Bądźmy po prostu ludźmi. Wywiad z Janem Bliźniakiem, laureatem Nagrody Literackiej im. Makuszyńskiego
Śrubek i tajemnice Maszynerii to skierowana do młodych czytelników opowieść o poszukiwaniu prawdy, o odwadze i o potencjale ukrytym w każdym z nas. Jaką rolę w życiu młodych ludzi odgrywa niezależność i kreatywność? Czy roboty i technologia mają rzeczywiście tak straszną twarz, jak często się ją maluje? Przed Wami wywiad z Janem Bliźniakiem, laureatem tegorocznej Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego, przyznawanej autorom książek dla dzieci od 1994 roku.
Wywiad z Janem Bliźniakiem
laureatem Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego 2021
Katarzyna Stachura: Zdobycie ogólnopolskiej nagrody o wieloletniej historii to olbrzymi sukces, szczególnie dla debiutanta – serdecznie gratuluję! Jak to się stało, że wziąłeś udział w konkursie? Sam przesłałeś swoją książkę, czy może ktoś inny zgłosił twoją kandydaturę?
Jan Bliźniak: Książkę do konkursu zgłosił wydawca, Wydawnictwo Adamada. Na ogół tak się właśnie dzieje. Nie wiedziałem nawet o zgłoszeniu, dlatego już nominacja była dla mnie dużą niespodzianką.
Czy miałeś okazję usłyszeć opinie o Śrubku od swoich najmłodszych czytelników? Na co dzieci zwracały uwagę w odbiorze książki?
Jednym z największych zaskoczeń po publikacji było dla mnie to, jak młodzi bywają czytelnicy Śrubka. Zawsze wyobrażałem sobie, że to książka dla starszaków, a nawet dorosłych. Okazało się jednak, że trafia już do przedszkolaków. Oni szczególnie pozytywnie odbierają humor i zagadkowość przedstawionego świata.
Tytułową Maszynerię opanował dziwny, zaraźliwy wirus, który zdezorganizował codzienne funkcjonowanie zamieszkujących ją robotów. Czy to pandemia podsunęła ci motyw przewodni książki? Jaki miała ona wpływ na twoją pracę nad treścią?
Książka powstała kilka lat przed pandemią, również decyzja o publikacji zapadła przeszło rok przed jej wybuchem w Polsce. Dlatego zbieżność opisywanych wydarzeń z rzeczywistymi jest zupełnie przypadkowa. Pamiętam, że porównywałem kiedyś obostrzenia pandemiczne, które zostają ogłoszone w Maszynerii, z tymi, jakie wprowadzały rządy na niemal całym świecie. Okazały się bardzo podobne.
Jakie podobieństwa dostrzegasz w funkcjonowaniu współczesnego społeczeństwa do porządku wprowadzonego przez władze Maszynerii? W jaki sposób w dzisiejszej rzeczywistości można odnaleźć swoją niezależność, szczególnie będąc młodym człowiekiem?
Maszyneria jest rządzonym autorytarnie niewielkim państwem-miastem. Dlatego trudniej tam utrzymać niezależność i działać wbrew władzy niż w dużym, demokratycznym kraju. Tym niemniej każda władza ma tendencję do nadużywania swojej pozycji i ważne, aby wcześnie budować tego świadomość. Nie chcę przez to powiedzieć, że politycy są z gruntu źli, ale zawsze trzeba im z uwagą patrzeć na ręce.
Niezależność, tak jak wolność, nie jest wartością absolutną. Nie ma sensu sprzeciwiać się wszystkiemu i wszystkim dla samej zasady – nie słuchać rad, głosów autorytetów, wyników badań naukowych. Zaprzeczanie faktom nie świadczy o niezależności. Chodzi raczej o utrzymanie w sobie krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, staranny wybór źródeł informacji i świadomość własnych zachowań, czyli refleksję, czemu coś robię – czy tak chcę i to jest słuszne, czy też ulegam instynktowi stadnemu.
Śrubek dąży do odnalezienia antidotum na wirusa, aby wydostać swojego tatę z Warsztatu – miejsca, w którym izolowane są zainfekowane roboty. W staraniach o znalezienie ratunku dla ojca nie jest jednak sam, pomagają mu przyjaciele: Miedzia, Scalona i Wkrętek. Roboty spędzają ze sobą czas, widują się na żywo, bez pośrednictwa technologii. Jak sądzisz, czy bezpośredni kontakt straci na znaczeniu dla młodych ludzi, czy jednak jest niezastąpiony?
