Tom Perrotta Pani Fletcher. Recenzja książki
Po Panią Fletcher sięgnęłam z wielką chęcią. Trafiła do mnie zapowiedź tej książki, jako idealnej lektury dla fanów Wielkich kłamstewek i Gotowych na wszystko, czyli powinna mi się spodobać. Czy tak się stało? O tym napiszę Wam za chwilę.
Rys fabularny
Tytułowa bohaterka Eve Fletcher jest dojrzałą kobietą po czterdziestce. Samotnie wychowuje syna, bo jej małżeństwo okazało się kompletną klapą. Od rozwodu się z nikim nie związała i całą swoją energię poświęciła pracy i wychowaniu syna.
Gdy Brendan wyjeżdża na studia, Eve nagle zostaje sama i musi sobie z tą samotnością jakoś poradzić, dlatego zapisuje się na kurs Gender i społeczeństwo – perspektywa krytyczna w lokalnej szkole pomaturalnej. Samotność, nadmiar wolnego czasu i ciekawość sprawiają, że Eve zaczyna odkrywać internetowe porno.
Tymczasem oczekiwania Brendana związane ze studiami, brutalnie zderzają się z rzeczywistością, która nie przypomina komedii, ani filmów erotycznych ze studentami w roli głównej.
Matka i syn próbują poradzić sobie z nową sytuacją.
Pani Fletcher. Recenzja książki
Po opisie książki, który wydawca zamieścił na okładce, miałam wrażenie, że przeczytam o dojrzałej kobiecie, która zaczyna się umawiać na randki przez internet. Historia jakich wiele: seria nieudanych randek, trochę humoru, zwrotów akcji i na koniec bach – żyli długo i szczęśliwie. Na szczęście Pani Fletcher to nie taka książka. 😉
Ta książka poza fabułą jest przeglądem współczesnego społeczeństwa pod kątem różnych rodzajów seksualności, chociaż seksu jako takiego wcale w niej nie ma jakoś strasznie dużo. Pani Fletcher jest też opowieścią o pułapce, jaką może się okazać zbytnia ufność w to, że w internecie znajdziemy prawdę na każdy temat.
W Eve, dzięki amatorskim filmom, które ogląda w internecie i po części też dzięki studiom, rozbudza się ciekawość erotyczną. Z jednej strony próbuje ją tłumić, a z drugiej jest żądna nowych odczuć i popełnia szereg błędów.
Z kolei Brendan ma bardzo ograniczone pojęcie o związkach. Żadne z rodziców jakoś specjalnie z nim na ten temat nie rozmawia i nawet wtedy, gdy Eve zauważa problem, po części go bagatelizuje.
Wiadomo, że jeżeli nie ma odpowiednich wzorców obok siebie, szuka się ich, gdzie popadnie, w tym przypadku w Internecie. W związku z tym Brendan ma wypaczone pojęcie męskości i kobiecości, nie zna seksu, w którym jest miejsce na czułość i szacunek. Mimo że poznaje dziewczynę, która go fascynuje i którą naprawdę lubi, to nie umie postąpić tak, żeby jej nie skrzywdzić. Chłopak jest tak zagubiony, że nawet nie wie, gdzie popełnia błąd.
Z jednej strony Eve się potyka, ale kwitnie, z drugiej, jej syn traci przyjaciół, popada w marazm i depresję.
Matka i syn – dwutorowość narracji
Narracja w Pani Fletcher jest prowadzona dwutorowo. Klasyczna, trzecioosobowa narracja towarzyszy Eve, opisom tego, co ją spotyka i tego, co czuje. Ta opowieść jest poprzetykana rozdziałami, w których świat postrzegamy oczami pierwszoosobowego narratora – Brendana. Niektóre wydarzenia, jak np. wyjazd Brendana na studia, są przedstawione Czytelnikowi z dwóch różnych perspektyw.
O ile Eve i jej poszukiwania od początku wzbudziły moją sympatię, o tyle Brendana na początku nie mogłam znieść. To typ, którego nienawidzę: szowinista instrumentalnie traktujący kobiety, zbyt zaabsorbowany sobą i wyzuty z empatii. Ale z Brendanem jest tak, że im lepiej go poznawałam, tym bardziej złość zastępował żal. Było mi go szkoda, bo tak naprawdę chłopak się stara z całych sił, tylko kieruje energię nie tam, gdzie powinien. Po prostu nie wie, że można inaczej.
W książce Pani Fletcher główni bohaterowie ewoluują, zmieniają się i zmieniają swoje nastawienie do świata. Aż mnie kusi, żeby napisać Wam o tym więcej, ale bez spoilerów się niestety nie da.
Czy faktycznie to książka dla fanów Wielkich kłamstewek i Gotowych na wszystko, tego nie byłabym pewna. Mi się bardzo podobała, ale czy docenią ją inni? To zależy od tego, za co fani cenią te seriale. W Pani Fletcher nie ma zbrodni, która jest spoiwem fabularnym obu seriali. Wspólną cechą jest obecność bohaterki, która odnajduje w sobie siłę płynącą bezpośrednio z jej kobiecości. Książkę polecam wszystkim, którzy lubią właśnie takie bohaterki.
Może już czytaliście tę książkę? Podobała się Wam?
Książkę Pani Fletcher znajdziecie tutaj.
Ocena Anety
-
9/10
-
8/10
-
7/10
-
8/10
Fragment recenzji
Po opisie książki, który wydawca zamieścił na okładce, miałam wrażenie, że przeczytam o dojrzałej kobiecie, która zaczyna się umawiać na randki przez internet. Historia jakich wiele: seria nieudanych randek, trochę humoru, zwrotów akcji i na koniec bach – żyli długo i szczęśliwie. Na szczęście Pani Fletcher to nie taka książka.