Cios kończący – recenzja zamknięcia serii z Rudolfem Heinzem

Mariusz Czubaj zaserwował swoim czytelnikom Cios kończący. To cios tym większy, że po ponad 10 latach zamyka serię kryminałów z Rudolfem Heinzem. Po raz ostatni rzuca (emerytowanego już) profilera w wir śledztwa. Kultowy cykl kryminałów, który Czubaj zaczął pisać, zanim kryminały stały się modne, doszedł do finału. Jesteście gotowi na Cios kończący?
Cios kończący – recenzja książki Mariusza Czubaja
Heinz daje się namówić aspirantce Justynie Świętoń na pomoc w nieoficjalnym śledztwie dotyczącym brutalnego zabójstwa młodej kobiety. Po dwóch latach bycia na emeryturze i zmagania się z depresją profiler-legenda wraca do pracy mniej więcej w czasie, gdy nowa władza rozsiada się u steru Polski i zaczyna wszędzie wciskać swoich popleczników.
Heinz nie poznaje policji, w której pracował przez lata. Komisarzem jest facet, który nie bardzo ma pojęcie o robocie, ale całkiem nieźle rozumie jak „ma wyglądać” policja w państwie PIS. Starzy wyjadacze w większości zostali zastąpieni karierowiczami-pochlebcami, ale Justyna Świętoń mimo wszystko wydaje się inna, jest zdeterminowana i zależy jej na prawdzie.
Okazuje się, że ze sprawą, która nie daje młodej aspirantce spokoju, łączą się też inne morderstwa. Wszystko zaczyna się wikłać, a w pewnym momencie znika też Heinz. Ktoś go porwał, dlaczego?
Cios kończący – jak daleko można się posunąć?
Cios kończący to duszny i mroczny kryminał. Trzyma w napięciu i dobrze się go czyta. Sprawa gmatwa się coraz bardziej, a ktoś jest o krok przed śledczymi. Nawet Heinz w pewnym momencie nie uniknie znalezienia się w kręgu podejrzanych.
W rzeczywistości, w jakiej działanie organów prawa bywa niewystarczające, zawodne, skorumpowane, pojawia się bezkarność uprzywilejowanych, mających odpowiednie znajomości i wystarczające pieniądze. Nic dziwnego, że niektórych, zwłaszcza tych widzących świat w czarno-białych barwach, kusi, żeby sprawiedliwość wymierzyć na własną rękę. Czubaj zadaje pytania o to, gdzie leży granica między sprawiedliwością a zbrodnią, między dobrem a złem. Jak daleko można się posunąć, żeby ukarać winnych?
Dzisiejsza Polska to nie kraj dla ludzi pokroju Heinza
To książka pełen goryczy związanej z aktualną sytuacją w kraju. Rudolf Heinz jest skrojony jak klasyczny kryminalny bohater. Jest twardy i wiele może znieść, ale praca i całe zło, z jakim się zetknął, odcisnęły na nim piętno. Na rzeczywistość patrzy z dystansem człowieka, który dużo widział i niewiele jeszcze może go zdziwić, ale to jak zaczęła wyglądać policja, go wkurza. Polska stała się państwem pozorów, kolesiostwa, w którym na specjalistycznych stanowiskach nie ma specjalistów. Mam wrażenie, że Czubaj w usta swojego bohatera włożył bardzo dużo swoich przemyśleń dotyczących aktualnej sytuacji. Dzięki temu osiągnął pewien autentyzm, umieszcza Heinza w rzeczywistości, jaką znamy, która w części z nas tak samo wzbudza sprzeciw.
Analogowy facet nieprzystający do cyfrowych czasów
W którym momencie skończyć serię? Najlepiej w takim, żeby bohater mógł odejść z godnością. Powrót do pracy w karykaturze policji na stałe nie wchodzi w grę w przypadku kogoś takiego jak Heinz, mężczyzny niepokornego. Nie mogę go sobie wyobrazić jako pracownika dzisiejszej policji i Mariusz Czubaj też nie mógł. Na szczęście. Myślę, że Cios kończący to dobre zamknięcie serii. Jest konsekwentne dla takiej postaci, jaką wykreował Czubaj. Heinz zamyka wielki rozdział życia związany z pracą w policji. Z kolei Mariusz Czubaj zamyka ten związany z Heinzem.
Todome waza to cios kończący w karate (pasja Czubaja i Heinza), to pojedyncza technika, która całkowicie unieszkodliwia przeciwnika. Z jednej strony to koniec serii. A o co chodzi z tym przeciwnikiem do unieszkodliwienia? Odkrycie tego wątku już pozostawię Wam 🙂
Nową książkę Mariusza Czubaja znajdziecie w tym miejscu. A jak nie znacie jeszcze cyklu z Rudolfem Heinzem, to łapcie:
- 21:37 – nowe wydanie
- Kołysanka dla mordercy – nowe wydanie
- Zanim znowu zabiję
- Piąty Beatles
- Dziewczynka z zapalniczką
Ocena Anety
-
8/10
-
10/10
-
7/10
Fragment recenzji
W rzeczywistości, w jakiej działanie organów prawa bywa niewystarczające, zawodne, skorumpowane, pojawia się bezkarność uprzywilejowanych, mających odpowiednie znajomości i wystarczające pieniądze. Nic dziwnego, że niektórych, zwłaszcza tych widzących świat w czarno-białych barwach, kusi, żeby sprawiedliwość wymierzyć na własną rękę. Czubaj zadaje pytania o to, gdzie leży granica między sprawiedliwością a zbrodnią, między dobrem a złem. Jak daleko można się posunąć, żeby ukarać winnych?