To bardzo złożona kwestia. Już teraz, przy doświadczeniu pandemii, okazało się, że bezpośredni kontakt jest znacznie mniej istotny, niż jeszcze niedawno się wydawało. Z drugiej strony wiemy o kłopotach psychicznych związanych z izolacją – i dorosłych, i dzieci. Sądzę, że częstość bezpośrednich kontaktów międzyludzkich stopniowo będzie się zmniejszała. Coś, co dzisiaj wydaje się sytuacją nadzwyczajną, która bardzo źle wpływa na część z nas, stanie się normą i przestanie w ogóle mieć wpływ na nasze samopoczucie.
Zresztą już dziś znajdą się osoby, którym ograniczenie bezpośrednich kontaktów z innymi przyniosło ulgę. Nie wierzę jednak w wizję ludzi zamkniętych w cyfrowych kokonach. Świat jest zbyt złożony, zbyt różnorodny i wbrew pozorom nie tak technologicznie zaawansowany, by coś takiego mogło się wydarzyć.
Czy twoim zdaniem warto rozmawiać z dziećmi o takich „dorosłych” tematach jak polityka, władza, rola jednostki w społeczeństwie, znaczenie i dostęp do prawdy w zalewie informacji?
Zdecydowanie warto, a im wcześniej zaczniemy o tym rozmawiać, tym lepiej. Jednostka, społeczeństwo, władza – przecież to wszystko istnieje już w życiu rodzinnym albo przedszkolu.
Bardzo drażni mnie skupienie współczesnych książek dla dzieci na życiu wewnętrznym, własnej tożsamości, emocjach. To są oczywiście ważne kwestie, ale powstaje nierównowaga na rzecz indywidualizmu, kosztem wspólnotowości. Skupiamy się na tym, co czujemy i do czego dążymy, a już mniej zastanawiamy się nad tym, jakie to ma konsekwencje dla naszego otoczenia.
Na szczęście pojawiają się też dzieła – literackie i filmowe – dzięki którym dorosły może porozmawiać z dzieckiem o funkcjonowaniu społeczeństwa, a w następnym kroku o polityce. Sięgnijmy chociażby po Czarnoksiężnika z krainy Oz, gdzie mamy władzę opartą na kłamstwie. Ten wątek świetnie rozwija film Oz: Wielki i potężny.
Ostatnio bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie animacja Disneya Nasze magiczne Encanto, która pokazuje różne odcienie funkcjonowania w ramach narzuconych społecznie ról. I robi to w kontekście rodziny, nie państwa.
Śrubek, ruszając na ratunek ojcu, wziął sprawy we własne ręce, nie czekając na interwencję dorosłych. Wiele słyszymy o nastolatkach i dzieciach, które zabierają głos na przykład na temat zmian klimatycznych i losów planety. Czy uważasz, że młodzi ludzie mogą mieć realny wpływ na zmianę świata rządzonego przez dorosłych?
Mogą, ale wpływ to nie jest coś, co się dostaje w prezencie. Trzeba go sobie wyszarpać. Dorośli nie ustąpią sami z siebie, bo niby dlaczego mieliby to robić? Mają też dodatkową przewagę, bo za pomocą wychowania i edukacji mogą powodować, że dzieci nie będą odczuwały potrzeby, aby o ten wpływ zawalczyć. Z tej przewagi nie powinniśmy korzystać. Bierne, bezwolne, konformistycznie nastawione dzieci nie wprowadzą żadnych pozytywnych zmian.
Coraz więcej elementów otaczającego nas świata przenosi się w strefę online, do niematerialnej, wirtualnej rzeczywistości. Śrubek i tajemnice Maszynerii to jednak opowieść osadzona w mechanicznym, fizycznym świecie. Dlaczego w swojej wizji przyszłości wybrałeś właśnie taki kierunek?
Zdecydowanie za charakterem Maszynerii stał wybór estetyczny. W mojej głowie rozwijał się obraz takiego retro-futuryzmu: świat jest niby nowoczesny, ale w staroświecki sposób. Chciałem też, aby był ponury, kojarzył się z rozkładem, a jednocześnie swojski, w miarę możliwości zwyczajny.
Do tego dochodzą skojarzenia z rządami totalitarnymi, a więc latami 30. XX wieku. Co prawda władza państwowa w Maszynerii nie idzie tak daleko, tym niemniej stanowi poważne zagrożenie dla bohaterów.
Wiele czynności wykonywanych przez roboty z Maszynerii to odwzorowywanie ludzkiego funkcjonowania, np. spanie czy jedzenie. Robotom nie są też obce uczucia: strach, radość, gniew. Jak sądzisz, czy rozwój automatyzacji i technologii będzie miał „ludzkie” oblicze, czy raczej powinniśmy się obawiać bezdusznej sztucznej inteligencji, która zmiecie ludzkość z powierzchni Ziemi? 🙂
Z każdym rokiem coraz mniej się obawiam sztucznej inteligencji. Tyle się czyta o genialnych algorytmach, które wszystko o nas wiedzą, a do dziś nawet nie potrafią dać właściwie sprofilowanej reklamy. Zgrabnie ujmują to memy o automatycznej kasie w jednej z sieci sklepów, która uparcie powtarza „POTRZEBNE INFORMACJE”, trochę jak Ekran, który pojawia się w książce.
