Cztery pory roku w afgańskiej wiosce – nowe oblicze reportażu
Cztery pory roku w afgańskiej wiosce – pouczające i wzruszające
Cudowny portret miejsca, które znajduje się gdzieś na samym końcu świata – tam, gdzie nie dociera nawet internetowa GoogleMap. Na początku myślałam, że będzie to publikacja poświęcona tkaniu dywanów – jakże się pomyliłam! Oczywiście w pozytywnym sensie. Cztery pory roku w afgańskiej wiosce to niezwykła książka. Dostarcza sporej dawki wiedzy o codziennym życiu mieszkańców najbiedniejszych rejonów ogarniętego chaosem i międzynarodowymi konfliktami wojennymi Afganistanu. Bieda i ubóstwo, których opisy wręcz wylewają się z recenzowanego reportażu, są szokujące, a jednocześnie ogromnie pouczające. Któż z nas bowiem ma świadomość tego, że na świecie naprawdę istnieją miejsca, w których głównym dochodem są pieniądze pozyskiwane ze sprzedaży jednego dywanu rocznie?
Opium jako remedium na głód i ból
Teraz już rozumiem, dlaczego afgańskie matki dają swoim dzieciom opium. To straszne, ale to właśnie ta substancja tłumi niewyobrażalne uczucie głodu. A mali Afgańczycy znają je jak mało kto. Opium to w Afganistanie szeroko stosowany środek, który aplikuje się nie tylko po to, by zniwelować ból, ale również w celu zabicia uporczywego głodu.
Cztery pory roku w afgańskiej wiosce – liryczna i niespotykana proza
Cztery pory roku w afgańskiej wiosce to reportaż utkany za pomocą pięknej magii lirycznych słów. Ta proza mnie urzekła. Jej lektura okazała się dla mnie prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza, że Anna Badkhen wyraźnie chce pokazać czytelnikom, że Afgańczycy, mimo trudnego losu, jaki ich spotyka, nie poddają się i z wdziękiem kroczą przez życie.