Bestia z Buchenwaldu Max Czornyj – recenzja
Ludzie ludziom zgotowali ten los – to powszechnie znane zdanie rozpoczynające Medaliony Zofii Nałkowskiej odnosi się do holokaustu – ludobójstwa i gargantuicznego cierpienia, jakie Niemcy zgotowali w obozach zagłady swoim przeciwnikom podczas II Wojny Światowej. Jednak wobec oprawców, którzy szczególnie zapisali się na kartach haniebnej historii, naprawdę ciężko użyć określenia „ludzie”… Jednym z nich była m.in. żona komendanta obozu w Buchenwaldzie Karla Otto Kocha – nadzorczyni SS, Ilse Koch. Swoim niewyobrażalnym okrucieństwem zapracowała sobie na przydomki kojarzące się z horrorami i dzikimi, żądnymi krwi zwierzętami: wiedźma czy wilczyca – to tylko niektóre z nich. Dzięki książce Bestia z Buchenwaldu autorstwa Maxa Czornyja możemy bliżej poznać jej historię oraz szczegóły jej makabrycznej działalności na terenie obozu koncentracyjnego.
Ostrzegam, że książka jest drastyczna i nie polecam jej osobom wrażliwym. I nawet jeśli czujesz się mocny, bo czytasz przerażające horrory, wiedz, że rzeczywistość opisana w tej lekturze jest bardziej przerażająca od wyjątkowo wyszukanej i karykaturalnej fantazji. Przywołane wydarzenia zdarzyły się naprawdę, prawdziwie żyjącym ludziom, przez co ich odbiór może mieć cięższe konsekwencje, niż styczność z fantastycznymi koszmarami. A już na pewno odebrać wiarę w człowieczeństwo.
Ilse Koch – Bestia z Buchenwaldu
Pewnie nieco Cię dziwi, że znalazłam się tu, gdzie jestem, i stałam się tym, kim jestem. „Wiedźma”, „suka”, „wilczyca” – to tylko niektóre epitety, którymi jestem obrzucana za plecami. I tylko czasem reaguję, sprawiając, że ktoś je wypowiadający trafia na stryczek lub dostaje dwadzieścia batów. Jestem miłosierna? Raczej nie. Łaskawa? Może trochę. Z pewnością nie zostałam stworzona na obraz ani podobieństwo żydowskiego Boga.
~ fragment książki Bestia z Buchenwaldu
Bestia z Buchenwaldu to dobry tytuł na powieść, inspirowaną życiem Ilsy Koch – najbardziej zdegenerowanej zbrodniarki z czasów II Wojny Światowej. Kobieta ta, będąc nadzorczynią obozu koncentracyjnego i jednocześnie żoną jego komendanta, nadużywała swojej pozycji i władzy, robiąc na tyle niewyobrażalnie makabrycznie rzeczy, że stała się legendą.
Nie zdradzę Ci jednak wszystkich wyrafinowanych form okrucieństwa, na które wpadła ta niemiecka sadystka. Nie chcę zepsuć koszmarnej niespodzianki. Wystarczy powiedzieć, że miała taką fantazję, by willa, w której mieszkała wraz z mężem i dziećmi, była udekorowana ozdobami wykonanymi z wypreparowanej ludzkiej skóry. Fakt, że w pokoiku jej synka obok łóżeczka stała lampka nocna z abażurem wykonanym ze skóry jednego z więźniów, wystarczająco zarysowuje rozmiar bestialstwa. A to tylko jeden przejaw jej nadzwyczajnej kreatywności. Na kartach książki znajduje się znacznie więcej podobnych przykładów makabry.