Wątpię więc, by czekało nas jedno albo drugie. Sądzę raczej, że może nastąpić stopniowa cyborgizacja człowieka. Stworzy ona nowe możliwości, ale też nowe zagrożenia i moralne dylematy.
Kreatywność odgrywa znaczącą rolę w przygodach Śrubka. Jak twoim zdaniem dorośli mogą ułatwiać dzieciom jej rozwój?
Przede wszystkim nie przeszkadzając. Dziecięcy umysł cechuje niezwykła swoboda w łączeniu zupełnie odmiennych światów i form w jedną całość. Tworzy wyobrażeniowe kolaże, których bardziej ustrukturyzowany, zwracający uwagę na formę umysł dorosłego nie potrafiłby wymyślić.
Ważne jest, by dostarczać dzieciom różnorodnych bodźców – za pomocą książek, zabawek filmów, gier. No i nie tłumaczyć, że niebo jest niebieskie, jeśli dziecko pomalowało je na zielono. Lepiej zapytać, dlaczego tak je widzi.
W ogóle co to za nazwa? – odezwał się po chwili, jakby do siebie. – Śmig wrotki, śmig-śmigła, co za nuda, zaraz wymyślą jeszcze śmig-zadki do śmig-siadania.
„Śrubek i tajemnice Maszynerii”, fragment
W język Maszynerii wplotłeś wiele neologizmów. Czy są autorzy, których twórczość jest dla ciebie inspiracją w zabawie słowem? Jaką wagę przykładasz do okraszania historii elementami humorystycznymi?
Humor jest ważny, ale musi wypływać naturalnie z opowieści. Wysilone żarty potrafią zepsuć najmądrzejszą lekturę. Śrubek dotyczy robocich nastolatków, więc chociaż podejmuje poważne tematy, ma w sobie sporo młodzieńczej beztroski. Z kolei fantastyczne światy aż się proszą o neologizmy, są jednym z elementów, które budują ich barwność i wiarygodność.
Niedoścignionym wzorem zabaw słowami jest dla mnie Lewis Carroll, jeśli zaś chodzi o tworzenie rozbudowanych nazw za pomocą istniejących wyrazów, by brzmiały zabawnie i niespodziewanie, wiele czerpię od Terry’ego Pratchetta.
Boisz się, że „jesteśmy tylko maszynami”?
Boję się i mam nadzieję. To zdanie odnoszę wprost do kondycji człowieka. Czy jesteśmy „tylko ludźmi”, czy „aż ludźmi”?
Kiedy pisałem scenę, w której rozważam ten problem, inspirowałem się słowami twórcy Opowieści z Narnii, C. S. Lewisa. W jednym ze swoich tekstów dowodził absurdu stwierdzenia, że my, ludzie, jesteśmy nieważni, bo stanowimy pył względem ogromu wszechświata. Przecież rzeczy większe nie są z natury ważniejsze niż mniejsze.
Z drugiej strony gołym okiem widać, do czego może doprowadzić ludzka megalomania. Może więc nie bądźmy „tylko ludźmi” albo „aż ludźmi”, lecz po prostu „ludźmi”, bez żadnych dodatkowych określeń.
Niedawno wydałeś drugą książkę w twoim twórczym dorobku, zatytułowaną Kłopoty gnoma Kurzorobka. Jaki cel przyświecał ci w pracy nad nią? Czy możesz się podzielić dalszymi planami twórczymi?
Kłopoty gnoma kurzorobka są skierowane do młodszych dzieci niż Śrubek. Początkowo pisałem je jako żart, próbę odpowiedzi na osobistą frustrację związaną z nadmiarem kurzu. Z czasem pojawiły się inne wątki, dotyczące poszukiwania recepty na życiową satysfakcję. Dorośli czytelnicy żywo reagują też na podjęty problem pracy zdalnej i równowagi między życiem osobistym a zawodowym.
Pomysłów mi nie brakuje, nie chcę się ograniczać gatunkami czy grupami odbiorców. Na pewno bliższe jest mi tworzenie fantastycznych światów niż literatura realistyczna. Ale gdzieś w licznych zeszytach z zapiskami mam też ukryty szkic powieści obyczajowej. Kto wie? Może kiedyś do niego wrócę.
Wywiad z Janem Bliźniakiem
Książki autorstwa Jana Bliźniaka znajdziecie poniżej:
Zobacz także: