Cieszę się, że moja mama umarła – recenzja
Za mną lektura jednej z najgłośniejszych autobiografii ostatnich czasów. Jennette McCurdy, gwiazda Nickelodeona, przerywa milczenie i w dojmujący sposób rozprawia się z przeszłością. Przed Wami recenzja książki Cieszę się, że moja mama umarła, czyli historii o tym, co dzieje się, kiedy dzieci za wszelką cenę starają się spełniać marzenia rodziców.
Gdy gasną światła reflektorów…
Jennette McCurdy to amerykańska gwiazda telewizyjna dobrze znana polskim odbiorcom, którzy oglądali serial iCarly oraz Sam i Cat. Aktorka wciela się tam w rolę gniewnej Samanthy Phuckett, najlepszej przyjaciółki Carly (w tej roli Miranda Cosgrove), które wraz z kumplem Freddiem prowadzą własny program internetowy pod nazwą iCarly.
Sitcom ten zdobył ogromną sławę na amerykańskim rynku i zapewnił aktorce długo wyczekiwany status gwiazdy. Nikt jednak nie wiedział, jaki koszt musiała ponieść, by spełnić to marzenie oraz to, że nigdy nie było ono jej.
McCurdy rozpoczęła swoją przygodę z aktorstwem w wieku sześciu lat, chociaż jak sama twierdzi, udawanie kogoś, kim nie jest, towarzyszyło jej, odkąd tylko pamięta. Całe jej życie podporządkowane było oczekiwaniom matki, a sprostanie jej wymaganiom było całodobową pracą, która wydawała się nie mieć końca.
Z perspektywy młodej Jennette zachowanie matki nie budziło większego niepokoju. Podział ról był jasny, Debra miała być szczęśliwa, a Jennette to szczęście jej dostarczać. W końcu mama była jej najlepszą przyjaciółką i nic od jej zadowolenia nie liczyło się bardziej. A mama nie chciała niczego bardziej, niż sukcesu własnej córki.
Wszystko iluzorycznie układało się do czasu, kiedy autorka zaczęła dorastać i mieć coraz większą potrzebę autonomii. Wieloletnie współuzależnienie tej relacji nie pozwalało jej jednak na podjęcie jakichkolwiek zdecydowanych kroków.
Dopiero śmierć Debry McCurdy i poprzedzające ją wieloletnie zaburzenia odżywiania, OCD i postępujący alkoholizm postawiły Jennette pod ścianą. Musiała wybrać – albo zwalczy w końcu o siebie, albo umrze przed trzydziestką.
Cieszę się, że moja mama umarła
Książkowy debiut McCurdy to nie tylko poruszająca historia jej życia. To również dowód na to, że Jennette miała od początku rację i że pisany jest jej świat literatury.
Autorka nie chciała nigdy bowiem być gwiazdą ekranu. Marzyła o zostaniu pisarką i niewątpliwie posiada odpowiednią wrażliwość i umiejętności, by tworzyć teksty, obok których nie można przejść obojętnie.
Mimo tytułu, który może sugerować rozgoryczenie, niemal cała książka przepełniona jest naiwnością i nadzieją na to, że być może w końcu będzie inaczej.
Opowieści z życia autorki pisane są przez pryzmat perspektywy, jaką miała w danym momencie. Kiedy jest to kilkuletnia Jennette, jest to obraz mamy idealnej. Za to kiedy czytamy wpisy nastolatki, idealny wizerunek rodzicielki zaczyna kruszeć, by rozsypać się u kresu ich wspólnego życia.
Historia Jennette jest historią niezmiernie poruszającą, ponieważ dotyczy osoby emocjonalnie ubezwłasnowolnionej. To życie pełne cierpienia, poczucia bycia niewystarczającą i nigdy niegotową, by móc o sobie jakkolwiek decydować.
Recenzja książki
McCurdy pisze dosadnie, ale wyważenie. Widać, że historie te od dawna dojrzewały w niej, by wreszcie móc opowiedzieć je światu. To zarówno rozprawienie się z przeszłością, jak i postawienie sprawy jasno: Jestem gotowa żyć dalej.
Myślę, że jest to tytuł, po który warto sięgnąć bez względu na to, czy jest się fanem iCarly, czy nie. O ile świat reflektorów pozostaje wciąż ekskluzywny, o tyle książka porusza trudny i często marginalizowany problem patologii emocjonalnej w rodzinie, który może dotknąć każdego.
Jako że w naszej kulturze trudno jest mówić źle o rodzicach, zmierzenie się z lekturą, może podnieść świadomość niektórych toksycznych wzorców w relacji. Zrozumienie historii Jennette może więc zachęcić do walki zarówno o samego siebie, jak i do uważności na osoby w naszym otoczeniu, które nierzadko cierpią w samotności uwikłanych schematów rodzinnych.
A jak udowadnia autorka, mimo tragedii doświadczeń, można żyć dalej, tym razem już na własnych zasadach. I takiej właśnie uważności na samego siebie oraz innych wszystkim życzę.
Jeśli chcielibyście zmierzyć się z lekturą, książkę Cieszę się, że moja mama umarła znajdziecie tutaj.
Ania ocenia:
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
9/10
Fragment recenzji:
McCurdy rozpoczęła swoją przygodę z aktorstwem w wieku sześciu lat, chociaż jak sama twierdzi, udawanie kogoś, kim nie jest, towarzyszyło jej, odkąd tylko pamięta. Całe jej życie podporządkowane było oczekiwaniom matki, a sprostanie jej wymaganiom było całodobową pracą, która wydawała się nie mieć końca.
McCurdy pisze dosadnie, ale wyważenie. Widać, że historie te od dawna dojrzewały w niej, by wreszcie móc opowiedzieć je światu. To zarówno rozprawienie się z przeszłością, jak i postawienie sprawy jasno: Jestem gotowa żyć dalej.