Aneta: Te lektury szkolne są dla mnie ważne
Wokół lektur szkolnych i potrzeby ich czytania toczy się mnóstwo dyskusji. Wiele osób krytykuje listę lektur określoną podstawami programowymi. Kilkakrotnie spotkałam się z twierdzeniami, że to właśnie lektury szkolne, ich omawianie na lekcjach, sprawdziany i wypracowania skutecznie zniechęciły do sięgania po książki już po zakończeniu edukacji. Może to wymówka, a może faktycznie wiele osób ściśle łączy czytanie książek z późniejszą pracą związaną z ich interpretacja i rozkładaniem na czynniki pierwsze. Nie wyobrażają sobie, że można czytać dla samej przyjemności.
Mamy inne zdanie. Może nie wszystkie lektury są przyjemne w odbiorze, ale to książki ważne dla naszej historii i kultury. Toteż warto je znać. Właśnie dlatego postanowiłyśmy (my, czyli redaktorki CoPrzeczytać.pl) napisać Wam o lekturach szkolnych, które były i są dla nas ważne, które w czasach szkolnych wywarły na nas duże wrażenie.
Te lektury szkolne są dla mnie ważne
Bezludna wyspa i bezludna planeta
Jak było ze mną i lekturami? Czasem po drodze, a czasem mniej. Zawsze starałam się czytać wszystkie książki, chociaż nie zawsze mi się podobały. Jednak wiele z nich zrobiło na mnie wielkie wrażenie, a do niektórych wróciłam po latach. Dlatego, jeżeli miałabym wybrać tylko jedną pozycję z listy lektur z czasu mojej nauki, miałabym wielki problem.
Większy wpływ miały na mnie na pewno lektury szkolne, z którymi zetknęłam się już w starszych klasach. Jedną z pierwszych książek, od której nie mogłam się oderwać była lektura z klasy 5 lub 6 szkoły podstawowej – Przypadki Robinsona Cruzo’e Daniela Defoe. Historia zbuntowanego młodego mężczyzny, który trafia na bezludną wyspę i musi nie tylko przeżyć, ale też zmierzyć się z samotnością, bardzo mnie wciągnęła. Książkę pochłonęłam chyba w dwa wieczory.
Nadal często wracam też do Małego Księcia (lektura z czasów gimnazjum). Już wtedy podobała mi się swoista metaforyczność. Jednak z czasem tę książkę zaczęłam rozumieć zupełnie inaczej. Z Małym Księciem tak już jest, że inaczej odbieramy opowieść Antoine’a de Saint Exupery’ego, kiedy jesteśmy dziećmi i kiedy dorastamy.
Litwa i Rzym
Teraz czasy szkoły średniej (tak mi się wydaje, że to były lektury właśnie szkole średniej :)). Realistyczna pozytywistyczna epopeja, czyli Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Do tej pory uważam, że to jedna z piękniejszych polskich powieści XIX wieku. Fabuła zdeterminowana historią, trauma powstania, miłość i piękna Litwa… Aż nabrałam ochoty, żeby książkę przeczytać kolejny raz.
Kolejna powieść, do której kilkakrotnie wracałam to Quo vadis Henryka Sienkiewicza. Wiem, że po stylizowanych historycznie Krzyżakach i Trylogii, już prawie nikt nie miał ochoty zabierać się za Quo vadis. Nigdy nie żałowałam tego, że nie skusiłam się na pójście na skróty w postaci streszczenia i opracowania. Książkę przeczytałam dużo wcześniej, jeszcze zanim trzeba było zapoznać się z nią na lekcje języka polskiego. Przed jej opracowywaniem w szkole, czytałam ją ponownie. A w ciągu kolejnych lat, jeszcze kilka razy. 🙂
Forma, gęba i pupa
I na koniec książka, którą w czasie mojej szkoły średniej czytaliśmy w całości, a teraz zgodnie z podstawą programową młodzież będzie czytać tylko we fragmentach. Wielka szkoda. To Ferydurke Witolda Gombrowicza, czyli awangarda w literaturze międzywojennej: satyra, groteska i surrealizm, „upupianie”, „przyprawianie gęby”, i „przełamywanie formy”. Zakochałam się w tym! Po Ferdydurke chciałam więcej Gombrowicza, więc już z własnej inicjatywy sięgnęłam po Trans-Atlantyk i Dzienniki.
A jak było z Wami? Czy jakieś lektury szkolne były dla Was ważne?