O kontynuowaniu książek przez innych autorów – Larsson, Nienacki, Fleming…
Decyzja o kontynuowaniu trylogii „Millennium” Stiega Larssona przez innego autora wywołuje wiele kontrowersji. Mieszane uczucia w tej kwestii mają chyba wszyscy, począwszy od partnerki pisarza, która kategorycznie sprzeciwiała się temu pomysłowi, przez samego Davida Lagercrantza, na czytelnikach skończywszy. Czego w takich sytuacjach boimy się najbardziej? Odpowiedź jest prosta: utraty naszych ulubionych bohaterów i ich unikalnego świata oraz stylu prozy, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Czy kontynuowanie jakiejś historii przez innego autora może się udać, skoro często bywa tak, że pierwotni twórcy mają problemy z kolejnymi tomami swoich książek? Odpowiedź na to pytanie być może przyniesie nam lektura „Co nas nie zabije” („The Girl in the Spider’s Web”) – czwartej części trylogii „Millennium” Stiega Larssona, której nowym autorem został David Lagercrantz. Światową premierę powieści zapowiedziano na 27 sierpnia, a do tego czasu musimy przygotować się na dyskusję dotyczącą oceny, czy spadkobiercy spuścizny po Larssonie postąpili słusznie, oddając historię Mikaela Blomkvista i Lisabeth Salander w inne ręce. Można tylko przypuszczać, co nimi kierowało: chęć zysku (wszak wiadomo, że książka od razu stanie się światowym bestsellerem), czy pragnienie zaspokojenia apetytów fanów szwedzkiego pisarza (jeśli takowe w ogóle istniały).
W oczekiwaniu na spektakularny sukces lub równie potężną porażkę czwartej części „Millennium” warto przypomnieć sobie kilka książek, które były kontynuowane przez innych autorów.
Na początku klasyczny przykład z naszego podwórka, czyli kontynuacja serii o „Panu Samochodziku” Zbigniewa Nienackiego. Za życia autora ukazało się 15 książek o przygodach Tomasza N.N., a po jego śmierci wyszły jeszcze dwa tomy. Zachęceni sukcesami „samochodzików” wydawcy postarali się od spadkobierców Nienackiego zgodę na dalsze części, które do maja tego roku doczekały się aż 18 autorów i 130 tomów. Jak można przypuszczać, przy takiej liczbie osób oraz nowych historii, zasadnicza koncepcja oraz wiele elementów świata przedstawionego musiały co rusz ulegać przekształceniom i zmianom. Fani „Pana Samochodzika” z pewnością czytali jego kontynuacje, jednak większość z nich jest zgodna co do tego, że jedyny możliwy kanon to 17 pierwszych książek Nienackiego. Reszta zaczęła żyć już swoim życiem i niektórzy traktują je jako oddzielne, niezwiązane z przygodami Tomasza N.N. historie, tym bardziej, że główny bohater w pewnym momencie całkowicie znika, zastąpiony przez innych.
Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku książek o Jamesie Bondzie. Ian Fleming był autorem kilkunastu powieści i opowiadań o najsłynniejszym brytyjskim agencie. Za ich kontynuację wzięło się również sześciu innych pisarzy: Kingsley Amis, John Gardner, Raymond Benson, Sebastian Faulks, Jeffery Deaver i William Boyd. Wszyscy oni zasadniczo pozostali wierni linii zapoczątkowanej przez Fleminga, a książki nadal cieszą się sporą popularnością.
Wyjątkową odwagą wykazał się natomiast Leszek Talko, który postanowił napisać kontynuację „W pustyni i w puszczy”. Mierzenie się z Sienkiewiczem wydawać by się mogło literackim samobójstwem z kilku powodów. Po pierwsze przygody Stasia i Nel jako obowiązkowa lektura szkolna nigdy nie wzbudzały zbyt dużego entuzjazmu, a po drugie autor „Trylogii” nadal należy do najpopularniejszych polskich pisarzy, a ponadto otrzymał literackiego Nobla, co stawia ewentualnych naśladowców w dość niekomfortowej sytuacji. Na szczęście Leszek Talko, niczym Staś walczący z lwem, wyszedł z tej potyczki obronną ręką. Jego „Staś i Nel. Zaginiony klejnot Indii” czytają zarówno dzieci, jak i dorośli (ci drudzy zapewne z sentymentu do XIX-wiecznego autora), a recenzenci wypowiadają się o tej książce w większości pozytywnie.
Na osobną uwagę w kwestii kontynuacji książek przez innych autorów zasługują tzw. fanfiki, czyli opowiadania lub powieści stanowiące rozwinięcie losów popularnych bohaterów literackich, pisane głównie przez nastolatki na blogach lub poświęconych temu serwisach. Okazuje się jednak, że takie twórcze wprawki mogą przynieść całkiem niezłe zyski, o czym przekonała się niejaka Erika Mitchell, która znana jest szerszej publiczności jako E. L. James. „50 twarzy Greya” było pierwotnie kontynuacją „Zmierzchu” Stephanie Meyer. Autorka, aby nie naruszać praw autorskich, zmieniła wiele elementów świata przedstawionego, ale w większości wykorzystała swoje fanfiki i sprzedała je w kilkudziesięciu milionach egzemplarzy.
A jak będzie w przypadku „Millennium”? Ciężko ocenić. Z pewnością David Lagercrantz musi przygotować się na porównania i krytykę, bo wielu czytelników kupi książkę tylko po to, żeby udowodnić sobie i innym, że oryginał był lepszy. Jednak przywołane przykłady pokazują, że kontynuacje wcale nie muszą kończyć się spektakularnymi porażkami. Co by nie mówić o zasadności decyzji spadkobierców Larssona, książka ma świetną reklamę i na pewno się sprzeda. A o to przecież w tym wszystkim chodzi.
Zamów książkę „Co nas nie zabije” w księgarni TaniaKsiazka.pl >