Emocje to dla mnie zawsze pierwszy plan – wywiad z Danutą Awolusi
Prawda bywa niewygodna i nieprzyjemna. Czasami staje się bardzo bolesna – wtedy starannie owijamy ją latami w grube warstwy milczenia i pieczołowicie przechowujemy ukrytą głęboko w sobie. Często okazuje się jednak, że przed prawdą nie da się uciec. Co się dzieje, gdy długo tłumione emocje biorą górę? Czy można uwolnić się od przeszłości? O przemianach, jakie przechodzą bohaterowie jej najnowszej powieści, rozmawiam z autorką Nie mówiąc nikomu – przed Wami wywiad z Danutą Awolusi.
Wywiad z Danutą Awolusi – o czym autorka opowiada w Nie mówiąc nikomu?
Laura i Maksymilian Wieczorkowie, główni bohaterowie Nie mówiąc nikomu, to młode małżeństwo, wycięte niemalże z idealnych instagramowych zdjęć. Dwoje dzieci, piękny, przestronny dom, dobrze prosperujący biznes – z zewnątrz wszystko wygląda nieskazitelnie. Pod powierzchnią zaczynają jednak wrzeć tłumione latami problemy.
Laura, wtłoczona przez męża i najbliższych w ramy gospodyni domowej, chce odzyskać poczucie własnej wartości, zacząć zarabiać i zyskać niezależność. Maks, który wkręcił się w spiralę toksycznej kontroli najbliższych, zaczyna tracić panowanie nad sobą. Oszukuje rodzinę, chcąc zagłuszyć nawarstwiające się w nim od czasów licealnych poczucie winy.
Wieczorkowie zaczynają się gubić we własnych kłamstwach i niedopowiedzeniach.
Wszystko zmienia się, kiedy Laura – w tajemnicy przed najbliższymi – postanawia wrócić do wymarzonej pracy i napisać książkę. Na główną bohaterkę wybiera Ukę: zaniedbaną, nieco zdziwaczałą staruszkę, która wycofała się z wszelkich kontaktów międzyludzkich po przeżyciu osobistych traum.
Jak praca nad książką odmieni życie obu, dotąd obcych sobie kobiet? Jak zmieni się małżeństwo Wieczorków? O tym przeczytacie w Nie mówiąc nikomu, a tymczasem zapraszam Was na wywiad z Danutą Awolusi.
Płytkie historie przestały mi wystarczać – wywiad z Danutą Awolusi
Katarzyna Stachura: Pisze Pani przede wszystkim dla kobiet – Nie mówiąc nikomu to piąta powieść Pani autorstwa. Jak na przestrzeni lat zmieniają się oczekiwania czytelniczek? O czym chcą czytać współczesne kobiety?
Danuta Awolusi: Gdyby wydawcy to wiedzieli… A może wiedzą? Chcą czytać o miłości, o odnajdowaniu szczęścia. O tym, że każda historia może mieć dobre zakończenie. O tym, że jest dobro na świecie. Chcą nadziei, dobrego humoru, lekkości. Całkowitego oderwania od trudów codziennego życia.
Jaki cel przyświecał Pani w pisaniu najnowszej książki? Do kogo skierowane jest Nie mówiąc nikomu?
Do wszystkich osób, które chcą czuć. Emocje to dla mnie zawsze pierwszy plan. Utarło się, że to kobiety czują je najmocniej, co oczywiście nie jest w nas „zaprogramowane”, ale narzucone przez wychowanie. Moja powieść adresowana jest także do osób wrażliwych.
Nie mówiąc nikomu to opowieść o ludziach, którzy dotarli do punktu zwrotnego w swoim życiu: przeżywają różnego rodzaju przemiany wewnętrzne i zewnętrzne, przechodzą życiowe kryzysy, mierzą się z własnymi emocjami i reakcjami otoczenia. Dlaczego wybrała Pani prozę psychologiczną?
Przez siedem lat uczęszczałam na terapię, gdzie nauczyłam się, że przeżywanie emocji, a nie ich ukrywanie, jest bardzo ważne. Sama miałam z tym problem. Podróż w głąb siebie wyostrzyła moje zmysły, moją empatię.
W prozie szukam odpowiedzi, chcę rozumieć, dlaczego bohater podejmuje pewne decyzje, kto go tak ukształtował. Płytkie historie przestały mi wystarczać.
W poszukiwaniu złotego środka
Laura, jak wiele kobiet w dzisiejszych czasach, próbuje znaleźć w życiu złoty środek: pogodzić rolę żony, matki i pani domu z własnym rozwojem i pracą zawodową oraz utrzymywaniem kontaktów ze znajomymi. Czy współczesnym trzydziesto- i czterdziestolatkom jest trudniej niż ich matkom? Obecnie świat stawia kobietom więcej wymagań i oczekiwań, czy same wpędzamy się w błędne koło?
