Recenzja książki Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz

W historii cywilizacji nie brakuje przykładów uprzedmiotowienia człowieka. Niewiele zjawisk jednak wstrząsa tak bardzo jak historia ludzkich zoo. Książka Joanny Zaręby traktująca o zjawisku freak shows to przejmujący zapis haniebnych praktyk, które przez dekady były akceptowane przez opinię publiczną i władze. Przed Wami recenzja książki Ludzkie zoo, w której przyglądam się tej publikacji nie tylko jako dziełu historycznemu, ale również jako ostrzeżeniu przed dehumanizacją w różnych jej formach.
Ludzie na marginesie show-biznesu
Nie powinniśmy nigdy zapominać o przyjemności, jaką czerpią ludzie z oglądania bólu, który nie jest ich bólem (…)
— Zadie Smith, Białe zęby
Chleba i igrzysk! – skandowali starożytni Rzymianie, którzy oczekiwali, żeby imperium zapewniło im realizację podstawowych potrzeb i dostarczało rozrywki.
I choć Cesarstwo Rzymskie upadło, wraz z licznymi imperiami dzielącymi jego los po drodze, kilka tysięcy lat później hasło przodków pozostaje nazbyt aktualne. Bo choć jako cywilizacja lubimy szczycić się technologicznym rozwojem i rozkwitem myśli humanistycznej, potrzeba prymitywnej rozrywki towarzyszy nam po dziś dzień.
Joanna Zaręba w swojej książce Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz zabiera Czytelnika w niełatwą podróż przez XIX-wieczną historię tzw. freak shows. Mowa tu o widowiskach, w których centrum stali ludzie określani mianem dziwolągów. Zdeformowani, egzotyczni, wizualnie inni od reszty obywateli byli bowiem wystawiani na pokaz w cyrkach i teatrach objazdowych dla rozrywki tłumów.
Zjawisko to było tak rozpowszechnione, że ów dziwolągi niejednokrotnie stanowiły element żywego inwentarza władców. Czasami stawali się również podarunkami wymienianymi pośród możnych.
Obecnie, tj. w XXI wieku, pojęcie freak show możemy kojarzyć m.in. z etymologicznej ewolucji w stronę pojęcia freak fightów. Walki na pograniczu MMA, boksu czy kick-boxingu przy znacznych dysproporcjach uczestników wydarzeń gromadzą mnóstwo widzów przed ekranami. Zwłaszcza w momencie, w którym na ringu stają celebryci lub patoinfluencerzy. Sama popularność patocelebrytów również jest elementem dyskursu o cienkiej granicy między rozrywką a dehumanizacją i szkodliwym wpływem na odbiorców.
Takie formy aktywności rozrywkowej są zaledwie jednym z wielu powodów, dlaczego warto sięgnąć po książkę Ludzkie zoo. Historia bowiem lubi się powtarzać i tak długo jak nie odrobimy pracy domowej z człowieczeństwa, tak długo będziemy ofiarami taniej i szkodliwej rozrywki bazującej na najbardziej prymitywnych instynktach.
Zaś o tym, jak i dlaczego funkcjonowały pokazy osobliwości, a także jakie zagrożenia ze sobą niosły, przekonacie się dzięki Joannie Zarębie.
Recenzja książki Ludzkie zoo
Na łamach Ludzkiego zoo wkroczymy w świat (nie aż tak) dawnych rozrywek. Poznamy słynne postacie świata freak show, takie jak Julia Pastrana – tzw. kobietę z brodą, Generał Tomcio Paluch – najmniejszy człowiek świata czy syjamscy bliźniacy Chang i Eng zrośnięci ze sobą klatką piersiową.
Choć ich historie mogłyby być uznane za opowieści o sukcesie (w końcu zapełniali sale, stawali się bohaterami artykułów prasowych, zdobywali sławę i pieniądze), pod powierzchnią blichtru kryją się jednak dramaty, wyzysk i samotność.
Zaręba z wyjątkową wrażliwością i głębią bada zjawisko, które niegdyś było codziennością masowej kultury. Nie zatrzymuje się bowiem na powierzchownym opisie realiów tzw. ludzkich zoo. Zamiast tego zagłębia się w codzienność osób wystawianych na pokaz. Ukazuje zarówno ich wyzwania codzienności, momenty triumfu, ale przede wszystkim walkę o godność i człowieczeństwo.
Z jednej strony z perspektywy krytyki moralnej czynienie z ludzkich różnic czy ułomności rozrywki wydaje się karygodne. Z drugiej zaś freak shows były nierzadko jedyną formą samostanowienia i zarobku dla osób i tak zepchniętych już na margines społeczeństwa.
