A gdyby tak ze świata zniknęły koty? – recenzja
Co zrobiłbyś, gdyby pewnego dnia w Twoich drzwiach pojawił się książę ciemności i zaproponował Ci układ, który zapewni Ci jeszcze jeden dzień życia w zamian za usunięcie ze świata jednej rzeczy? W takiej sytuacji znalazł się właśnie główny bohater książki A gdyby tak ze świata zniknęły koty?
Szatan w koszulce hula
Zanim odpowiesz sobie na to pytanie, weź pod uwagę, że szatan nosi hawajską koszulę, nie umie puszczać oczka i wygląda zupełnie tak jak Ty.
Przyznasz, że jest to dość osobliwe, zwłaszcza że poza cielesną powłoką jego ubranie oraz zachowanie w najmniejszym stopniu nie wskazują na żadne inne podobieństwo z Twoją osobą. Na dodatek to nie Ty decydujesz o rzeczach, które mają zniknąć, a nasz osobliwy jegomość.
Główny bohater naszej powieści nie będzie miał zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad przyjęciem oferty. Od momentu druzgoczącej diagnozy lekarskiej wie, że zostało mu niewiele czasu. W ten sposób zawiera pakt ze swoim doppelgängerem nazywanym od nietypowej aparycji, Alohą i zaczyna tydzień zmieniający na zawsze jego życie.
A gdyby tak ze świata zniknęły koty?
Ten szalony i nieprawdopodobny scenariusz staje się punktem wyjścia do rozważań o tym, co w życiu jest tak naprawdę ważne. To także rozważanie nad tym jak zmieniłby się świat, w którym nie było zegarów, kotów lub czekolady.
Książkę tę określiłabym mianem wyśmienitej. Ma w sobie to, za co tak lubię literaturę wschodnioazjatycką. Są to: nieoczywiste postaci, przenikliwa głębia przełamana absurdem i otwarte zakończenie, które każdy musi domknąć po swojemu.
W ciągu tej jakże krótkiej, bo ponad stupięćdziesięciostronicowej lektury, śmiałam się, płakałam i zatrzymywałam, żeby rozważyć te bardziej lub mniej nieprawdopodobne scenariusze. Nie trudno bowiem trafić w czułe strony mojego serca czytając o kocie Kapustku i rozbawić wizją diabła turlającego się razem z nim po podłodze.
Jest to świetna miniatura pozwalająca pochylić się nad trudnym tematem w możliwie lekki, poprzez nasycenie magicznym realizmem, sposób. Osobiście mam zamiar wrócić do lektury jeszcze niejeden raz i mam nadzieję, że Wam spodoba się równie mocno, jak mnie. W końcu nie co dzień do naszych drzwi puka wakacyjnie ubrany książę ciemności z propozycją nie do odrzucenia. 🙂
Książkę A gdyby tak ze świata zniknęły koty znajdziesz tutaj. 🙂
Ania ocenia:
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji:
W ciągu tej jakże krótkiej, bo ponad stupięćdziesięciostronicowej lektury, śmiałam się, płakałam i zatrzymywałam, żeby rozważyć te bardziej lub mniej nieprawdopodobne scenariusze. Nie trudno bowiem trafić w czułe strony mojego serca czytając o kocie Kapustku i rozbawić wizją diabła turlającego się razem z nim po podłodze.