Recenzje

Recenzja: Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa – Haruki Murakami

Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa - Haruki Murakami

Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa - Haruki Murakami Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa – Haruki Murakami

To co myślą o nas inni nie jest tożsame z tym, co myślimy o sobie sami. To co myślimy o sobie, nie jest zgodne z tym, jacy jesteśmy. To jacy jesteśmy nie zależy tylko od tego, jacy chcemy być. W głębinach naszego „ja” spoczywa prawda o nas, a rzadko kiedy mamy odwagę, żeby tam zstąpić i stanąć ze sobą twarzą w twarz.

Murakami, niezwykle płodny japoński pisarz jest autorem eksplorującym zagadnienia podświadomości i czyniącym to w sposób przemawiający do mnie, jak mało który. Najnowsza powieść Japończyka jest na swój sposób typowa dla jego twórczości. Poznajemy bowiem bohatera, który wiedzie typowy żywot zwykłego mieszkańca japońskiej metropolii, oddającego się sumiennie pracy, wieczorami słuchającego muzyki, odwiedzającego knajpki i pielęgnującego nieliczne związki z ludźmi. Tsukuru Tazaki, jak i pozostali bohaterowie Murakamiego, zstępuje do wewnętrznej studni po klucz do własnej duszy nie ze swojej inicjatywy. Wpływ na decyzję o tej trudnej podróży ma ważna dla niego kobieta, tak jak na innych bohaterów tego autora wpływ mają przyjaciele, przypadkowo poznani ludzie lub zwierzęta. Tazaki nie jest szczęśliwy i okazuje się, że przyczyna tkwi w jego młodości, kiedy to w rodzinnym mieście spędzał czas z czwórką najbardziej oddanych przyjaciół – chłopców i dziewcząt. Przyjaźń skończyła się jak nożem uciął, a nasz bohater nie kiwnął palcem, aby to zmienić, lub poznać chociaż odpowiedź na pytanie – dlaczego? To punkt wyjścia do wędrówki bezbarwnego Tsukuru Tazaki, który jak się okaże wcale taki bezbarwny nie był.

Co różni świat wykreowany na kartach tej książki od innych dzieł Murakamiego? Wielbiciele powieści w rodzaju „Koniec świata i Hard-boiled Wonderland” nie znajdą tu elementów baśniowych i surrealizmu znanego z wymienionej książki. Tsukuru Tazaki pozna rany swojego ducha bez wędrówki po mitycznych światach i bez walki z tajemniczymi siłami zła, ale po prostu wracając do punktu w przeszłości, w którym jego życie utknęło, nie mogąc ruszyć ponownie przez wiele lat.

Jak w innych książkach Murakamiego, tak i w tej znajduję tajemnicę i to co powoduje, że jej autor jest jednym z moich ulubionych pisarzy – powściągliwość i ascezę, zarówno jeśli chodzi o język narracji jak i kreowane światy oraz bohaterów. Moim zdaniem na tle rozbuchanego indywidualizmu europejskiej literatury azjatycki pisarz wypada bardzo oryginalnie, chociaż nie czuje się, aby się o to specjalnie starał. Poza tym jako jedyny pisarz nie-horrorów jest w stanie podnieść mi w czasie lektury włosy na głowie. Zdarza mi się to przy oczekiwaniu na finał wewnętrznych wędrówek bohaterów Murakamiego. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy to, czego oni dowiedzą się o sobie nie przypomni mi tego, czego sama o sobie nie chcę pamiętać. Czapka z głowy za tę jego umiejętność, a dla wielbicieli pisarza dobra wieść – Murakami literacko nadal jest w formie.