Zło czai się w Kansas

Zło czai się w Kansas Victorii Helen Stone to kryminał, wydany nakładem Czwartej Strony. Taki rodzaj książki może być idealny na gorące lato. Każdy sposób jest dobry na upały, zwłaszcza mrożenie krwi w żyłach 😉

Lily Brown próbuje sobie ułożyć życie w małym miasteczku w Kansas. Ma syna, dwunastoletniego Everetta i piętno żony oszusta. Mąż, Jones, poszukiwany przez policję, zostawił ich parę lat wcześniej. Lily pracuje w magazynie z kontenerami do wynajęcia, żyją więc raczej skromnie. Dodatkowo, w sekrecie przed synem, pomaga kilku kobietom odejść od przemocowych partnerów. Ale nie tylko Lily ma swoje sekrety…
Everett w tajemnicy opiekuje się kotką, ale to dopiero początek 😉 Chłopaka intrygują rzeczy klientów pozostawione w kontenerach. W jednym z nich znajduje materiały dotyczące nierozwiązanych spraw zaginięć dziewczyn z miasteczka. W końcu dzieli się swoim odkryciem ze swoją przyjaciółką, Josephine. Nastoletni detektywi postanawiają rozwikłać sprawę. Wszystko oczywiście w największej tajemnicy. Ale tajemnice mają to do siebie, że potrafią wyjść na wierzch. Zarówno Everetta jak i Lily zaczynają stresować coraz częstsze wizyty detektywa Mendelsona. Czyżby w wydarzenia w miasteczku odpowiadał Jones? Czy kobiecie uda się w końcu pozbyć łatki żony oszusta, dla którego zrezygnowała ze swego życia, marzeń, nauki?

Zło czai się w Kansas – recenzja

Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu. Trzymałam kciuki za to, by Lily i Everettovi się udało zacząć od początku. By chłopak w końcu przestał mieć koszmary, które nawiedzały go od momentu zniknięcia ojca. Żeby wreszcie odnaleźli spokój, na jaki bez wątpienia zasługiwali. Na szczęście mogli liczyć na zaprzyjaźnione sąsiadki.
Niedopowiedzenia, skrywane przed bliskimi sekrety nakręcają akcję powieści. Niczym efekt domina jeden nieprzemyślany ruch prowadzi do kolejnego. A przecież naszych bohaterów łączy wspaniała więź, obustronna troska o siebie nawzajem.

Muszę przyznać, że czegoś mi tu zabrakło. Czytałam tę książkę niespiesznie, powtarzając sobie „spokojnie, dopiero 30 stron, daj szansę”. Tak dotarłam do połowy. Historia miała potencjał, ale brakowało mi dreszczyku emocji, ciągle liczyłam na więcej. Jeśli szukacie lekkiej powieści z nieskomplikowanym wątkiem kryminalnym, to ta książka jest dla Was. Dla tych, którzy liczą na większe emocje, będę niebawem miała inną propozycję. Może ostatnio czytaliście kryminał godny polecenia? Czy „Zło czai się w Kansas” macie już za sobą? Podzielcie się spostrzeżeniami.

Książkę znajdziecie tutaj.

Moja ocena
  • 6/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 6/10
  • 7/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 7/10
  • 6/10
    Czy książka trzyma w napięciu? - 6/10
6.3/10

Fragment recenzji

Lily Brown próbuje sobie ułożyć życie w małym miasteczku w Kansas. Ma syna, dwunastoletniego Everetta i piętno żony oszusta. Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu. Trzymałam kciuki za to, by Lily i Everettovi się udało zacząć od początku. By chłopak w końcu przestał mieć koszmary, które nawiedzały go od momentu zniknięcia ojca. Czy tak się stanie? Czy tajemnice zostaną odkryte? Przekonajcie się sami.