Myślę, że najtrudniejsza jest świadomość. Bycie świadomą tego, że jesteśmy wtłaczane w role, że musimy o wszystko walczyć, że w społeczeństwie pełnimy określone funkcje, a kiedy ich nie spełniamy, zostaje nam to wytknięte.
Każde pokolenie kobiet miało trudno. My dzisiaj coś już wywalczyłyśmy, coraz śmielej sięgamy po marzenia, głośno mówimy o równouprawnieniu. Jest jednak wiele kobiet – nie wiem ile, ale w naszym konserwatywnym społeczeństwie wciąż sporo – które czują się bardzo dobrze w układzie patriarchalnym. Nic dziwnego – to daje poczucie bezpieczeństwa, przynależności, ładu.
Ten rozłam pomiędzy kobietami, które chcą być podległe mężczyznom, a tymi, które chcą równości i niezależności, sprawia, że jest ciężko. Myślę, że jeszcze przez wiele, wiele pokoleń ta walka będzie trwać.
W złotej klatce
Czyja to właściwie wina? Czy Maks trzyma ją na uwięzi? Zamyka w domu na klucz? Czy w ciągu tych piętnastu lat naprawdę nie była w stanie postawić na swoim i zacząć naprawdę COŚ robić?
A może to ona wolała wygodę i spokój, pozostawała nieaktywna, bo tak było łatwiej? Może bała się skonfrontować z trudnym rynkiem pracy dla kogoś, komu wydaje się, że utrzyma się z pióra? Skoro chce iść do pracy, to czemu nie pójdzie?
Takie przemyślenia często spędzają Laurze sen z powiek. Jak to jest ze złotymi klatkami – sami/same się w nie wpędzamy czy stajemy się ofiarami? Kiedy powinna zapalić się ta ostrzegawcza, czerwona lampka z podpisem: „Uwaga! Jesteś w toksycznym związku!”?
Nie jestem terapeutką ani też specjalistką, aby określać ten próg. Z własnego doświadczenia i obserwacji mogę jednak powiedzieć, że najczęściej padamy ofiarą własnych kompleksów, nienawiści do siebie i swojego ciała, niewiarygodnie niskiej samooceny, którą wtłoczono nam najczęściej już w dzieciństwie.
Kobieta, która nie lubi siebie, która nie akceptuje własnego ja, która nie chce decydować, która uważa, że nie jest godna wielu rzeczy, prędzej czy później stanie się ofiarą czegoś lub kogoś. Dlatego uważam, że zawsze trzeba zacząć od siebie, a jeżeli to niemożliwe – sięgnąć po pomoc.
Przeszłość to kopalnia pełna odpowiedzi – wywiad z Danutą Awolusi
Szczególnie zainteresowała mnie postać Uki – zdziwaczałej, samotnej outsiderki – i jej historia, którą przedstawiła Pani, sięgając aż do czasów przedwojennych. Skąd zaczerpnęła Pani inspirację do stworzenia tej bohaterki? Czy ma ona swój pierwowzór w realnym świecie? Jeśli tak, jak wyglądało Pani przygotowanie do pisania na jej temat?
Uka żył kiedyś w Świerklańcu, mojej miejscowości rodzinnej na Górnym Śląsku. Był mężczyzną, śmierdzielem, wyrzutkiem. Utknął mi w pamięci, bo ludzie opowiadali o nim różne historie, których ja, jako dziecko, słuchałam mimowolnie. Podobno był obrzydliwie bogaty… I tylko tyle zaczerpnęłam z tego pierwowzoru. Cała reszta to fikcja, moja fantazja.
Wątek Uki w dużej części oparty jest na retrospekcjach. Co nam daje „grzebanie” w przeszłości? Czy warto wracać do tego, co było, szczególnie jeśli są to rzeczy dla nas bolesne?
Oczywiście, pod warunkiem, że czegoś nie przepracowaliśmy. Przeszłość warunkuje naszą przyszłość. Zamiecione pod dywan problemy, cierpienie, odniesione rany – to wszystko trzeba zrozumieć, wyczyścić, zaleczyć. Dopiero wtedy zyskujemy szansę na budowanie czegoś nowego. Przeszłość to kopalnia pełna odpowiedzi.
Znaczenie akceptacji
Laurę i Ukę – główne bohaterki powieści – różni wiek, pozycja społeczna i status ekonomiczny. Połączyło je jednak doświadczenie samotności i niezrozumienia: młodsza zmaga się z życiem w samotności mimo bycia żoną, matką, córką i synową, starsza żyje w pojedynkę i w odcięciu od całego świata. Co jeszcze łączy te dwie kobiety?
Myślę, że domy rodzinne, w których brakowało akceptacji. Laura musi sama nauczyć się, jak być kobietą, która ceni swoją wartość i dba o siebie. Uka nigdy nie podejmuje takiej próby. Obydwie wiele tracą już na starcie. Nie oznacza to jednak, że nie mają szans na szczęśliwe życie. Wręcz przeciwnie. Mimo wszystko żyjemy w wolnym kraju.
