Lubię polskie kryminały, których akcja dzieje się w niewielkich miasteczkach. Mają one w sobie pewnego rodzaju swojskość. Dlatego zdecydowałam się sięgnąć po najnowszy tytuł Wojciecha Wójcika Miałeś tam nie wracać. Akcja książki dzieje się w Hajnówce, podlaskim miasteczku, a także w jego okolicach. Jakie wywarła ona na mnie wrażenie? Przekonacie się poniżej.
Miałeś tam nie wracać – parę słów wprowadzenia
Trzydziestokilkuletni Adam przerywa swój urlop w Kanadzie, by wziąć udział w pogrzebie swego przyjaciela z czasów liceum. Hajnówka jest wstrząśnięta tragiczną śmiercią Krzysztofa, młodego funkcjonariusza Straży Granicznej. Przez długi czas mieli oni nikły kontakt ze sobą, ale Krzysiek mieszkał w domku działkowym kolegi. Gdy Adam tam trafia, znajduje parę rzeczy mężczyzny i coś niezwykłego. Zdjęcie pierwszej, a może jedynej miłości Krzyśka, Kaśki. Na zdjęciu wygląda ona na równolatkę Adama. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że paręnaście lat temu Kaśka popełniła samobójstwo. Na domiar tego przyjaciel dzwonił do Adama kilkanaście razy parę godzin przed śmiercią.
Co tak naprawdę się wydarzyło w Hajnówce? Jak to możliwe, że Krzysiek utopił się na środku jeziora, skoro panicznie bał się wejść do wody? Kto i dla kogo rozstawia na działce Adama znicze? I dlaczego jego rodzice i żona z tak ogromną niechęcią podchodzą do jego pobytu na Podlasiu i wręcz każą wrócić do Warszawy? I kim jest ta dziewczyna ze zdjęcia?
Miałeś tam nie wracać – recenzja
Niewątpliwie plusa przyznaję za, wspomnianą wcześniej, swojskość książki. Mamy elementy typowe dla kultury czy architektury podlaskiej. Liczne jeziora, Puszcza Białowieska, cerkwie, a nawet szeptucha.
Książka liczy sobie lekko ponad 600 stron. To moje pierwsze spotkanie z panem Wójcikiem, więc nie wiem, czy objętość to jego znak szczególny. I nie wiem, czy to wada, czy zaleta. W Miałeś tam nie wracać jest tyle wątków, że ogarnięcie tego to nie lada wyzwanie! Przeważnie jest tak, że jeśli w powieści kryminalnej mamy fanatycznego mordercę, to mamy mordercę. Jeśli mamy dziewczynę ukrywającą się przed oprychami wywożącymi ludzi do domów publicznych – no to mamy oprychów. W książce pana Wójcika mamy wszystko. Mamy niby samobójstwo. Mamy niby nieszczęśliwą śmierć spowodowaną wypadkiem na łódce. Ale ponadto jest temat korupcji wśród policjantów i strażników granicznych, przemyt, pracę w białoruskich domach publicznych. I ukrywane przez naprawdę wiele, wiele lat sekrety rodzinne i sąsiedzkie. Aha, amerykańskie służby też się pojawiają. A to wszystko w, z pozoru spokojnej, Hajnówce 😉
Nie ukrywam, że było to irytujące, ta wręcz nieprawdopodobność. Ale fakt, Autorowi udało się wszystkie te wątki na koniec powiązać i pozakańczać, za co szacunek. Kilka pomyłek językowych w typie „chwila czasu się zdarzyło”, ale ponadto całkiem płynnym, prostym językiem książka jest napisana.
Jeśli macie sporo wolnego czasu i szukacie grubej książki kryminalnej, to polecam Wam Miałeś tam nie wracać. Książkę pełną tajemnic, niedomówień, w której nikt nie jest do końca dobry ani zły.
Moja ocena
-
6/10
-
6/10
-
6/10
-
6/10
Fragment recenzji
Trzydziestokilkuletni Adam przerywa swój urlop w Kanadzie, by wziąć udział w pogrzebie swego przyjaciela z czasów liceum. Hajnówka jest wstrząśnięta tragiczną śmiercią Krzysztofa, młodego funkcjonariusza Straży Granicznej. Na domiar tego przyjaciel dzwonił do Adama kilkanaście razy parę godzin przed śmiercią. Co tak naprawdę się wydarzyło w Hajnówce? Jeśli macie sporo wolnego czasu i szukacie grubej książki kryminalnej, to polecam Wam Miałeś tam nie wracać. Książkę pełną tajemnic, niedomówień, w której nikt nie jest do końca dobry ani zły.