Skończyły mi się oczy – recenzja książki

Skończyły mi się oczy Grażyny Jeronim-Gałuszki to powieść, w której czas płynie powoli, a historie snują się niczym zapach świeżo pieczonego ciasta unoszący się w kuchni Jadźki. Już sama okładka przyciąga wzrok i obiecuje coś niezwykłego. I rzeczywiście, w środku czeka na nas świat czterech pokoleń kobiet. Od seniorki rodu Eugenii, przez Jadzię i Dagnę, aż po najmłodszą Karolinę, inteligentną nastolatkę, o której wszyscy szepczą, choć jej matka woli nie dostrzegać jej odmienności. Dziewczynka czasem lubi rozmawiać sylabami, czasem w ogóle. A Eugenię, Jadzię i Dagnę nazywa najczęściej po kolei Pra, Ba i Ma.
Każda z bohaterek snuje własną opowieść, a w tle przewijają się wyraziste postaci drugoplanowe. Ciotka Aniela czy pradziadek Eugeniusz, który najpierw pojawia się jako człowiek z krwi i kości, a później niemal jak duch, przy którym nawet smażenie wymaga ostrożności. Jest też coś jeszcze. A może przede wszystkim? Siedemnaście zegarów pamiętających czasy drugiej wojny światowej. Nie tyle odliczają czas, ile strzegą sekretu, który spaja tę rodzinną mozaikę.
I tak sobie te kobiety żyją wspólnie, zdaje się bezproblemowo, gdy nagle okazuje się, że Gienia przegrywa w pokera dość sporą sumę. I tak nasze bohaterki muszą wreszcie znaleźć sobie opłacane zajęcie. Jadźka musi odstawić na dalszy plan romanse i postanawia reaktywować swoją cukiernię. Dagna z kolei od przypadku do przypadku zarabiająca drobne pieniądze w dyskontach znajduje pracę w sklepie ogrodniczym. A Eugenia trzyma je wszystkie w ryzach, odmawiając pomocy od swego odwiecznego absztyfikanta Józefa.
Skończyły mi się oczy – recenzja książki
Powieść czyta się niespiesznie — dla niektórych może to być wada, dla mnie to jeden z jej atutów. Ten rytm pozwala zanurzyć się w atmosferze domu pełnego roślin, książek, wspomnień i rodzinnych historii. Każda z kobiet jest w jakiś sposób utalentowana, a ich codzienność pachnie cygarami palonymi przez Eugenię i słodkimi wypiekami Jadźki. Skończyły mi się oczy to ciepła, wielopokoleniowa opowieść o tym, co trwa mimo upływu czasu — i o tym, że zegary nie zawsze służą do mierzenia minut. To książka, którą najlepiej smakować powoli, filiżanka po filiżance, strona po stronie.
Książkę znajdziecie tutaj.
Moja ocena
-
8/10
-
8/10
-
9/10
Fragment recenzji
Skończyły mi się oczy to powieść, w której czas płynie powoli, a historie snują się niczym zapach świeżo pieczonego ciasta unoszący się w kuchni. To ciepła, wielopokoleniowa opowieść o tym, co trwa mimo upływu czasu — i o tym, że zegary nie zawsze służą do mierzenia minut. To książka, którą najlepiej smakować powoli, filiżanka po filiżance, strona po stronie.