Amelia i Patrycja, drugoplanowe bohaterki, na różne sposoby wspierają Laurę i Ukę. Wierzy Pani w moc kobiecej solidarności?
Nie. Wierzę za to w przyjaźń, prawdziwą, szczerą, opartą na zaufaniu, szacunku i bezinteresowności. Taka przyjaźń może połączyć już na zawsze i jest wartością tak samo ważną, jak miłość romantyczna. Sama mam wspaniałych przyjaciół.
Mężczyźni a emocje
Maksymilian to trzeci, tuż obok Laury i Uki, pierwszoplanowy bohater powieści. Poznajemy jego rozdarcie wewnętrznym konfliktem, zmagania ze schematami, narzuconymi mu z zewnątrz przez rodzinę i społeczeństwo. Czy mężczyznom jest trudniej mierzyć się z emocjami? Czy oni także znajdą w Nie mówiąc nikomu coś dla siebie?
Tak, jest trudniej, bo już od dziecka słyszą, że mają nie ryczeć jak baby, nie okazywać słabości, nie bawić się lalkami i unikać koloru różowego. Staranne chowanie emocji to atrybut męskości, który tak naprawdę bardzo mocno szkodzi nam wszystkim, całemu społeczeństwu. Mężczyzna, który decyduje się na przełamanie schematu, na pewno zostanie oceniony, to nieuniknione.
Myślę, że jedyną bronią jest edukacja i głośne podkreślanie, że mężczyźni i kobiety mają takie same mózgi i serca. Możemy dzielić się obowiązkami i rolami, ale na podstawie indywidualnych umiejętności, a nie płci. To oczywiście życzeniowe myślenie, wiadomo. Niemniej, w mniejszych, małomiasteczkowych społecznościach, wciąż zdarza się, że silny facet to taki, który ma władzę nad kobietą – a społeczność uważa to za coś oczywistego. Trudno przejść koło tego obojętnie. Pamiętajmy też, że w Polsce wciąż mamy obszar, gdzie odrzuca się ustawę do przeciwdziałania przemocy w rodzinie.
Odpowiadając na ostatni człon pytania – panowie na pewno znajdą w mojej książce coś dla siebie. Piszę dla ludzi, bo kocham opowiadać historie.
Tyran, toksyczny mąż, pan i władca czy może zagubiony i głęboko nieszczęśliwy człowiek, ofiara schematów, w jakich został wychowany – czego więcej ma w sobie Maksymilian?
Brak akceptacji, brak zrozumienia, wsparcia i schematyczność w wychowaniu wpłynęła na ukształtowanie się pana i władcy. Jedno wynika z drugiego, jest ze sobą ściśle powiązane. Myślę, że taki scenariusz powtarza się w wielu polskich domach. Sama znam mnóstwo tego typu opowieści.
O czym ludzie nie mówią nikomu?
Wiele nieporozumień i konfliktów, nie tylko tych rozgrywających się w czterech ścianach, ale także tych społecznych, wynika z niewłaściwej lub nieumiejętnej komunikacji. Na jakie tematy boimy się rozmawiać?
Sądzę, że boimy się rozmawiać o seksie. Chyba właśnie o tym najbardziej. Mamy boom na erotyki, ale to wciąż nie jest rozmowa o seksualności. Bardzo, ale to bardzo, brakuje nam edukacji seksualnej. Całe szczęście, mamy obecnie dostęp do naprawdę świetnej literatury na ten temat.
O czym ludzie nie mówią nikomu i dlaczego? Czy w Polsce w 2021 roku terapia to nadal tabu, postrzegany jako powód do wstydu?
Ja sama żyję w pewnej bańce – w Warszawie terapeutów jest od groma, do wyboru. Osoba, która potrzebuje terapii, znajdzie pomoc od razu, o ile ją na to stać. Otaczam się ludźmi, którzy rozumieją potrzebę terapii, którzy sami jej doświadczyli. I dlatego czasem myślę, że to przestaje być temat tabu.
A jednak tak nie jest. Terapia to wciąż luksus dla wybranych. Na wsiach i małych miasteczkach nie tylko ciężko o specjalistę, ale też wstyd przyznać się, że przydałaby się pomoc. Jednocześnie terapia wydaje się być zarezerwowana dla osób chorych, całkowicie sobie nieradzących, straumatyzowanych. Cała reszta, kisząca w sobie ocean emocji, uważa, że świetnie sobie radzi. Wisienką na torcie jest fakt, że w Polsce wciąż nie mamy ustawy o zawodzie terapeuty, a ludzie nie rozróżniają, czym różni się on od psychologa czy psychiatry. Wierzę jednak, że to się będzie coraz mocniej zmieniać.
Nie mówiąc nikomu – wywiad z Danutą Awolusi
Najnowszą powieść Danuty Awolusi znajdziecie tutaj: Nie mówiąc nikomu >>
Zobacz także: