Królowa cukru – recenzja debiutu Natalie Baszile
Królowa cukru, debiut literacki pani Natalie Baszile, oczarował samą Oprah Winfrey! Stąd też zastanawiam się, czy moja recenzja może Was nakłonić jeszcze bardziej do przeczytania tej książki. 😉 Książka polecana jest miłośnikom Sekretnego życia pszczół, Czarnych skrzydeł czy Drogi do domu. Szczerze przyznam, choć może nie powinnam się do tego przyznawać, że nie po drodze było mi z żadną z tych powieści. Czasem warto jednak zaufać intuicji i skusić się na jakąś pozycję ze względu na… okładkę! Te piękne kolory i przelatująca ważka rzuciły mnie na kolana. Ale – nie przedłużając – zapraszam do przeczytania mojej recenzji.
Nie tak dawno temu w… trzcinie
Młoda wdowa, Charley Bordelon dostaje niezwykły spadek po zmarłym ojcu, jakim jest plantacja trzciny. Nie może ani jej odstąpić, ani sprzedać, co jasno zostało spisane w testamencie. Co zatem robi przyzwyczajona do skromnego, acz wygodnego kalifornijskiego życia Charley? Pakuje manatki i wraz z jedenastoletnią córką wyruszają na południe do domu babci, Miss Honey.
Gdy docierają na miejsce w oczach Charley stają łzy. Gospodarstwo jest obrazem nędzy i rozpaczy, ponadto dotychczasowy zarządca rezygnuje z pracy. Dziewczyna jest załamana, ale postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i szuka pomocy, gdzie tylko się da. Nie zawaha się nawet przed wizytą w okolicznych pubach, gdzie klientelę stanowią luizjańscy do granic możliwości farmerzy, którzy śmieją się pod wąsem z młodej, nieopierzonej gąski. No bo jak to tak, kobieta właścicielką plantacji?! Aha, zapomniałam dodać jeszcze jednej informacji. Czarnoskóra kobieta. Totalna porażka przecież. XXI wiek, Ameryka, ale widocznie w Luizjanie postęp zatrzymał się przynajmniej kilkadziesiąt lat temu.
ALE! Jak to mawiają: „proście, a dane Wam będzie”. Nad Charley lituje się dawny znajomy jej ojca, pan Denton, dziarski staruszek, który w zamian za udział w zyskach decyduje się jej pomóc. Nie brak tu również czarnych charakterów, jakimi są biznesmeni ostrzący sobie zęby na farmę Charley. Próbują oni na wszelkie sposoby wyperswadować jej pomysł na postawienie plantacji na nogi.
Na szczęście Charley się nie poddaje! Zakasuje rękawy i bierze się ostro do roboty. Doprawdy, łatwo nie jest, gdy ma się na głowie dorastającą córkę, krewką babcię i brata domagającego się udziału w spadku. Aha, jest jeszcze Remy, który z szelmowskim uśmiechem nazywa ją Californią…
Królowa cukru – recenzja książki
Powieść czytało mi się bardzo przyjemnie. Język, mimo że prosty, sprawiał, że przed oczami stawały mi dokładne obrazy ciężkiej pracy na plantacji, życia w niewielkim miasteczku, że już nie wspomnę o wspaniałej imprezie jaką jest wybieranie Królowej Cukru. 🙂 Ciekawym zabiegiem było, zamiast standardowej numeracji rozdziałów, podzielenie akcji książki na miesiące. W ten sposób towarzyszymy Charley na plantacji przez prawie rok, obserwując postępy i trudy jej ciężkiej pracy.
Zdecydowanie polubiłam postać Charley. Być może spadek nie przyniósł jej bogactwa i pieniędzy, ale zyskała coś absolutnie ważniejszego – silną osobowość. Nie boi się bronić swojego zdania, ale również i prosić o pomoc. Charakterna z niej kobieta! W całej książce zresztą jest masa postaci z krwi i kości, wyrazistych, ze swoimi problemami, uczuciami. Zarówno to, jak i wielowątkowa fabuła i malownicze tło sprawiło, że książkę mogę z czystym sumieniem Wam polecić!
Możecie znaleźć ją tutaj.
Recenzja Ani
-
9/10
-
8/10
-
8/10
-
8/10
Fragment recenzji
Powieść czytało mi się bardzo przyjemnie. Język, mimo że prosty, sprawiał, że przed oczami stawały mi dokładne obrazy ciężkiej pracy na plantacji, życia w niewielkim miasteczku, że już nie wspomnę o wspaniałej imprezie jaką jest wybieranie Królowej Cukru. 🙂