Forma pamiętnika
Max Czornyj opowiada nam historię głosem Ilse Koch, przedstawiając wydarzenia z jej perspektywy – od urodzenia po moment śmierci. Muszę przyznać, że prowadzenie pierwszoosobowej narracji to dość zaskakujący zabieg. Oto wchodzimy do głowy bestii i poznajemy jej myśli, uczucia i motywacje. Zamiast suchej relacji, mamy do czynienia z formą pamiętnika dziewczyny, obnażającego jej zgniłe wnętrze. W trakcie czytania momentami da się wyczuć jej ekscytację, zwłaszcza w tych najtragiczniejszych momentach, co przeraża jeszcze bardziej. Nie zderzamy się bowiem z faktami historycznymi, zbrodniami wymienionymi od myślników, ale z relacją osoby zafascynowanej swoim dziełem zniszczenia i dehumanizacją więźniów.
Pod wieloma opowieściami pojawiają się adnotacje autora, w których możemy przeczytać o tym, który fragment dokumentów z jej procesu posłużył mu za ich fundament. Za każdym razem te kilka zdań podsumowania dobija gwóźdź, który powoli wciska się w czaszkę za sprawą fabularyzowanej części powieści.
Wrażenia po przeczytaniu książki
Wiedziałam, na co się porywam, gdy sięgałam po tę książkę. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, ponieważ znam literaturę obozową i najciemniejsze strony holokaustu. Historia Ilse Koch również była mi znana, choć nigdy nie zagłębiałam się w nią zbyt mocno. Skoro nadarzyła się okazja – wykorzystałam ją. I odkąd to zrobiłam, czuję niesmak i huczy mi w głowie. Max Czornyj zafundował mi emocje, jakich nie przeżywałam od dawna. Postać Ilsy Koch bowiem nie tylko przeraża, ale też wywołuje wstręt, odrazę, wpędza w poczucie beznadziei i najgłębszego smutku. W tym wachlarzu uczuć pojawiła się również empatia. Do krzywdzonych więźniów, ale… momentami również do samej zbrodniarki. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak się stało. I wiem.
Pisarz dał Ilsie Koch głos (chociaż na niego nie zasłużyła). Uczłowieczył ją (choć ona sama odarła z człowieczeństwa setki ludzkich istnień). Dał możliwość opowiedzenia historii swego życia (choć ona bez mrugnięcia okiem odbierała życia innym). Pierwszoosobową narracją skrócił dystans między nią a mną, który przy bezpośrednich zwrotach do czytelnika w zasadzie zmalał do zera. Jakbyśmy w pokoju były tylko we dwie – ona i ja – i jej zwierzenia, również te wywołujące współczucie. I nie wiem, czy „wiedźma z Buchenwaldu” w ogóle powinna mieć okazję, by mówić, choćby w taki sposób, jak w tej książce… Nie wiem, czy powinniśmy patrzeć na nią, jak na człowieka. Nie wiem…
Zło
Tak samo jak nie wiem, jak to możliwe, że jej historia jest prawdziwa. Jak to możliwe, by jedna osoba mogła wyrządzić tyle krzywdy. Czy powinniśmy próbować to zrozumieć? Czy jedynie potępić i nie zastanawiać się nad przyczynami? Tak, Bestia z Buchenwaldu z pewnością wywołała lawinę pytań. I dlatego polecam Ci ją, ale tylko jeśli jesteś w stanie udźwignąć niewyobrażalną ilość zła.
***
Premierę najnowszej książki Maxa Czornyja zaplanowano na 2 września. W tym miejscu zamówisz ją przedpremierowo.
Czytaj dalej:
-
9/10
-
8/10
-
7/10
Summary
Max Czornyj opowiada nam historię głosem Ilse Koch, przedstawiając wydarzenia z jej perspektywy – od urodzenia po moment śmierci. Muszę przyznać, że prowadzenie pierwszoosobowej narracji to dość zaskakujący zabieg. Oto wchodzimy do głowy bestii i poznajemy jej myśli, uczucia i motywacje. Zamiast suchej relacji, mamy do czynienia z formą pamiętnika dziewczyny, obnażającego jej zgniłe wnętrze.