„Przypadkowy zabójca” Tomasz Mróz – recenzja książki
Tomasz Mróz w „Przypadkowym zabójcy” kpi sobie z konwencji kryminału i wprowadza do niego dużą dawkę humoru oraz fantastyki. Zamiast intrygującego detektywa, mamy grupę leniwych policjantów, w wątek sensacyjny zaplątani są aniołowie i demony, brytyjscy ekstremiści i polscy kibole, wzorowani na średniowiecznych rycerzy. Nic tu do siebie nie pasuje, a mimo wszystko nieźle współgra w całości. Trzeba przyznać – Tomaszowi Mrozowi odwagi nie brakuje.
Lord Wiliamson jest sprytnym dziwakiem, który szykuje zamach na premiera Wielkiej Brytanii. Swoich popleczników rekrutuje spośród polskich imigrantów, wbijając ich w rycerskie zbroje. Ale to nie ta groteskowa gwardia ma zamordować szefa rządu. Lord zleca wykonanie zadania płatnemu zabójcy. Ten jednak znika w dziwnych okolicznościach, a gażę za morderstwo przejmuje łudząco podobny do przestępcy Darek. Chłopak niewiele myśląc, ucieka z torbą pełną pieniędzy i nie ma zamiaru nikogo zabijać. Jednak wtedy w jego życiu pojawia się tajemniczy Wojsław, który zmusza Darka do dokończenia zadania. Policja w Wielkiej Brytanii i Polsce robi wszystko, żeby uniknąć skandalu. Tu na scenę wkracza komisarz Wątroba i jego brytyjski odpowiednik – Liver oraz ich mniej lub bardziej bystrzy podwładni. Obie grupy policjantów muszą współpracować, by powstrzymać zabójcę. Nie wiedzą jednak, że w akcję zamieszane są także siły pozaziemskie, a gra toczy się o zbłąkaną duszę niewidzialnego mordercy.
„Przypadkowy zabójca” to trzecia część przygód komisarza Wątroby – postaci, która jest zaprzeczeniem błyskotliwego i dociekliwego bohatera. Wątroba to gruby, leniwy facet w średnim wieku, chętnie zrzucający całą robotę na młodszych kolegów. W tej części jednak na pierwszy plan wysuwają się brytyjscy policjanci, łudząco podobni do Polaków. Nie trzeba chyba wspominać, że ich współpraca przebiega całkiem dobrze, a przyjaźń zwieńczona zostaje alkoholową libacją.
Książka Tomasza Mroza jest dziwna. Nie tylko pod względem poplątanej i niedorzecznej fabuły. Długo broniłam się przed poczuciem humoru autora. Wmawiałam sobie: nie, mnie to nie śmieszy. Mniej więcej w połowie skapitulowałam i dałam się ponieść absurdowi świata w „Przypadkowym zabójcy”. I wtedy odkryłam całą masę ukrytych treści i aluzji, swoistych prztyczków w nos, które autor rozdaje Polakom na prawo i lewo. Mamy więc londyńskie piekiełko rodzimych imigrantów, opieszałość policji, kibolskie przywiązanie do powierzchownie pojętej historii oraz wiarę w demony (która akurat w tej powieści jest jak najbardziej uzasadniona). Świat Tomasza Mroza jest groteskowo śmieszny, momentami absurdalny, ale zaskakująco łatwo się w nim czytelnikowi odnaleźć. Krzywe zwierciadło okazuje się być bardzo przejrzyste dla uwikłanego w polskość odbiorcy. Komisarz Wątroba jest natomiast bohaterem na miarę otaczającej go (i nas) rzeczywistości.
Książkę polecam osobom, które lubią kryminały z jajem, w których trup ściele się równie gęsto, co dobre żarty. Przy lekturze „Przypadkowego zabójcy” trzeba być otwartym na gatunkowe miksy, łamanie zasad i brak reguł. Z pewnością konserwatywni miłośnicy sensacji nie mają czego u Mroza szukać. Wszyscy inni mogą po książkę sięgnąć, tak po prostu, dla poprawy humoru.
Kup książkę „Przypadkowy zabójca” Tomasza Mroza w sklepie internetowym TaniaKsiazka.pl >>
Ocena Malwiny
-
7/10
-
7/10
-
6/10
-
10/10
Fragment recenzji
Tomasz Mróz w „Przypadkowym zabójcy” kpi sobie z konwencji kryminału i wprowadza do niego dużą dawkę humoru oraz fantastyki. Zamiast intrygującego detektywa, mamy grupę leniwych policjantów, w wątek sensacyjny zaplątani są aniołowie i demony, brytyjscy ekstremiści i polscy kibole, wzorowani na średniowiecznych rycerzy. Nic tu do siebie nie pasuje, a mimo wszystko nieźle współgra w całości. Trzeba przyznać – Tomaszowi Mrozowi odwagi nie brakuje.