„Lampiony” – recenzja książki Katarzyny Bondy
Tak szalona i awanturnicza historia mogła wydarzyć się tylko w Łodzi. Miasto powinno być Bondzie wdzięczne za ten fenomenalny, współczesny portret, na tle którego dzieje się trzecia część tetralogii o Saszy Załuskiej. Sama zaś autorka zasługuje na najwyższe uznanie za stworzenie zachwycającej detalami książki. Bonda to zdecydowanie najjaśniejszy lampion polskiej literatury popularnej.
Na początku Łódź miała swojego Reymonta i Ziemię obiecaną. Później Wajdę i wielkie gwiazdy polskiego kina. Niedawno też kontrowersyjną mikrodiagnozę Bogusława Lindy, jakoby była „miastem meneli”. A teraz ma Katarzynę Bondę i obraz czyniący z Łodzi bodaj najbardziej fascynujące miejsce w Polsce. Pełne sprzeczności i kontrastów, tętniące własnym życiem, płynące rytmem niepodobnym do rytmu innych wielkich miast. To tutaj stare, reprezentatywne kamienice zamieszkuje margines społeczny, a ludzie z klasy średniej gnieżdżą się na obrzeżach. Tylko w Łodzi menel stoi na równi z bogatym przedsiębiorcą, a nawet potrafi nawiązać z nim zyskowną dla obu stron współpracę. A później ramię w ramię wspólnie obronić honoru swojego miejsca na ziemi. Bonda ten portret tworzy jednak z przymrużeniem oka. Tak pogmatwanych losów i nietypowych bohaterów nie można brać całkiem na serio.
Jednak Lampiony to nie tylko opowieść o mieście. Oczywiście, kwestia lokalizacji jest dla autorki kluczowa. Czytając książkę z tyłu głowy czujemy ogromny podziw dla pracy i godzin resarchu, które pisarka poświęciła na realistyczne oddanie najmniejszych szczegółów topografii oraz codziennego kolorytu Łodzi. Nie można jednak zapominać o drugim ważnym bohaterze Lampionów, jakim jest ogień – kolejny żywioł stojący na drodze Saszy Załuskiej. Miasto płonie niczym Rzym za czasów Nerona, z tą różnicą, że podpalaczy jest więcej i każdy rości sobie prawo do bycia współczesnym Herostratesem. Ten żywioł będzie miał szczególne znaczenie dla głównej bohaterki. Nie tylko na kanwie zawodowej, ale także tej całkowicie prywatnej.
Powieść zbudowana jest z kilkunastu pozornie nie związanych ze sobą wątków. Oczywiście, przy tak obszernej książce, odbiorca może mieć problem z zapamiętywaniem postaci i przebiegu zdarzeń. Spodziewa się jednak nici łączącej wszystkie epizody, a sama Bonda podrzuca mu różne tropy, mogące pomóc w rozwikłaniu łamigłówki. Na koniec zaś na czytelnika czeka bardzo satysfakcjonująca nagroda, dobrze znana miłośnikom kryminałów – wszystkie puzzle wskakują na swoje miejsce, tworząc skomplikowany obrazek, budzący podziw dla warsztatu i talentu autorki.
Trzecim, istotnym elementem Lampionów jest ich główna bohaterka – Sasza Załuska. Czytelnik pochłonięty śledzeniem różnych wątków może ją jednak stracić z oczu. Załuska jest i działa, ale mimo to trzeba zwrócić na nią szczególną uwagę. W jej osobowości zaczyna dokonywać się bowiem subtelna zmiana. Musi przepracować swoją przeszłość, której demony ujawniają się w najgorszych możliwych momentach. Bonda podsuwa Saszy bodaj najgorszy z możliwych żywiołów, budzący w Załuskiej traumatyczne wspomnienia. Ogień jest bezwzględnym żywiołem, ale dającym nadzieję na odrodzenie. Jednak czy zdolna profilerka dostanie taką szansę?
Lampiony to spełnienie marzeń miłośników Katarzyny Bondy i jej stylu pisania. Czytelnik spodziewający się klasycznego kryminału, może poczuć się nieco rozczarowany. Pisarka przekracza granice gatunku, robi to jednak w rewelacyjny sposób. Ciekawe, czym zaskoczy swoich czytelników w kolejnym tomie?