Ania: Lektury szkolne, które kocham
Lektury szkolne – dla niejednego droga przez mękę, dla innych początek miłości do literatury. No bo z lekturami szkolnymi tak już bywa…
Czujemy przymus, kiedy nadchodzi czas ich czytania, więc automatycznie negatywnie się do nich nastawiamy. Nie zawsze rozumiemy kontekst kulturowy, czy historyczny, w którym toczy się akcja wybranej książki. Język w nich użyty wydaje nam się archaiczny, a treść wcale nie tak uniwersalna, jak gorliwie przekonuje nas o tym nauczyciel języka polskiego.
Niemniej jednak nie każda lektura szkolna to droga przez mękę. Dziś chciałabym podzielić się z Wami tymi lekturami, które pokochałam bez reszty. Jeśli wraz z nadejściem jesieni naszła Was tęsknota za szkolnymi czasami, sięgnijcie po wybraną lekturę szkolną. Być może po takim upływie czasu będzie smakować nieco inaczej?
Jeśli zaś chodzi o moje zachwyty to…
Lektury szkolne, które kocham
Moralność Pani Dulskiej
Och, jakże mnie irytowało to kołtuństwo, obłuda i hipokryzja Anieli Dulskiej! Włos jeżył mi się na karku obserwując mieszczański Lwów przedstawiony przez Gabrielę Zapolską. Zwłaszcza ten zawężony do jednej z lwowskich kamienic, w której królowała Pani Dulska. Poza kresowym obrazem mieszczaństwa, uważam, że jest to książka fenomenalnie napisana, poprzez to ile wzbudza emocji w czytelniku.
Wzdychałam do Zbyszka, wolnego ducha, wiedząc, że jest to wzdychanie oparte o beznadzieję i z ciekawością obserwowałam rozwój wydarzeń. Jest to fantastyczna tragifarsa, którą idealnie obrazuje powiedzenie, że brudy powinno prać się we własnym domu. Nawet za cenę przyzwoitości.
Cierpienia młodego Wertera
Jedną z moich ulubionych lektur szkolnych jest ta z epoki preromantyzmu. Niezwykle istotna pozycja zapowiadająca nadchodzący romantyzm – epokę wzruszeń, piękna, zachwytów i cierpienia. Mając słabość do pasji, oddania i beznadziejnych scenariuszy, bardzo polubiłam historię Wertera pióra Goethego. Bohater to niepoprawny romantyk, który zakochując się w kimś, zakochuje się na zabój.
Cała lektura to epistolarna powieść, w której główny bohater zwierza się z historii swojego zauroczenia swojemu przyjacielowi. Czytając tę korespondencję towarzyszymy więc Werterowi w jego staraniach. Obiekt jego westchnień jest bowiem zaręczony, a mimo to bohater snuje niekończące się scenariusze, w których udaje mu się zdobyć serce ukochanej Lotty.
Wielu moich znajomych nie podzielało zachwytu nad tą historią. To fakt, Werter jest postacią, którą pokochasz, albo znienawidzisz. Mimo swojej nieporadności i oderwania od rzeczywistości, moje serce porwał bez reszty. Sama lektura była dla mnie słodko-gorzkim doświadczeniem, które z przyjemnością powtórzę pewnego jesiennego wieczoru.
Tango
Tango to dramat, który obfituje w absurdy. To humorystyczny konflikt pokoleń przedstawiony w krzywym zwierciadle. Dlatego pokochałam historię Artura, syna awangardowego artysty Stomila i Eleonory. W Tangu bowiem młode pokolenie staje w obronie tradycji, za to pokolenie starsze – buntu. Powszechnie znany porządek staje na głowie.
Tragikomedia ta obfituje w mnóstwo fantastycznych cytatów. Jednym z nich jest mój ulubiony dialog Artura z Eleonorą:
– Ja chcę być lekarzem.
– Taki wstyd w rodzinie! A ja marzyłam, że będzie artystą. Kiedy nosiłam go jeszcze w łonie, biegałam po lesie nago, śpiewając Bacha. Wszystko na nic.
– Widocznie mama fałszowała.
Zbrodnia i kara
Chyba od zawsze lubiłam cięższą literaturę. Taką w której zapuszczamy się w najciemniejsze meandry ludzkiego umysłu. Zbrodnia i kara, bowiem niewiele wspólnego ma z Ikarem, za to opowiada o morderstwie, które młody Rodion Romanowicz Raskolnikow postanawia popełnić. 23-letni były studenta prawa planuje intrygę, wmawiając sobie wyższość ideałów nad wartością życia starej lichwiarki. Napędza go myśl o tym, że geniusz usprawiedliwia wszystkie zbrodnie, a sam akt ma być testem jego odwagi i determinacji.
No cóż… Raskolnikow nie jest tak twardym zawodnikiem, jak się sam sobie wydawał. Bardzo szybko żałuje rabunku, nie wiedząc co sensownego uczynić z pieniędzmi. Nieustannie chodzi w malignie, oscylując na pograniczu szaleństwa. Panicznie ukrywa wszelkie ślady po dokonanej zbrodni, jednocześnie chce uwolnić się z okowów strasznej tajemnicy. Nie czuje wyrzutów sumienia, za to boi się wiszącej nad nim kary. W całym tym poczuciu osaczenia, mamy jeszcze postać Soni. Czy prostytutce uda się ocalić tego, kogo kocha?
Czytając o perypetiach Raskolnikowa, miałam uczucie leżenia w gorączce. Lęk, osaczenie, szaleństwo. Dostojewski to początek mojego romansu z literaturą rosyjską. Mam nadzieję, że i dla Was ta lektura szkolna nie przeszła bez echa.
Dzieci z Bullerbyn
Kanon moich ulubionych lektur, to nie tylko bunt, bezsens, mrok i śmierć. Pośród naprawdę cięższych lektur, z radością umieszczam miłość mojego dzieciństwa – Dzieci z Bullerbyn. Któż z nas nie przeżył swoistego zachwytu sięgając po przygody Lisy, Britty, Anny, Lasse, Bosse i Olego? Przygody naszych szwedzkich bohaterów czyta się równie dobrze będąc młodszym, jak i nieco starszym czytelnikiem. Może to sentyment lat młodzieńczych, urok szwedzkiego podwórka, gdzie każdy dorosły staje się wujkiem lub ciocią… A może zachwyt nad rzeczami małymi, uważność i przeżywanie życia tu i teraz?
Do dziś z uciechą wspominam historię o kawałku kiełbasy dobrze obsuszonej, czy zbieraniu na wyspie kozich bobków do puszki. Święta Bożego Narodzenia w Bullerbyn i koniec roku szkolnego, zbieranie truskawek na słomki. Ratowanie psa szewca i przebieranki na strychu w o wiele za duże czapki, płaszcze i buty na obcasie, czy też telefon z puszki i sznurka. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że jest to lektura wyjątkowa.
Jest to książka, którą podarowałabym każdemu. Na dobry humor i do swojej biblioteczki.