Niewinni w Norymberdze to książka Seweryny Szmaglewskiej, która jako jedyna Polska zeznawała w procesie norymberskim. Jeśli ktoś z Was śledzi moje recenzje to z pewnością spodziewa się, że i tym razem tekst nie będzie zbyt długi. Ponieważ jak zawsze w przypadku takich książek wychodzę z założenia, że nie warto zdradzać jej szczegółów. Ponieważ cała frajda z czytania literatury faktu polega właśnie na tym, by odkrywać przedstawione w nich wydarzenia samemu. Postaram się jednak pomóc Wam na tyle, byście mogli uznać, czy to właśnie książka dla Was.
Niewinni w Norymberdze – nietypowa forma
Chociaż książka Seweryny Szmaglewskiej zaliczana jest do reportaży, to nie brakuje tu poetyckich porównań i długich opisów tego, co otacza bohaterkę w danej chwili. Czytelnicy będą mieli okazję zanurzyć się tu w przemyślenia autorki. A warto zaznaczyć, że jej myśli często błądzą po rzeczach błahych. Śnieg za oknem, drzewa, opis lotu do Norymbergi, który trwa trochę zbyt długo. W związku z tym przyznaję z ręką na sercu, że niektóre fragmenty po prostu przeskakiwałam, nie czytając ich w ogóle. I nie czułam, że coś mnie omija. Skupiałam się przede wszystkim na tych fragmentach, które dotyczyły wspomnień z obozu i obrazów, które już na miejscu, w Grand Hotelu, widziała Szmaglewska.
Sprawiedliwie jednak muszę oddać, że we wstępie sama pisarka zaznacza, że forma tej książki nie jest taka oczywista i łatwa do zaszufladkowania. To właśnie pomogło jej ująć te wszystkie wspomnienia i przedstawić je tak, jak tego chciała. I tu muszę się zgodzić – pomijać tekst trzeba umiejętnie, bo wiele z tych rozległych opisów to tło do kolejnych wydarzeń, kontrast. Pokazują one wewnętrzne rozterki i obawy bohaterki wyraźniej. I pomagają też czytelnikowi uchwycić ten stan, gdzie rok po wojnie, po tym, jak wiele okrucieństwa Seweryna widziała w obozie, autorka mierzy się z nieprawdopodobnymi obrazami. Dla niej wręcz nierealnymi i trudnymi do wyobrażenia.
Niewinni w Norymberdze – przekaz o wielkiej mocy
Ja, czytając tę pozycję, co chwilę musiałam swoimi przemyśleniami dzielić się z mężem. Myślę, że o procesie w Norymberdze słyszało wielu z Was. Każdy też wie, na czym z grubsza to polegało. Ten, kto wnikliwiej szuka i interesuje się tematem, zdaje sobie sprawę też z tego, że był to po prostu proces pokazowy, mający zadowolić i uciszyć tłumy. Zwykła farsa.
Wiedziałam to i ja, biorąc się za tę lekturę. Jednak Seweryna Szmaglewska – jej obserwacje na miejscu, komentarze jej towarzyszy i sytuacje, z którymi się tam mierzy – kompletnie mnie zdruzgotała. Bez ściemy, a jednocześnie bez wyniosłych słów pokazała wszystko to, o czym się wie, ale mało się mówi. Obserwując Norymbergę oczami autorki ogarniają nas te same: niemoc, złość, żal, rozczarowanie, zdziwienie i niedowierzanie, co ją.
Do tego obrazy innych, którym udało się przetrwać tę wojnę. Ci, którzy spotykają się w Grand Hotelu, rozproszeni po świecie teraz przypadkiem znów na siebie wpadają. W tej książce jest wszystko – nadzieje, rozczarowania, planowanie przyszłości i przeszłość, o której nie da się tak po prostu zapomnieć. Choć wielu by chciało i dla wielu byłoby to wygodne.
Niewinni w Norymberdze – podsumowanie
Czy jest to książka dla wszystkich? Myślę, że tak, choć nie jest to taki klasyczny reportaż. Tym samym niektórzy, jak ja, będą zmuszeni przeskakiwać spore fragmenty tekstu, by się nie zanudzić. Jednocześnie jest to jedna z tych książek, jedno z tych świadectw, które warto, a nawet trzeba przeczytać. Nawet jeśli będziecie robić to rok z przerwami. I nawet jeśli pomyślicie, jak ja: „No dobrze, ale ja już nie chcę tych drzew, tylko coś o historii, procesie…” – to trzeba. Naprawdę. Są reportaże, literatura faktu i książki historyczne, obok których nie można przejść obojętnie. I to właśnie jest jedna z nich.
Ocena Pauliny
-
10/10
-
8/10
-
10/10
-
10/10
Fragment recenzji
Naprawdę. Są reportaże, literatura faktu i książki historyczne, obok których nie można przejść obojętnie. I to właśnie jest jedna z nich.