Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? Recenzja
Czy jeśli zjem paczkę suchej kukurydzy, to czy urządzę popcornowe fajerwerki w krematorium? Co stanie się, jeśli mój współpasażer podróży umrze w trakcie lotu? Czy jeśli umrę w swoim domu, a nikt nie wyruszy mi na pomoc, to czy mój kot wyje mi oczy? Odpowiedzi na takie i jeszcze ciekawsze pytania dotyczące śmierci, znajdują się w książce Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? Zaciekawieni? No to ruszamy!
Najdziwniejsze pytania o śmierć
Dla Caitlin Doughty, jednej z najsłynniejszej właścicielki domów pogrzebowych, nie ma pytań dziwnych. Są pytania ciekawe, a te najciekawsze, jak powszechnie wiadomo, pochodzą od dzieci. Te są ciekawe świata i o wiele mniej skrępowane trudnymi lub najzwyczajniej w świecie obrzydliwymi zagadnieniami.
Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? to zbiór odważnych pytań dotyczących śmierci, na które autorka ze śmiałością i humorem bardzo chętnie odpowiada! Książka wciąga już od pierwszej strony, bo im dziwniejsze pytania, tym większą ciekawość wzbudza chęć poznania odpowiedzi. Od tych najbardziej abstrakcyjnych, po najbardziej prozaiczne.
No bo wiedzieliście na przykład, że jeśli Wasz sąsiad podróży umrze w trakcie lotu samolotem, a na pokładzie nie będzie wolnych siedzeń, żeby go położyć, będziecie lecieć z denatem przykrytym kocem aż do końca podróży?
Doughty nie tylko oswaja nas z procedurami dotyczącymi pochówku, naturalnymi procesami związanymi ze zgonem, ale też obala wiele fałszywych przekonań. Takich jak np.: że Wikingowie dokonywali obrządków pogrzebowych, posyłając denata w podróż łodzią, którą podpalali, wystrzeliwując w jej kierunku gorejącą strzałę.
Wikingowie dokonywali kremacji ciał na lądzie, ponieważ aby ciało mogło zostać w pełni skonsumowane przez ogień, ten musi palić się nieustannie kilka godzin. Wiąże się to z koniecznością dokładania drew do ognia.
Nasza prapraprababcia wysłana w ostatnią podróż taką mityczną łodzią, bardzo szybko wypadłaby za burtę i najprawdopodobniej zostałaby wypluta przez może na pobliski brzeg, załapując się na pośmiertny piknik zszokowanych plażowiczów…
Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie?
Caitlin Doughty odpowiada na trudne pytania w sposób błyskotliwy i z dużą dozą humoru. Czarnego humoru, dlatego mam nadzieję, że lubicie tego typu żarty, bo autorka momentami jedzie po bandzie. Jak w przypadku odpowiadania na pytanie, czy mogę trzymać w swoim salonie czaszkę po mojej mamie.
Przepadłam i kiedy tylko przeczytałam pierwszą odpowiedź na pytanie, nie umiałam oderwać się od lektury, dopóki nie skończyłam na ostatniej stronie.
Ponadto książka poprzetykana jest fantastycznymi rysunkami obrazującymi poruszane właśnie zagadnienie. W tak samo abstrakcyjnej formie, jak abstrakcyjne jest zadawane na łamach lektury pytanie. Przedsmak rysowniczego stylu możemy już poznać, przyglądając się okładce.
Jeśli w Was, tak jak i we mnie, nadal jest dziecko, które nieustannie zadaje dziwne pytania dotyczące natury świata i nie boi się szczerych odpowiedzi – wysoce rekomenduję Wam nowość Wydawnictwa Otwartego. No cóż… Jednym słowem książka Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? jest przefantastyczna!
A czy mój Mruczek autentycznie mógłby zjeść mnie po śmierci? Na to pytanie Wam nie odpowiem, bowiem jaką mielibyście wtedy radość z czytania? 😉 Sięgnijcie po książkę i przekonajcie się sami!
Książkę Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? znajdziecie tutaj.
Podobne artykuły:
Ania ocenia:
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji
Kiedy umrę, zjesz mnie, kocie? to zbiór odważnych pytań dotyczących śmierci, na które autorka ze śmiałością i humorem bardzo chętnie odpowiada! Książka wciąga już od pierwszej strony, bo im dziwniejsze pytania, tym większą ciekawość wzbudza chęć poznania odpowiedzi. Od tych najbardziej abstrakcyjnych, po najbardziej prozaiczne.
No bo wiedzieliście na przykład, że jeśli Wasz sąsiad podróży umrze w trakcie lotu samolotem, a na pokładzie nie będzie wolnych siedzeń, żeby go położyć, będziecie lecieć z denatem przykrytym kocem aż do końca podróży?