Recenzja książki Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury przypadła mi nie przez przypadek. Skusił mnie fakt, że na jej podstawie Netflix stworzył serial. A ponieważ lubię obracać się wśród tematyki dokumentalnej, związanej z policyjnymi śledztwami, zabójstwami itp. chętnie wzięłam się za jej czytanie. Od razu przyznam się jednak do tego, że nie miałam jeszcze okazji, aby obejrzeć serial. Dlatego też chętnie zapoznam się z opiniami osób, które już go widziały. Doszły mnie słuchy, że ekranizacja bardzo różni się od wersji książkowej. Jak jest? O tym przekonam się z pewnością już wkrótce. Dzisiaj jednak skupiam się na powieści stworzonej przez Piper Kerman.
Recenzja książki Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury – opis vs. rzeczywistość
Kiedy zagłębiłam się w opis, znajdujący się na tylnej okładce, zmarszczyłam z niezadowoleniem nos. Pomyślałam wtedy: Na kilometr trąci tandetną opowieścią. Gdzieś z tyłu głowy miałam jednak świadomość, że przecież na podstawie właśnie tej książki powstał serial. Musi mieć więc coś ciekawego do zaoferowania. Kolejnym czynnikiem zachęcającym mnie do przeczytania był fakt, że cała historia została oparta na wspomnieniach i autentycznych przeżyciach autorki. Ostatecznie muszę przyznać, że cieszę się, że trafiła ona w moje ręce.
Zaskakująco wciągająca opowieść
Tak, to muszę przyznać już na początku. Ta książka zaskakująco wciąga. Choć trudno tak naprawdę dostrzec w niej jakąś dynamiczną akcję. Ot, wspomnienia z odsiadki w więzieniu o złagodzonym rygorze. Same kobiety, które już od początku trochę nie pasują mi do obrazu osadzonych. Być może działo się tak, dlatego że do tej pory w literaturze czy filmach dokumentalnych miałam styczność zazwyczaj z osadzonymi mężczyznami. I to nierzadko odbywali wyroki za ciężkie przestępstwa. Jak tak dobrze się zastanowić, to raz jedyny widziałam damskie więzienie, w którym była (o ile dobrze pamiętam) Martyna Wojciechowska, w jednym ze swoich dokumentów.
Wracając jednak do książki. Jak już wspomniałam, mimo braku intryg i wartkiej akcji, wspomnienia te czyta się doskonale. Wciąż nie mogłam doczekać się chwili, kiedy usiądę do książki i poznam kolejne szczegóły z więziennego życia, jakie przez 15 miesięcy toczyła Kerman. Kilka razy zaciskałam zęby i z napięciem śledziłam dialog lub krótką scenę, zastanawiając się gorączkowo, co z tego wyniknie. Nie dziwi mnie fakt, że w Stanach Zjednoczony rozpoczęto debatę publiczną na temat więzień dla kobiet, kiedy książka ta ujrzała światło dzienne. Czytelnicy znajdą tu wiele przezabawnych scen oraz mnóstwo dowodów na to, że kobiety potrafią wspierać się w najtrudniejszych momentach. Barwne postaci, które przechodzą próbę charakteru i intrygują swoją osobowością. Ale jest tutaj także bardzo dużo swojego rodzaju brutalności i szarej rzeczywistości więziennej, która nie omija nawet skazanych za stosunkowo lekkie przestępstwa.
Ewolucja głównej bohaterki
W ciągu trwania całej historii można zauważyć, jak Kerman przechodzi za kratkami zmianę. Choć nie jest spektakularna, to z każdym rozdziałem Czytelnik dostrzega drobne różnice w osobowości bohaterki. Większa pewność siebie, zdobywanie i umacnianie pozycji wśród więźniarek czy twardszy charakter. A przede wszystkim głęboka analiza błędu z przeszłości, który doprowadził bohaterkę do Danbury. Obok Kerman jest wiele innych kobiet, które również musiały zaadaptować się do surowych warunków. Książka ta pokazuje, że kara za łamanie prawa spotyka każdego, niezależnie od rasy czy pozycji społecznej. I dla nikogo nie ma taryfy ulgowej.
To także słodko-gorzka opowieść o miłości – tej partnerskiej i platonicznej. Historia o tym, jak ważna jest rodzina i przyjaciele, którzy nawet w obliczu niefortunnych wydarzeń nie odwracają się od głównej bohaterki. Nie ma wątpliwości, że próba, którą przejść musiał związek Piper i Larry’ego była jedną z tych trudniejszych.
Jest jeszcze jedna rzecz, która spodobała mi się w tej książce. Na koniec został umieszczony wywiad z autorką, przeprowadzony w 2010 roku. To dodaje całej opowieści mocy i głębszego wyrazu. Odbiorca zdaje sobie sprawę, że to o czym czytał, wydarzyło się naprawdę w życiu autorki. Bez nadmiernego patosu autorka przedstawia, jak naprawdę wygląda życie w kobiecym więzieniu. A co najważniejsze, intryguje i zaciekawia tymi wspomnieniami odbiorcę.
Recenzja książki Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury – podsumowanie
Książka z pewnością spodoba się wszystkim, którzy cenią sobie literaturę faktu, bez zbędnych elementów fabularyzowania historii. Mam nadzieję, że recenzja książki Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury pomoże Wam zdecydować, czy jest to literatura dla Was.
Ocena Pauliny
-
9/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
Frament recenzji
Jak już wspomniałam, mimo braku intryg i wartkiej akcji, wspomnienia te czyta się doskonale. Wciąż nie mogłam doczekać się chwili, kiedy usiądę do książki i poznam kolejne szczegóły z więziennego życia, jakie przez 15 miesięcy toczyła Kerman. Kilka razy zaciskałam zęby i z napięciem śledziłam dialog lub krótką scenę, zastanawiając się gorączkowo, co z tego wyniknie.