„Światło między oceanami” M. L. Stedman – recenzja książki
Światło między oceanami to książka o utraconym macierzyństwie. To także opowieść o bólu odbierającym zmysły, o cierpieniu, którego przeżywanie zaciera granice między dobrem a złem.
18 listopada na ekrany polskich kin wejdzie Światło między oceanami – film w reżyserii Dereka Cianfrance’a, będący ekranizacją bestsellerowej historii autorstwa M. L. Stedman. Jeśli obraz okaże się równie emocjonalny, co książka, to szykuje się wyborna uczta dla fanów poruszających dramatów.
Światło między oceanami M. L. Stedman – recenzja książki
Akcja Świateł między oceanami rozgrywa się w Australii, niedługo po zakończeniu I wojny światowej. Tom, młody weteran, postanawia odszukać utracony spokój ducha i przyjmuje posadę latarnika na wyspie Janus Rock. W międzyczasie poznaje swoją przyszłą żonę – uroczą i spontaniczną Isabel, która wprowadza do jego samotni mnóstwo życia. Do idealnego obrazu rodziny brakuje tylko gromadki dzieci, wypełniających latarnię swoim śmiechem. Isabel, mimo wielkiej determinacji, nie może donosić żadnej z licznych ciąż, a wyspa, zamiast upragnionym potomstwem, zapełnia się maleńkimi grobami. Jednak pewnego dnia zdarza się prawdziwy cud – ocean wyrzuca na brzeg łódkę, a w niej martwego mężczyznę i płaczące niemowlę. Małżeństwo staje przed trudną decyzją – ziścić swoje marzenie o rodzicielstwie, czy zgłosić odnalezienie noworodka? Nie zdają sobie bowiem sprawy, że gdzieś na lądzie inna matka przeżywa własną tragedię, a ten wybór zaważy na całym późniejszym życiu wielu z pozoru niezwiązanych ze sobą osób.
Książce M. L. Stedman daleko od bycia tanim melodramatem, jakiego czytelnik może się spodziewać po opisie fabuły. Ta historia aż kipi od realnie namacalnych uczuć, tak dobrze znanych wszystkim rodzicom, troszczącym się o swoje dzieci. Odkrywa bowiem ich największe lęki związane z brutalnym odebraniem, zaginięciem lub śmiercią własnego potomstwa. Autorka stara się dotknąć bólu nie do opisania zwykłymi słowami, wraz z biegiem akcji, kreśli przed oczami czytelnika coraz tragiczniejszą historię, by poruszyć w nim bardzo osobiste, emocjonalne struny. Stedman zmusza bohaterów do dokonywania tragicznych wyborów, nie pozostawiając im żadnych alternatywnych ścieżek. Wszystkie swoje postacie wystawia na najcięższą próbę z człowieczeństwa, które nie zawsze idzie w parze z naturalnym pragnieniem szczęścia. W ten sposób udowadnia, że nawet dobrzy ludzie czasami popełniają najgorsze błędy i zadają swoim bliskim rany, których nie można zaleczyć.
Światło między oceanami to lektura, którą najpierw czyta się z lekkim zniecierpliwieniem. Początek książki przywodzi bowiem na myśl romans ubrany w historyczny strój – opowieść, jakich wiele. Jednak wraz z biegiem akcji rzeczywistość przestaje być obca, zaczyna nabierać bardziej uniwersalnego charakteru. Fabuła rozwija się w nieoczekiwanych kierunkach, a realia I połowy XX wieku dodają całej opowieści ciekawego kolorytu. Chociaż nie można oprzeć się wrażeniu, że taka historia mogłaby się wydarzyć w dowolnym miejscu i czasie. I chyba na tym właśnie polega niesamowita siła oddziaływania tej książki.