Recenzja książki Karminowe serce

Od jakiegoś czasu pogoda za oknem nie nastraja do spacerów. Słońca jest jak na lekarstwo, więc nie pozostaje nic innego, jak uskuteczniać duński sposób na szczęście, czyli hygge. Ciepła herbata, pachnące świece, koc, lekka książka i od razu nastrój jest lepszy! Czy ostatnia książka Doroty Gąsiorowskiej, Karminowe serce, będzie idealna na takie okoliczności? Tego dowiecie się już za chwilę. 😉

Na drugi koniec Polski w pogoni za szczęściem

Laura, młoda pani grafik, postanawia rzucić wszystko i wyjechać do urokliwego miasteczka, jakim okazała się Bukowa Góra. Wydawać by się mogło, że skok z Warszawy na prowincję, do starej, choć wspaniale odremontowanej chatki to coś niemożliwego, jednak Laura dręczona przeszłością postanawia dać sobie szansę. Nie do końca jest pewna swojej decyzji, ale na szczęście – nie poddaje się. I bardzo dobrze, bo Bukowa Góra przyniesie jej wiele niespodzianek.

Po kilku dniach, w czasie spacerów po odległych wrzosowiskach spotyka chłopca, kilkuletniego Michałka. Oczywiście, odprowadza go do rodziny, właścicieli niewielkiej cukierni Złote serce. Trzeba przyznać, że Laura jest na tyle sympatyczną dziewczyną, że szybko zaskarbia sobie ich przyjaźń. Wydawać by się mogło, że wreszcie odzyska wewnętrzny spokój i zapomni o przeszłości, ale to byłoby za proste!

Recenzja książki Karminowe serce

Moim zdaniem jest to wspaniała powieść na jesienne, długie wieczory. Pani Gąsiorowska sprawia, że wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Opisy odremontowanej chaty, pól wrzosów są tak malownicze, że czułam się, jakbym tam była. 🙂 Spokój miasteczka aż zachęca do przeprowadzki! A gdy Laura trafia do cukierni i jest częstowana pysznościami typu pralinki czy gorąca czekolada, to aż ślinka cieknie.

Pamiętacie taką książkę (doczekała się ekranizacji) Czekolada? Tam również, jak i w Karminowym sercu czekolada ma wręcz terapeutyczne właściwości. Również i tutaj rodzina cukierników skrywa wspaniałą legendę rodzinną. Parokrotnie łezka mi się w oku zakręciła, ale i zabawnych momentów też jest sporo. Niekoniecznie podobało mi się zakończenie, trochę może zbyt cukierkowe, ale co tam!

Jeśli i Wy szukacie czegoś lżejszego na szarobure wieczory, pasującego do herbaty z cynamonem to przestańcie – oto pozycja w sam raz! Chyba że macie swoje propozycje, jestem otwarta na sugestie! 😉

Moja ocena
  • 8/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 8/10
  • 8/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 8/10
  • 9/10
    Czy bohaterowie wzbudzili sympatię? - 9/10
  • 8/10
    Wizualna ocena książki - 8/10
8.3/10

Fragment recenzji

Moim zdaniem jest to wspaniała powieść na jesienne, długie wieczory. Pani Gąsiorowska sprawia, że wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Jeśli i Wy szukacie czegoś lżejszego na szarobure wieczory, pasującego do herbaty z cynamonem to przestańcie – oto pozycja w sam raz!