiorców, są jednak przywołane wspomnienia pracowników oraz informacje o tłumach ludzi na pogrzebach Karola, Emila i Jana.
Szczególnie wzruszyły mnie opowieści o działaniach Jana, jakie z wielkim ryzykiem podejmował w walce o swoich pracowników w czasie II wojny światowej. Starał się utrzymywać miejsca pracy, aby nikogo nie wywieziono na roboty do Niemiec, wiele osób uratował przed śmiercią w obozie lub wyrwał ze szpon Gestapo.
Zawierucha historii – od zaborów do PRL
Książka Łukasza Grabala to jednak nie tylko opowieść o rodzinie Wedlów i wspólnym dziele trzech pokoleń.
Z przywoływanych przez autora źródeł (szczególnie wspomnień pracowników fabryki) wyłania się też portret przemian społecznych, jakie zachodziły w Polsce w XIX i XX wieku.
Wiele można z tej książki wyczytać na temat trudów codziennego życia przeciętnych zjadaczy chleba. Najwięcej informacji zachowało się z lat dwudziestych i trzydziestych. Tamten czas to nie tylko dansingi, rauty i zachłyśnięcie się odzyskaną niepodległością, ale też okres trudnej walki o lepszy byt, godne warunki pracy robotników i emancypację kobiet.
Wedlowie. Czekoladowe imperium – recenzja
Wiele trudu musiał zadać sobie autor, żeby ze skrawków spisanych historii, opowiedzianych wspomnień, rodzinnych fotografii oraz reklam drukowanych w gazetach na przestrzeni kilkudziesięciu lat stworzyć tak spójną i zajmującą opowieść. I choć pewnie nietrudno byłoby z książki zrobić pozłacaną laurkę wystawioną Wedlom, myślę, że autorowi udało się zachować obiektywność.
Ciekawostki i smaczki… językowe
Na stronach książki znaleźć można wiele ciekawostek związanych z funkcjonowaniem firmy i jej produktami, w części znanymi do dziś. Dowiadujemy się, jak wyglądała historia powstania (kiedyś chronionego patentem!) Ptasiego Mleczka i jego nazwy. Możemy obejrzeć reklamowe komiksy z lat 20-tych przedstawiające przygody Maciusia – charakterystycznego chłopca na zebrze.
Interesuję się językiem, dlatego szczególnie w oko wpadły mi przedrukowane lub cytowane oryginalne teksty z dawnych lat. Jak dystyngowanie i elegancko brzmią drukowane niegdyś w gazetach reklamy!
Pragnąc tak obecnie jak i na przyszłość zjednać sobie coraz w wyższym stopniu zaufanie i względy Szanownych Kupujących, służyć im będę w nadchodzący karnawał wybornymi i gustownymi PĄCZKAMI bardzo przyjemnego smaku i większymi od zwyczajnych […] które […] codziennie w cukierni mojej są do nabycia – C.Wedel.
Ł. Garbal, „Wedlowie. Czekoladowe imperium”, s.35
Z pewnością skusiłabym się na takie pączki, a Wy?
Wedlowie. Czekoladowe imperium – podsumowanie recenzji
Wedlów. Czekoladowe imperium polecam wszystkim mającym ochotę zanurzyć się w klimacie XIX wieku i przenieść się do słodko-gorzkich realiów przedwojennej Warszawy.
Po książkę Łukasza Garbala sięgnijcie także wtedy, gdy szukacie opowieści o zmaganiach dobrych, zwykłych ludzi z przeciwnościami losu i z niezwykłym złem czasów, w jakich przyszło im żyć.
Recenzowaną książkę znajdziecie TUTAJ >>
Zobacz także:
Moja ocena
-
7.5/10
-
8/10
-
8.5/10
Fragment recenzji
Wiele trudu musiał zadać sobie autor, żeby ze skrawków spisanych historii, opowiedzianych wspomnień, rodzinnych fotografii oraz reklam drukowanych w gazetach na przestrzeni kilkudziesięciu lat stworzyć tak spójną i zajmującą opowieść.
I choć pewnie nietrudno byłoby z książki zrobić pozłacaną laurkę wystawioną Wedlom, myślę, że autorowi udało się zachować obiektywność.