Jak pokochać centra handlowe – recenzja książki Natalii Fiedroczuk
Takiego obrazu macierzyństwa nie zobaczysz na modnych blogach parentingowych. Książka tegorocznej zdobywczyni Paszportu Polityki, Natalii Fierdorczuk, odsłania do bólu prawdziwe życie młodych matek. Jak pokochać centra handlowe to literatura na granicy reportażu i prozy. Poruszająca w swojej autentyczności, mówiąca gorzką prawdę prosto w oczy.
Współczesne młode matki godzinami przechadzają się z wózkami po centrach handlowych, ich życie to rutyna, a atrakcją dnia są zakupy w Rossmannie – mekce rodzicielek. Prawdziwym szaleństwem zaś sobotnie, samotne wojaże w Lidlu, podczas których styrany tygodniową pracą mąż próbuje opiekować się dzieckiem, a kobieta targana poczuciem winy, odkłada przed kasą przeceniony t-shirt i kupuje skarpetki dla syna. Taką wizję codzienności przedstawia Fiedorczuk w swojej nagrodzonej Paszportem Polityki książce. Brzmi znajomo? Niewątpliwie… chociaż pewnie ciężko się do tego głośno przyznać.
Autorka stworzyła książkę o zwykłej, szarej kobiecości, nie definiowanej przy pomocy wizerunku i kariery, ale stopnia poświęcenia własnego „ja” w imię wypełniania rodzicielskich obowiązków. Jak pokochać centra handlowe to historia matki przeżywającej depresję poporodową. Główną postać autorka utkała z własnych doświadczeń oraz rozmów z wieloma kobietami, dotkniętymi podobnym problemem. Dlatego ta opowieść tak bardzo zaskakuje swoim autentyzmem. Fiedroczuk nie upiększa, nie koloryzuje, nie zakłamuje rzeczywistości – przedstawia ją taką, jaką jest w istocie. W połowie przerażającą i beznadziejną, a w połowie przepełnioną miłością i troską. Takiej narracji o kobiecości próżno szukać na blogach parentingowych, w poradnikach o ekorodzicielstwie czy w reklamach pampersów. Można pokusić się wręcz o stwierdzenie, że nikt nie odważył się do tej pory na mówienie prawdy, bez popadania w skrajności – z jednej strony idealizowania, z drugiej zaś demonizowania macierzyństwa.
Fierdorczuk przedstawia nam książkę, pod którą mogłoby się podpisać wiele współczesnych matek. Przełamuje w niej tabu, jakim są depresja poporodowa, kompleksy związane z ciałem po ciąży czy poczucie całkowitej straty normalnego życia. A robi to w niezwykle ciekawy sposób – tragizm sytuacji okrasza humorem i dystansem. Bolesny temat ubiera w ironię, która ocala, łagodzi trudne uczucia, czule głaszcze po głowach utożsamiających się z problemami głównej bohaterki czytelników. Dzięki temu nie otrzymujemy agresywnej, feministycznej satyry na macierzyństwo, a przenikliwą i emocjonującą książkę o naszej polskiej, szarej rzeczywistości. O świecie, w którym rodzina aspiruje do bycia jak z reklamy Ikei, a w rzeczywistości rozbija się o blokowiska robotniczych osiedli wielkich i małych miast.
Jak pokochać centra handlowe polecam nie tylko kobietom (którym lektura może przynieść poczucie, że wreszcie ktoś je zrozumiał), ale także mężczyznom, pragnącym dowiedzieć się, czemu ich żona od roku płacze i mówi, że jest wiecznie zmęczona. Ale ta powieść, oprócz oczywistej funkcji terapeutycznej, jest przede wszystkim świetną literaturą. Zaskakująco dobrze zżytą z rzeczywistością.