Recenzje: Droga Królów – Brandon Sanderson
Przyznać się chcę, że przy tym zakupie nie sugerowałam się opiniami innych. Co więcej – nie przeczytałam nawet opisu książki. Wystarczyło mi wydawnictwo i grubość książki. Intuicja nie zawiodła, chociaż sam zakup przedstawił pewne trudności (chcący ominąć ich opis przeskoczcie akapit niżej :)).
Pierwszy raz zobaczyłam ją na targach w Warszawie. „U nas będzie taniej” pomyślałam. Udało mi się jednak upolować dobrą okazję na inny tytuł (inny dosłownie – „Inne pieśni” Dukaja), więc decyzja o zakupie „Drogi królów” została odłożona na później. Kompletując lekturę na wakacyjne wojaże pomyślałam „za gruba”. Trzecie podejście miało miejsce w chwili, gdy skończył się nakład i „u nas nie ma” ponownie zakończyło się zakupem innej książki (tym razem była to któraś książka Munro w super promocyjnej cenie). I w tak skomplikowany i przydługi sposób trafiła do mnie dopiero pod koniec sierpnia. Trafiła, by szturmem zdobyć umysł i serce.
Krótki opis dostarczony przez wydawcę poszerzę o kilka dodatkowych zdań. Setki lat temu mieliśmy sprzymierzeńców w walce ze złem. Świetliści, głoszący wzniosłe ideały, raz po raz narażali życie za ludzkość. Aż pewnego dnia coś się zmieniło. Odeszli. Zostawili magiczną broń, a my, dzieci we mgle, rzuciliśmy się na nią łakomie. Wróg zdziesiątkował nas i na długie lata sprawił, że przetrwanie gatunku wisiało na włosku.
We współczesnej bohaterom rzeczywistości ludzkość sama dla siebie zdaje się być największym zagrożeniem. Toczymy błahe wojenki o śmieszne sprawy. Jasnoocy sprawują władzę, ciemnoocy stoją niżej. Niektórzy rycerze dysponują starożytnym orężem – mieczami i pancerzami Odprysku. Niestety honor, szacunek i sprawiedliwość są rzadkością. Śmiem twierdzić, że sami się prosimy o nauczkę i lekcję pokory. Którą oczywiście otrzymamy.
Na świat „Drogi królów” patrzeć będziemy oczami Kaladina, którego los odwrócił się straszliwie, a Wchechmocny w ramach niezrozumiałego żartu zdaje się utrzymywać go przy życiu. Autor pozwoli nam również spojrzeć z perspektywy Shallan – dzielnej dziewoi, która rusza w szeroki świat, by u boku genialnej uczonej nauczyć się, jak może ocalić swą rodzinę. Niekoniecznie w zgodzie z sumieniem.
Dalej dane nam będzie użyczyć oczu Adolina – przystojnego syna arcyksięcia, zdającego się mieć głównie zaloty i spódniczki w głowie. Sanderson pozwoli nam również ujrzeć pospustoszeniowy świat z perspektywy starszego wojownika, który cierpi na oryginalną przypadłość widzenia odległej przeszłości.
Przewiną się także inne postaci, zapamiętacie ich imiona, w końcu „Słowa światłości”, tom drugi serii „Archiwum burzowego światła” jeszcze w grudniu 2014 powinien trafić na półki polskich czytelników.
Ogólnie jestem zachwycona. Przygodą, sposobem narracji, fascynującymi opisami. Nie każdy z bohaterów przypadł mi do gustu niemniej „dało się przeżyć” rozdziały o tych mniej lubianych. Co więcej, to dzięki nim udało mi się czytać książkę przez prawie trzy tygodnie – dałam radę powstrzymać wolę czytania tylko, gdy na scenę wkraczał „mniej lubiany”.
Myślę, że powieść przypadnie do gustu tym, którzy znają poprzednią literaturę Sandersona. „Drogą królów” zachwycić się powinni również miłośnicy twórczości Rothfussa, czy Bretta (chociaż tu klimat jest łagodniejszy).
Do minusów książki należy jej wydanie – 1000 stron w miękkiej oprawie nie nadaje się do czytania w warunkach na przykład wanny. Jeśli jednak nie stanowi to dla Was wielkiego problemu, sięgnijcie koniecznie po ten tytuł. Czeka na Was świat pełen magii, zmagań ludzie – nieludzie i intryg ludzie – inni ludzie.
W moim subiektywnym odczuciu oceniam tę książkę maksymalną możliwą oceną i polecam miłośnikom gatunku i tym, którzy miłość do fantastyki dopiero chcieliby odkryć. 🙂