Wyznania socjopatki M. E. Thomas to pozycja autorki, która ukrywa się pod pseudonimem. Warto tutaj wspomnieć, że prowadzi ona w sieci blog o tej samej tematyce i jak przekonuje czytelników (co też potwierdza jej diagnoza lekarska) jest socjopatką. Czego zatem możecie spodziewać się po tej książce?
Wyznania socjopatki, a więc szokująca pozycja?
Niestety nie. Piszę niestety, ponieważ sama spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Z drugiej jednak strony – w końcu za tę pozycję odpowiada socjopatka, osoba, która manipulowanie i zwodzenie ma we krwi. Domyślałam się, że będzie to raczej tendencyjna lektura. No i za wiele się nie pomyliłam. Mimo wszystko jednak oczekiwałam, że będzie to chociaż trochę poważna lektura, która pomoże czytelnikowi faktycznie zgłębić nieco zagadnienie socjopatii.
Co zatem otrzymuje czytelnik? Jest to w sumie książka niezbyt ciekawa, w której autorka nie zdradza nic nadzwyczajnego i ciekawego. Być może jest to ugrzeczniona wersja, która jest niemal pieśnią pochwalną na temat socjopatów. Oczywiście nie wątpię, że mogą oni żyć całkiem normalnie wśród nas, o czym non stop przypomina Thomas. Jednak w tej książce znajdziecie mnóstwo informacji rodem z horoskopów. Stwierdzenia są tak ogólne, a ich odbiór jest tak projektowany, że praktycznie każdy czytelnik znajdzie w sobie pewne cechy, które kwalifikują go do grona socjopatów. Z drugiej strony być może w tym szaleństwie jest metoda? Może każdy z nas jest takim małym socjopatą? W każdym razie…
Wokół tego samego…
Czytając książkę, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w gruncie rzeczy cały czas czytam o tym samym. Mimo kolejnych rozdziałów autorka kręciła się wokół tych samych stwierdzeń i poglądów. W związku z tym niemal przez całą lekturę raz po raz czytamy, że: każdy ma w sobie coś z socjopaty, osoby na wysokim stanowisku mają skłonności socjopatyczne i dzięki nim odnoszą sukcesy, itp.
Wyznania socjopatki – podsumowanie
Z jednej strony książka jest ciekawa, ponieważ pozwala spojrzeć na świat oczami socjopaty. Nawet jeśli jest tendencyjna, to sama w sobie daje czytelnikowi pewien wgląd w to, jak świat postrzega osoba z zaburzeniem socjopatycznym. Ponadto skłania też do zastanowienia się nad ludzką naturą.
Na ile diagnoza autorki jest prawdziwa i czy przypadkiem nie jest to wynik jej usilnego wpasowania się w łatkę socjopaty? By czymś się wyróżniać i błyszczeć, a raczej, by na czymś zarabiać? Trudno do końca stwierdzić. W końcu historia zna takie przypadki, że nawet zdrowi ludzie uznawani byli za wariatów. I lądowali w szpitalach psychiatrycznych, zamiast w więzieniu…
Ja do tej pozycji podchodzę z przymrużeniem oka i wyczuwam tu jednak pewien niezdrowy trend zarabiania na zaburzeniach osobowości. Bycie socjopatą nie jest cool i nie jestem też pewna, czy można być taką łagodną wersją socjopaty, jak próbuje pokazać to autorka. Ponadto jeśli każdy z nas ma w sobie coś z socjopaty, to bycie socjopatą z tej perspektywy nie jest czymś nadzwyczajnym. To z kolei sprawia, że nie do końca rozumiem intencje autorki. Z jednej strony kreuje się ona na kogoś bezwzględnego, odmiennego, być może nawet nieco lepszego – podkreśla swoją inteligencję, spryt czy przebiegłość. A z drugiej stwierdza jednak, że w sumie każdy ma w sobie coś z socjopaty, co wyklucza jej wyjątkowość.
Sam fakt, że socjopatię stwierdza się z reguły u osób, które na koncie mają jakieś poważniejsze przestępstwo, o czymś świadczy. Jak i to, że lekarz był w szoku, że pacjentka kieruje badanie własnej psychiki właśnie w tę stronę. W sumie podczas takiego wywiadu z lekarzem mogła powiedzieć, co chce…
Ocena Pauliny
-
5/10
-
5/10
-
5/10
-
5/10
Fragment recenzji
Z jednej strony książka jest ciekawa, ponieważ pozwala spojrzeć na świat oczami socjopaty. Nawet jeśli jest tendencyjna, to sama w sobie daje czytelnikowi pewien wgląd w to, jak świat postrzega osoba z zaburzeniem socjopatycznym. Ponadto skłania też do zastanowienia się nad ludzką naturą.