Warto również pamiętać, że choć w sposób etycznie wątpliwy, był to również sposób na przepracowywanie dyskomfortu psychicznego lokalnych społeczności w kontrolowanych warunkach. Ostatecznie odmienni ludzie nie trafiali dzięki temu na stosy, a otrzymywali za swoje występy wikt i opierunek.
Niewątpliwie instytucje freak shows były wypadkową głębszych problemów systemowej dyskryminacji XIX-wiecznych społeczności. Niewątpliwie był to okres niezwykłych przemian i rozkwitu ruchów emancypacyjnych. Jednocześnie wraz z rozwojem przemysłowym coraz widoczniej kontrastowała przepaść między europejskim ruchem ku nowoczesności a etycznym zacofaniem.
Co istotne w kontekście tak trudnej problematyki, język tytułu cechuje wyczucie. Autorka balansuje bowiem między stylem popularnonaukowym a emocjonalną, zaangażowaną narracją. Mimo że opiera się na źródłach i faktach historycznych, nie gubi w tym człowieczeństwa każdego z bohaterów. Każda bowiem opowieść to nie tylko zapis wydarzeń, ale i próba zrozumienia emocji, które towarzyszyły bohaterom.
Nie tylko opowieść biograficzna
Ludzie zoo to jednak nie tylko zbiór biografii. Autorka przygląda się społecznemu i kulturowemu kontekstowi zjawiska. Łączy więc wiedzę z zakresu nauk psychologicznych i biologicznych z historią kultury w sposób, który pogłębia refleksję nad tematem. Jednocześnie, co stanowi atut tytułu, unika przesadnej moralizacji, czy nadużywania naukowego żargonu.
Zaręba konstatuje nierozerwalne połączenia występów freak shows z kolonializmem, rasizmem i przekonaniem o wyższości tzw. normatywnego ciała. Na kartach Ludzkiego zoo wnikliwie analizuje mechanizmy masowego przyzwolenia na uprzedmiotowienie ludzi. Dzięki temu możemy obserwować, jak schematy te stopniowo były kwestionowane przez rozwój świadomości społecznej i walkę o prawa człowieka.
Za istotne uważam zwrócenie przez Zarębę uwagi na to, jak rozwój reklamy, prasy i masowej rozrywki u schyłku XIX wieku umożliwił nie tylko popularyzację tego typu widowisk, ale także komercyjne uprzedmiotowienie cierpienia. Jest to ważny wątek, o którym warto myśleć w kontekście silnie rozwiniętych współcześnie mediów i siły rażenia przekazu reklamowego.
Autorka w swojej książce udowadnia, że historia rozrywki może być lustrem dla historii wykluczenia i uprzedzeń. Jednak jest to również inspiracja do zmiany myślenia o tym, co jest inne. Ludzkie zoo jest więc pozycją poruszającą i skłaniającą do myślenia. Niewątpliwie polecam każdemu. W szczególności zaś osobom, które interesują się historią kultury, prawami człowieka w kontekście granic między fascynacją a dehumanizacją, jak i miłośnikom antropologii społecznej.
Jeśli zaciekawiła Cię recenzja książki
Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz, książkę znajdziesz tutaj.
Ania ocenia:
-
8/10
-
8/10
-
10/10
-
9/10
Fragment recenzji
Na łamach Ludzkiego zoo wkroczymy w świat (nie aż tak) dawnych rozrywek. Poznamy słynne postacie świata freak show, takie jak Julia Pastrana – tzw. kobietę z brodą, Generał Tomcio Paluch – najmniejszy człowiek świata czy syjamscy bliźniacy Chang i Eng zrośnięci ze sobą klatką piersiową. Choć ich historie mogłyby być uznane za opowieści o sukcesie (w końcu zapełniali sale, stawali się bohaterami artykułów prasowych, zdobywali sławę i pieniądze), pod powierzchnią blichtru kryją się jednak dramaty, wyzysk i samotność.
Zaręba z wyjątkową wrażliwością i głębią bada zjawisko, które niegdyś było codziennością masowej kultury. Nie zatrzymuje się bowiem na powierzchownym opisie realiów tzw. ludzkich zoo. Zamiast tego zagłębia się w codzienność osób wystawianych na pokaz. Ukazuje zarówno ich wyzwania codzienności, momenty triumfu, ale przede wszystkim walkę o godność i człowieczeństwo.